Od początku roku sWIG80 urósł o 9,6 proc. To świetny wynik, ale blednie wobec tegorocznych osiągnięć najbardziej płynnych spółek z warszawskiej giełdy - WIG20 urósł bowiem o 20 proc. Na sesji w poniedziałek, 27 lutego, indeks małych spółek ustanowił jednak nowy szczyt akurat wtedy, kiedy indeks blue chipów zrobił wyraźny krok w tył. W kolejnych dniach oba indeksy poszły w górę.
- Kapitał napływający z zagranicy skupił się na akcjach spółek najbardziej płynnych, a więc z WIG20. Ktoś te akcje sprzedał i teraz pozyskane pieniądze może zainwestować w mniejsze spółki. Problemem może być wciąż słabe otoczenie makroekonomiczne w Europie, które nie sprzyja mniejszym firmom. Obecnie EuroStoxx rośnie głownie dzięki bankom. Przemysł, a szczególnie branża motoryzacyjna, ma wciąż słabe perspektywy. Pieniądze na zakupy są, ale zapewne będą inwestowane selektywnie – mówi Piotr Zagała, dyrektor departamentu zarządzania w BNP Paribas TFI.
Wzrost nie jest jednak oderwany od fundamentów – dobre informacje z niektórych spółek już teraz pozwoliły na podbicie ich kursów, co sprawiło, że piętnaście walorów od początku roku uzyskało minimum 20-procentową zwyżkę kursu.
- Najlepszym przykładem są spółki z sektora usług medycznych (nie mylmy z biotechnologią), czyli Synektik i Voxel, które bez względu na zmiany indeksów pięły się w górę. Teraz musimy poszukać nowych liderów. Może zapomniana "stalówka"? Może nasze automotive jako poddostawca dla chińskich fabryk w Europie. Może odbije deweloperka, która oferuje mieszkania dla nabywców dysponujących gotówką, a może jakieś mniejsze spółki z sektora detalicznego w ślad za dobrymi danymi o sprzedaży w styczniu. Niestety, wytypowanie kolejnych liderów jest bardzo trudne – mówi Piotr Zagała.
Dobre informacje z niektórych spółek już teraz pozwoliły na podbicie ich kursów, co sprawiło, że piętnaście walorów od początku roku uzyskało minimum 20-procentową zwyżkę kursu.
Ochrona zdrowia wciąż ważna
Tegorocznym liderem w indeksie pozostaje Medicalgorithmics. Wydaje się, że minęła niepewność dotycząca przyszłości spółki, a nowy, duży kontrakt pozwoli w końcu zamienić straty na zyski.
- Medicalgorithmics po sprzedaży Medi-Lynxa zmienił strategię i zamiast jednej dużej umowy z dużym graczem, otworzył się na kontrakty z innymi centrami diagnostycznymi (tzw. IDTF). Podpisano pięć takich umów z mniejszymi podmiotami, ale spółka nie była w stanie zasypać ubytku przychodów po sprzedaży Medi-Lynxa. Dopiero podpisany niedawno nowy, duży klient wypełni tę przestrzeń – mówi Łukasz Kosiarski, analityk Ipopema Securities.
Umowa na świadczenie usług oraz licencjonowanie oprogramowania do analizy sygnałów EKG według spółki może przynieść od 30,9 do 46 mln zł przychodów w ciągu dwóch lat.
- Dla Medicalgorithmics wyznaczyliśmy cenę docelową 40,1 zł już z założeniem pozyskania tego ostatniego klienta. Spółka komunikowała od dłuższego czasu, że toczą się negocjacje, ale było ryzyko, że zakończą się niepowodzeniem. Czekamy na pierwsze przychody z tej umowy i to, ile faktycznie wyniosą. W danych za I kwartał jeszcze tego nie będzie widać, ale w kolejnym kwartale już częściowo powinno to być uwzględnione. Spółka powinna zatem przestać ponosić straty i osiągnąć próg rentowności w drugiej połowie roku – mówi Łukasz Kosiarski.
O kilkanaście procent zdążyły już w tym roku zdrożeć akcje Captor Therapeutics. Ta spółka biotechnologiczna pod koniec 2024 r. przeprowadziła emisję akcji, a od tego czasu napłynęło kilka pozytywnych informacji.
