Najpóźniej 14 maja ubezpieczeniowy gigant musi pojawić się na parkiecie. Wszystko dlatego, że oferta przeprowadzona będzie na podstawie amerykańskiego prawa.
— Pierwsze notowanie akcji na GPW musi nastąpić w ciągu 135 dni od daty zamknięcia sprawozdania finansowego — wyjaśnia Michał Witkowski, rzecznik PZU.
Teoretycznie na debiut PZU jest jeszcze dużo czasu — ugoda między skarbem i Eureko wyznaczała termin do końca 2011 r. Ale obu stronom zależy na czasie: Holendrom na pieniądzach i szybkim wyjściu z Polski, a skarb też potrzebuje kasy. Obserwatorzy wskazują na jeszcze jeden wątek przemawiający za majem — sukces oferty i zakończeniu wieloletniego konfliktu przysłużyłyby się PO w kampanii wyborczej.
Samej spółce też zależy na tym terminie debiutu. Wszystko wskazuje na to, że w 2009 r. PZU będzie miało rekordowe wyniki. Mówi się o 3,7 mld zł zysku netto. Kolejne lata będą chudsze. Po wypłacie 11 mld zł dywidendy znacząco spadną dochody z działalności lokacyjnej (po trzech kwartałach 2009 r. PZU miało z nich 1,6 mld zł z 2,4 mld zł łącznego zysku). Na dodatek spółka przeprowadza program zwolnień grupowych — pracę ma stracić 2,3 tys. z 15,5 tys. zatrudnionych, a to oznacza spore koszty restrukturyzacji w 2010 r. Czy zatem PZU podtrzymuje plan debiutu w maju?
Według naszych informacji, spółka jest bardzo zdeterminowana, by do oferty doszło. Pełną parą pracują nad IPO pracują również domy maklerskie i prawnicy.
— Nastawiamy się na ofertę na początku maja — mówi osoba, która jest blisko oferty.
Więcej w czwartkowym Pulsie Biznesu.