„PB”: Pana poprzednik był sceptyczny wobec współpracy Lotosu z Orlenem. Pan powiedział ostatnio, że jest możliwa. Robert Pietryszyn: Współpraca Lotosu z Orlenem dodałaby obu firmom wartości. W logistyce, zakupach. Przykładowo, do stacji na północy kraju Orlen wozi dziś paliwo z południa. Nie musiałby. Mamy dwa konkurujące ze sobą koncerny, mające tego samego kluczowego właściciela. Zamiast dublować m.in. infrastrukturę i zakupy, może warto pomyśleć o synergiach między dwoma największymi koncernami paliwowymi w Polsce.

Czy pomysły na współpracę z Orlenem znajdą się w strategii?
Ta decyzja zależy od właściciela. Strategię dla naszej grupy planujemy przedstawić pod koniec października radzie nadzorczej, a na przełomie listopada i grudnia — inwestorom.
Na czym ją oprzecie?
Po pierwsze, podzielimy ją na dwa etapy — do 2018 r. i po 2018 r. W tym pierwszym skoncentrujemy się na optymalizacji działań, by spokojnie poradzić sobie z balastem zadłużenia w wysokości 5,3 mld zł i jednocześnie skutecznie zrealizować największe projekty — EFRA i B8. W drugim będzie czas na skok inwestycyjny. Mamy kilka ciekawych pomysłów, ale nie chcę ich ujawniać przed publikacją strategii.
O jakich inwestycjach pan myśli?
Jeśli chodzi o przerób ropy, to uważam, że po Programie 10+ i Projekcie EFRA Lotos będzie w tym obszarze bardzo mocny. Dlatego postawimy na poszukiwania i wydobycie oraz innowacje. Jeśli chodzi o złoża, to nadal interesować nas będzie m.in. Norwegia. W sferze innowacyjności zależy nam głównie na wydajniejszym wydobyciu i przerobie. Sektor rafineryjny w Europie przechodzi trudne chwile, a na tym tle Lotos wyróżnia się pozytywnie dzięki elastyczności produkcji opartej na najnowocześniejszych technologiach. To klucz do przetrwania w tej branży.
Poprzedni zarząd widział Lotos w roli partnera dla Gaz-Systemu i PGNiG przy budowie gazociągu łączącego Polskę z Danią, a dalej ze złożami norweskimi. Czy pan też o tym myśli?
W Norwegii jesteśmy obecni od blisko 10 lat. Nasza spółka — Lotos Norge — ma około 20 koncesji na poszukiwanie i wydobycie węglowodorów na Morzu Północnym i na Morzu Norweskim. W skali roku wydobywamy tam ok. 700 mln m sześc. gazu [75 proc. wydobycia Lotosu w Norwegii to właśnie gaz ziemny — przyp. red.]. To w naturalny sposób czyni z Lotosu partnera przy planach uruchomienia dostaw węglowodorów z tamtego kierunku. Pamiętajmy jednak, że przy ponadgranicznych przedsięwzięciach, dotyczących bezpośrednio bezpieczeństwa, wykracza się poza jednostkowe interesy podmiotów. Wymagają one politycznego wsparcia. Jeśli projekt będzie ekonomicznie opłacalny dla Polski i pojawi się potrzeba i wola polityczna zaangażowania naszej grupy, to będzie można na nas liczyć.
Czy będzie w strategii fragment o samochodach elektrycznych?
Uważnie obserwujemy ten trend, aby nie przeoczyć „okienka możliwości”. Na świecie sprzedaje się rocznie ponad 300 tys. aut elektrycznych, z tego 150 tys. w Europie. Aut osobowych w Europie sprzedaje się rocznie ponad 13 mln. W skali całego rynku motoryzacyjnego aut elektrycznych jest więc niewiele, ale pamiętajmy, że kropla drąży skałę. Kilka dni temu niemiecki Bundesrat podjął uchwałę o wstrzymaniu sprzedaży aut z silnikami spalinowymi do 2030 r. Jeśli do tego dojdzie, będzie to mieć konsekwencje też dla polskiego rynku. Można się spodziewać wzrostu zapotrzebowania na punkty doładowania w rejonach przygranicznych oraz na głównych trasach z Niemiec do Polski. Lotos ma 480 stacji i nie widzę przeszkód, by rozwijać na nich punkty ładowania samochodów elektrycznych. Już to zresztą robimy w Trójmieście, we współpracy z Energą. Planujemy też wprowadzić sprzedaż również takich paliw, jak m.in. CNG, LNG, a w przyszłości wodór.
Jaką strategię dostanie detal?
Mamy te 480 stacji i na pewno będziemy chcieli rosnąć, organicznie i przez akwizycje. Przy przejęciach będziemy patrzeć szeroko — na kraj i zagranicę, np. Skandynawię. Sieć sama w sobie wymaga jednak ciągłej optymalizacji, nie wykluczam dalszego usuwania niektórych, nierentownych miejsc.
Lotos testował ropę z Iranu pod kątem wykorzystania w swojej rafinerii. Są już wyniki tych testów?
Są obiecujące. Pod względem cenowym irańska ropa też jest atrakcyjna. To ważne, bo bezpieczeństwo energetyczne opiera się nie tylko na dywersyfikacji kierunków dostaw, ale też na cenie. To ważne również dlatego, że przewidujemy wzrost cen ropy, choć przygotowujemy się na różne scenariusze. Lotos jest dziś przygotowany do przerobu praktycznie każdej ropy, nie jesteśmy więc technologicznie zależni od jednego dostawcy. Obecnie ok. 25 proc. przetwarzanego przez nas surowca to ropa spoza Rosji, czyli z innych kierunków lub z własnego wydobycia.
Co z dywidendą?
Poważnie myślimy o powrocie do wypłacania dywidendy. Ostatnie lata były dobre dla rafinerii, nie narzekaliśmy na marżę. Uważam, że po latach inwestycji nadszedł czas, aby podzielić się zyskami z akcjonariuszami. Nie tylko z głównym właścicielem, ale też z tysiącami akcjonariuszy indywidualnych. © Ⓟ