Kup i trzymaj pułapką

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2012-11-20 00:00

Strategia długoterminowego inwestowania, gdy nieumiejętnie wykorzystywana, może wpędzić inwestorów w głębokie straty

Spora część giełdowych graczy, zapytanych o to, jaka strategia giełdowa jest najbardziej zyskowna, odparłaby bez chwili wahania: „kup i trzymaj”. Wszystko przez działające na wyobraźnię wysokie długoterminowe stopy zwrotu z indeksów. W ciągu ostatniej dekady WIG zyskał 200 proc., a nowojorski S&P500w 30 lat zwiększył swoją wartość ponad 10-krotnie.

Mit Buffetta

W rzeczywistości jednak podejście skoncentrowane tak mocno na długim terminie może być pułapką. Dlaczego? Choć na indeksach (lub zdywersyfikowanym portfelu) w długim terminie rzeczywiście trudno jest stracić, to na pojedynczych spółkach jest odwrotnie. Dlatego strategia zwana „kup i trzymaj” to nie cudowna recepta na sukces, ale pewne dość skrajne podejście inwestycyjne. Podobnie jak leżący na drugim ekstremum day trading może wyjść więc na dobre jedynie tym inwestorom, którzy czują się w nim jak ryba w wodzie.

Najlepszym przykładem może być Warren Buffett. Legendarny inwestor zwykł mawiać, że jego ulubiony horyzont inwestycyjny to wieczność. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że każdy może pokonać rynek, wyszukując spółki i trzymając je w swoim portfelu przez wiele lat.

„To, że strategia Warrena Buffetta polega na samym wyszukiwaniu spółek, to mit. To jedna z najbardziej złożonych strategii inwestycyjnych na świecie, a jej podstawą jest umiejętne skomponowanie portfela” — zauważa Cullen Roche, redaktor portalu Pragmatic Capitalism.

Pułapka na byki

Dla wielu inwestorów wizja ogromnych zysków za dziesięć lat może okazać się fatamorganą. Wystarczy, że po drodze popełnimy błąd, który pozbawi nas większej części kapitału. Trzymanie latami tych samych akcji może być dobrą receptą na zyski, ale tylko dopóki trwa hossa. Tak jak przypływ podnosi wszystkie statki w porcie (z wyjątkiem może tego, który w kadłubie ma wyrwę wielkości pięści), tak w dobrej koniunkturze na wartości zyskuje 95 proc. spółek. Problemy zaczynają się, gdy przez wiele lat indeksy się osuwają, lub gdy — tak jak teraz — na rynku zagości długotrwały marazm. Gdy przypływ jak na złość nie chce nadejść, to, który statek wypłynie na szerokie wody, a który osiądzie na mieliźnie, zależy już tylko od umiejętności kapitana.

Zysków z inwestycji nie można więc brać za pewnik. Koszmarem długoterminowego inwestora mogły być akcje Agory. Od czasu debiutu giełdowego jej papiery w latach hossy dawały zwykle zarobić. Problem w tym, że gdy nadchodziła bessa, z zysków nie pozostawało nic. Od początku 2011 r. papiery straciły 65 proc. wartości.

— Już dwa lata temu było wyraźnie widać, że udział reklamy drukowanej w rynku będzie spadał, spadki w sprzedaży egzemplarzowej sięgają kilkunastu procent rocznie, a możliwości dalszego cięcia kosztów przez spółkę są ograniczone. Dlatego mimo mocnej wcześniejszej przeceny sądziliśmy, że dalszego potencjału spadków nie można lekceważyć — zauważa Piotr Janik, szef analityków KBC Securities, który od jesieni 2010 r. utrzymywał negatywne nastawienie do spółki.

