Grupa medyczna zainwestowała w sprzęt pod kątem terapii pacjentów m.in. z chorobą Parkinsona. W warszawskim szpitalu zamierza rozwijać wysokospecjalistyczne usługi.
Dziesiątki tysięcy ludzi w Polsce każdego dnia zmagają się z mimowolnymi ruchami kończyn i głowy, które są objawami chorób neurologicznych. W ubiegłym roku w Mazowieckim Szpitalu Bródnowskim po raz pierwszy w Polsce w ich leczeniu zastosowano metodą FUS, polegającą na zniszczeniu odpowiedzialnej za drżenie niewielkiej partii mózgu skoncentrowaną falą ultradźwięków o dużej energii. Od lutego metodę tę stosuje się w warszawskim Szpitalu Medicover.
- Mimowolne ruchy towarzyszą wielu chorobom neurologicznym, przede wszystkim chorobie Parkinsona, w której drżenie jest objawem u jednego pacjenta na ośmiu, oraz drżeniu samoistnemu. Nie ma całkowicie skutecznej metody leczenia, można jednak, redukując objawy, znacznie poprawiać jakość życia pacjentów i umożliwiać im samodzielne funkcjonowanie - tłumaczy neurochirurg prof. dr hab. n. med. Mirosław Ząbek, który jako pierwszy w Polsce zaczął wykonywać zabiegi tą metodą.

Cena innowacji
Przez lata pacjentów leczono farmakologicznie lub wszczepiając im elektrody do mózgu.
- Przy długotrwałym stosowaniu farmakoterapii obserwujemy obniżanie skuteczności i skutki uboczne, inwazyjne wszczepianie elektrod trzeba natomiast powtarzać co 3-4 lata. Sporym przełomem było wykonywanie zabiegów przy użyciu narzędzia Gamma Knife, co znacznie zmniejszyło inwazyjność. Teraz zabiegi metodą FUS są jeszcze mniej inwazyjne, mają też tę przewagę, że pacjent jest cały czas świadomy i znacznie zmniejsza się ryzyko uszkodzenia mózgu. W praktyce jedyny dyskomfort związany jest z koniecznością ogolenia włosów - mówi prof. Mirosław Ząbek.
Niska inwazyjność ma swoją cenę. Koszt zabiegu metodą FUS to obecnie kilkadziesiąt tysięcy złotych, a NFZ nie finansuje takich operacji. Samo urządzenie, produkowane przez izraelską firmę Insightec i dystrybuowane w Polsce przez giełdowy Synektik, kosztuje ok. 2 mln EUR.
- W neurologii i neurochirurgii działaliśmy do tej pory w mikroskali, ale chcemy mocno rozwinąć tę specjalizację. Dlatego nawiązaliśmy współpracę z prof. Ząbkiem i zainwestowaliśmy w urządzenie. Zabiegi będziemy wykonywać komercyjnie. Liczymy na stopniową popularyzację tej metody ze względu na jej niską inwazyjność i wysoką skuteczność - mówi Anna Nipanicz-Szałkowska, dyrektorka Szpitala Medicover.
Cieszymy się, że innowacyjna technologia MRgFUS trafiła do Polski. Stosowanie jej nie wymaga mechanicznego naruszania czaszki i mózgu pacjentów, z oczywistą dla nich ogromną korzyścią. Pozwala ona uniknąć możliwych skutków ubocznych, umożliwiając dokładne wybranie zasięgu, a także punktu w mózgu przeznaczonego do ablacji, czyli uszkodzenia wadliwych tkanek.