- Rynek nie sprzyja spółkom biotechnologicznym i trudno było uplasować emisję, zwłaszcza tuż po wyborach w USA. Przełom roku przyniósł informację, że pierwsze badanie kliniczne, w które spółka wchodzi w projekcie CT-01, dostało zgody od regulatora i aktualnie czekamy na pierwszego zakwalifikowanego pacjenta. W ostatnich dniach dowiedzieliśmy się też, że spółka dostała grant z EIC Accelerator o wartości 2,8 mln EUR, a dodatkowo Europejski Bank Inwestycyjny zobowiązał się, że weźmie udział w kolejnej rundzie emisji akcji, wykładając na to ok. 5 mln EUR, co sprawi, że Captorowi powinno być w przyszłości łatwiej pozyskać nowe finansowanie – mówi Łukasz Kosiarski.
Spółka sprzedawała akcje w ostatniej emisji po 40 zł, tymczasem analityk wycenia je na 122,4 zł.
Gaming odżył
Wśród spółek z branży gier największe odbicie zanotował Creepy Jar – spółka, która w zeszłym roku straciła ponad połowę wartości, w tym roku jest na plusie ponad 40 proc. To efekt trailera gry "StarRupture', który spółka pokazała pod koniec stycznia.
- Pozwoliło to zwiększyć zainteresowanie produkcją. W rezultacie "StarRupture" przesunął się mocno w rankingu gier, na które gracze oczekują – jeszcze kilka tygodni temu gra była na miejscu 178., a obecnie jest na 110. Gracze zaczęli bardziej optymistycznie patrzeć na potencjał gry, a za nimi poszedł rynek – mówi Grzegorz Balcerski, analityk Trigon DM.
Cena akcji Creepy Jara obecnie wynosi ok. 370 zł, tymczasem analityk wycenił je już po wydaniu trailera na 458 zł, co daje jeszcze ponad 20-procentowy potencjał wzrostu. Od początku roku widać także wzrost wśród akcji innych spółek gamingowych – o ponad 30 proc. urosły walory CI Games, a ponad 10 proc. zdrożały także akcje Bloobera, PCF czy PlayWaya.
- Cała polska giełda od początku roku poszła w górę. Inwestorzy zagraniczni zdejmowali dyskonto w stosunku do naszego rynku, oceniając, że szansa na zakończenie konfliktu Rosja-Ukraina wzrosła. W kilku spółkach gamingowych pojawiły się też pozytywne informacje. Bloober zawiadomił o nowym kontrakcie z Konami. Coraz więcej mówi się także, że ruszy marketing "Cronosa", czyli drugiej gry Bloobera. Stanie się to prawdopodobnie w marcu, na co spółka pozyskała kredyt – mówi Grzegorz Balcerski.
Przemysł powoli się budzi
Widać zmiany także w sentymencie inwestorów wobec spółek przemysłowych, które od dłuższego czasu czekają na poprawę koniunktury. Amica, której kurs akcji w zeszłym roku spadł z 80 do prawie 50 zł, odrobiła już część strat, a akcje są warte obecnie 65 zł.
- Wygląda na to, że najgorszy czas może być już za Amicą. Sama spółka oczekuje, że zmieni się trend w wynikach i wkrótce zobaczymy dodatnie dynamiki wzrostu. Pojawiło się kilka sygnałów wyprzedzających, które sugerują, że sytuacja w przemyśle zacznie się poprawiać. W Google Trends widać, że rosną wyszukiwania dotyczące sprzętu AGD, co pokazuje, że popyt na dobra trwałego użytku może wkrótce wrócić. Poprawia się także otoczenie makroekonomiczne – perspektywa obniżek stóp procentowych jest coraz bliższa. Nadzieją napełniają także ostatnie dane o sprzedaży detalicznej – mówi Mateusz Chrzanowski.
Nie bez znaczenia dla spółki jest także sytuacja na Wschodzie. Na te rynki przed wybuchem wojny trafiało prawie 16 proc. produkcji, a po rozpoczęciu konfliktu zaprzestano całkowicie produkcji na rynek rosyjski.
- Ewentualny pokój między Rosją a Ukrainą mógłby się okazać korzystny dla spółki. Przed wybuchem wojny rynek rosyjski miał spory udział w przychodach. Do tej pory spółka tej luki nie wypełniła. To odbija się m.in. na jednostkowym koszcie produkcji, co przekłada się na uzyskiwaną marżę. Marka z rynku rosyjskiego została wydzierżawiona, więc ewentualny powrót wydaje się możliwy – mówi Mateusz Chrzanowski.
On sam wycenia akcje spółki na 82,3 zł, co daje jeszcze 25-procentowy potencjał wzrostu.