Niechęć do strat

Niestety, nie jest łatwo sprzedać akcje, które kupiliśmy blisko szczytu. Efekt jest taki, że wielu inwestorów zostaje „uwięzionych” z nieudanymi inwestycjami w portfelu, gdy koniunktura się popsuje. Trzymają się kurczowo zajętych pozycji, by nie musieć sprzedawać akcji ze stratą. Czemu tak się dzieje? Odpowiedź znajdziemy w badaniach psychologów. Wyraźnie pokazują, że przykrość, jaką inwestorzy odczuwają w związku z poniesioną stratą, jest dwa razy bardziej intensywna od satysfakcji związanej z zyskiem.

Dlatego wielu inwestorów woli łudzić się, że nietrafiona inwestycja wyjdzie kiedyś na zero, niż zamknąć pozycję. Niestety, bierna strategia i przyglądanie się rosnącym stratom to zły pomysł. Gdy notowania utkną w tendencji spadkowej, mogą się z niej łatwo nie wyrwać. Wtedy czas zaczyna pracować na niekorzyść inwestora stosującego strategię „kup i trzymaj”. W przypadku Agory przez 14 lat od giełdowego debiutu inwestycja zamiast zysków przynosiła średnioroczną stratę sięgającą 11 proc. Im dłużej trwa taka inwestycja, tym większe straty pozostaną po niej do odrobienia.

Z każdych 100 zł zainwestowanych w ofercie publicznej Agory dzisiaj pozostało zaledwie 20 zł. Tym gorzej, kiedy w pewnym momencie może się okazać, że nagle potrzebujemy wycofać zainwestowane pieniądze. Choć inwestycja miała być długoterminowa, trzeba ją wtedy zamknąć w najmniej sprzyjającym momencie.

Spóźnione przetasowania w portfelu to jednak nie tylko problem drobnych graczy. „Brak dostosowania strategii rynkowej do nowej rzeczywistości to powód, dla którego większość funduszy tak słabo radziła sobie w ostatniej dekadzie” — zauważa amerykański komentator finansowy Ken Faulkenberry.

Indeksy odbiją, spółki nie zawsze

Może jednak warto doczekać do końca giełdowej dekoniunktury, skoro fatalna passa trwa już 5,5 roku? W długim terminie akcje oferują najwyższe stopy zwrotu. Moment, w którym indeksy ruszą do góry, musi więc już być coraz bliżej. Problem w tym, że to, co dotyczy indeksów, nie musi wcale dotyczyć pojedynczych akcji. Możemy niemal z pewnością powiedzieć, że WIG czy S&P500 będą za 5 lat wyżej niż obecnie. Lepiej jednak nie stawiać połowy oszczędności na to, że stanie się to z notowaniami pojedynczej, nawet najbardziej starannie wybranej spółki. Oczekiwania na odbicie wieloletnich przegranych mogą zawieść. Gdy koniunktura się poprawi, na ożywieniu najwięcej zyskają spółki, które wyszły z kryzysu wzmocnione, a nie te najbardziej poobijane. Lepiej więc nie zwlekać z przewietrzeniem swojego portfela. Jeżeli spadki były uzasadnione fundamentalnie, nadzieja na odbicie może być złudna.

Rozkład jazdy inwestora

1Systematycznie weryfikuj skład portfela. Ustal z góry częstotliwość, z jaką to robisz, np. 3 miesiące, pół roku, 9 miesięcy.

2Załóż sobie z góry, przynajmniej jaką część jego składu będziesz chciał wymienić przy takiej okazji (np. 10 proc. albo 25 proc.).

3Notuj powody, dla których kupiłeś akcje danej spółki. Przy jej późniejszej ocenie będziesz wiedział, czy spełniła twoje oczekiwania, czy nie. Jeżeli systematycznie zawodzi, to znak, że najwyższy czas się z nią rozstać.

4Zapomnij, po jakiej cenie kupiłeś. Liczy się przyszłość, a nie przeszłość.

5Nie pozwól, by twoimi działaniami rządziła niechęć do realizacji strat. Jeżeli połowa spółek z twojego portfela zyskuje na wartości, a druga połowa traci, to wśród zamykanych pozycji udział spółek „stratnych” powinien być przynajmniej taki sam jak w całym portfelu.