Łatwe wdrożenie technologii w Polsce było możliwe dzięki latom doświadczeń zespołu prof. Mirosława Ząbka w leczeniu drżenia małoinwazyjną metodą DBS, czyli głębokiej stymulacji mózgu. Ośrodków klinicznych gotowych po szkoleniu technicznym prowadzić bezpieczną terapię metodą MRgFUS jest obecnie w Polsce kilka. Potrzeby populacyjne leczenia w naszym kraju są ogromne, ale popularyzacja terapii będzie zależał od wielu czynników. Doświadczenia z rynku medycznego wskazują, że wprowadzenie refundacji znacznie przyspieszyłoby rozpowszechnienie tej innowacyjnej i efektywnej kosztowo terapii. Refundacja przyniosłaby płatnikowi wymierne oszczędności, ponieważ przy leczeniu metodą DBS wszczepia się drogie stymulatory wymieniane co 2-4 lata. Z drugiej strony ośrodki prywatne będą wypełniały niszę rynkową, stając się prekursorami w stosowaniu nowatorskiej technologii MRgFUS.
Finansowe bariery
W ciągu ostatniego roku w Szpitalu Bródnowskim zespół prof. Ząbka wykonał ok. 30 zabiegów metodą FUS.
- Byłoby dobrze, gdyby w Medicoverze na początek dojść do poziomu 80-100 zabiegów rocznie. Pojedyncza procedura trwa ok. 4 godziny, więc przy wyszkolonych zespołach neurochirurgów i jednym urządzeniu można docelowo przeprowadzać dwa zabiegi dziennie. Barierą na razie są koszty, ale zakładam, że – jak stało się np. w przypadku robota da Vinci – z biegiem lat cena pojedynczej procedury będzie spadała, a płatnik publiczny w końcu przekona się do tej metody ze względu na jej efektywność – mówi prof. Mirosław Ząbek.
Zyski ze specjalizacji
Medicover, notowany na giełdzie w Sztokholmie, miał w ubiegłym roku w Polsce 644,4 mln EUR przychodów (3 mld zł), czyli o ok. 30 proc. więcej niż rok wcześniej. Składa się na to kilka gałęzi działalności – m.in. abonamenty medyczne, usługi ambulatoryjne, opieka szpitalna, salony optyczne, kluby fitness i siłownie oraz centra stomatologiczne.
Sam szpital w Warszawie zarabia na kontraktach z NFZ, abonamentach i przychodach z konkretnych usług.
- W ramach kontraktów z płatnikiem publicznym specjalizujemy się w kardiologii i kardiochirurgii, jesteśmy w kraju numerem dwa, jeśli chodzi o liczbę wykonywanych ablacji - mówi Anna Nipanicz-Szałkowska.
Warszawski szpital od początku miał też silną specjalizację ginekologiczno-położniczą,
- Tylko w ubiegłym roku w naszym szpitalu przyjęto ok. 1,5 tys. porodów i zoperowano ponad 200 pacjentek z zaawansowaną endometriozą. Konsekwentnie rozwijamy jednak usługi specjalistyczne. Po zainstalowaniu w szpitalu robota da Vinci przeprowadzamy dużo zabiegów prostatektomii radykalnej, tylko w ubiegłym roku wykonaliśmy ich 400 - mówi dyrektor Szpitala Medicover.
W przypadku robotycznej prostatektomii to najlepszy wynik w Polsce. Giełdowy Synektik, który jest dystrybutorem robota da Vinci, podawał, że w całym kraju w ubiegłym roku przy pomocy ponad 20 robotów wykonano ok. 3 tys. takich zabiegów w szpitalach publicznych i prywatnych. Ich liczba znacznie wzrosła po tym, jak w kwietniu 2022 r. zaczął je finansować NFZ.
- Nasza strategia zakłada, że szpital jako technologiczny lider w Polsce będzie rozwijał wysokospecjalistyczne usługi medyczne w kilku obszarach, takich jak chirurgia ogólna, kardiochirurgia, ginekologia oraz neurologia i neurochirurgia. Wprowadzenie terapii metodą FUS jest elementem tej strategii. Uważamy, że pandemia znacznie zwiększyła świadomość pacjentów, a także ich skłonność do samodzielnego finansowania specjalistycznych zabiegów. Kilka lat temu przy wprowadzaniu robota da Vinci mieliśmy wątpliwości, czy popyt będzie uzasadniał tę inwestycję, tymczasem znacznie przerósł nasze oczekiwania – mówi Anna Nipanicz-Szałkowska.
© ℗