Ktoś musi zacząć

Emil Szweda
opublikowano: 2014-06-30 00:00

CATALYST: Na konferencji Echa usłyszeliśmy, że spółka nie wystąpiła o ocenę ratingową, bo nie ma takiego zwyczaju w Polsce.

Tylko 0,5 proc. wartości emisji zapłaci Echo Investment za przeprowadzenie programu emisji wartego 200 mln zł przez grupę PKO BP. Za pierwsze 50 mln zł stawka wynosi więc 1 mln zł. W porównaniu z innymi emisjami publicznymi przeprowadzanymi w tym roku PKO BP mógłby zostać oskarżony o dumping. 1,8 proc. za realizację programu publicznej emisji zapłacił Best (dodatkowo DM mBanku wymagał od inwestorów posiadania rachunku w DM mBanku i prowizji za zakup obligacji), a i ta stawka wydawała się wiosną zaniżona w stosunku do standardowych kosztów emisji obligacji (od dwóch do nawet ponad 4 proc.). Niemniej, warto pamiętać, że Orlen zapłacił za swój program 3 mln zł (0,3 proc. z miliarda) i 2,5 mln zł za sam prospekt emisyjny, zaś organizującym emisję Orlenu była właśnie grupa PKO BP, która wystąpiła w konsorcjum z grupą UniCredit. Inaczej mówiąc, poza grupą PKO BP i Pekao chyba nikt inny nie podjąłby się organizowania publicznej emisji Echa za taką stawkę, choć nie znamy do końca kosztów sporządzenia prospektu. Najwyraźniej w tym modelu finansowania emisji jego koszt liczony jest oddzielnie.

Niewielu jest też oferujących, którzy mogą popisać się równie wysokąskutecznością. Z informacji, które do nas napływają, można wywnioskować, że emisja Echa zostanie szybko sfinalizowana. Nie byłoby to niczym dziwnym, bo papier zasługuje na uznanie ze względu na warunki oferty — dwuletni termin do wykupu sprawia, że obligacje zapadają przed terminem wygaśnięcia wszystkich innych serii Echa notowanych na Catalyst, a które są w posiadaniu inwestorów instytucjonalnych. To na pewno poprawia i tak wysoki komfort bezpieczeństwa. A trzeba też zwrócić uwagę na rękojmię, którą swoją nazwą daje emisji PKO BP. Trudno sobie wyobrazić konsekwencje defaultu emitentów, których wprowadza PKO BP, dla reputacji banku (stąd też w warunkach emisji mowa o konsekwencjach jakichkolwiek opóźnień w spłacie jakichkolwiek zobowiązań z obligacji). Trzecia z zalet to oprocentowanie. Marżę ustalono na 2,95 pkt proc. wobec 3,6 pkt proc. płaconych przez Echo w ostatniej emisji pięcioletnich obligacji (wychodzą niecałe 22 pkt baz. za skrócenie terminu o każdy rok). Innym przykładem podobnej sytuacji niech będą papiery Kruka emitowane w grudniu zeszłego roku. W tym samym  czasie windykator oferował inwestorom detalicznym czteroletnie papiery z marżą 4,0 pkt proc. i inwestorom instytucjonalnym pięciolatki z marżą o 30 pkt baz. wyższą.

Myślę, że gdyby Echo zdecydowało się zaoferować marżę na poziomie 2,75 pkt proc., nie skrzywdziłoby inwestorów, ale spółce bardzo zależało na powodzeniu pierwszej emisji skierowanej do detalicznych nabywców, stąd warunki są bardziej atrakcyjne, niż mogłyby być. Inna sprawa, że przy zadłużeniu finansowym na poziomie 2,7 mld zł zapłacenie 20 pkt baz. więcej od emisji na 50 mln zł może być swobodnie uznane za koszty promocji oferty (koszt 10 pkt baz. to 50 tys. zł rocznie).

Na koniec jedna refleksja związana z ratingami.

Na konferencji Echa usłyszeliśmy, że spółka nie wystąpiła o ocenę ratingową, bo nie ma takiego zwyczaju w Polsce. Bardzo podobną opinię usłyszałem w rozmowie z przedstawicielem innej spółki, która przymierza się do emisji obligacji w najbliższych tygodniach. Tylko jak u licha ten zwyczaj ma powstać, jeśli emitenci oglądają się na innych? Na każdym zebraniu jest taka sytuacja, że ktoś musi zacząć pierwszy.