Medycyna ohne Grenzen — już za pięć miesięcy

Alina Treptow
opublikowano: 2013-05-16 00:00

Niemcy chcą skoordynować przygraniczną opiekę medyczną. Polacy są za, a nawet przeciw.

Jest szansa, że już niedługo Polacy i Niemcy będą grać do tej samej bramki, i to nie tylko w Borussii Dortmund. Zamiast na boisku piłkarskim mecz zostanie rozegrany w branży medycznej. W związku z wejściem w życie unijnej dyrektywy o transgranicznej opiece zdrowotnej już za pięć miesięcy unijni pacjenci będą mogli leczyć się w dowolnym szpitalu na terenie UE. Podczas gdy polskie Ministerstwo Zdrowia jest daleko w tyle z przygotowaniami do wejścia nowego prawa, za niemiecką granicą są już pomysły na współpracę niemiecko-polską.

— Chcemy powielić model, jaki wypróbowaliśmy na granicy niemiecko-holendersko-belgijskiej — mówi Marek Rydzewski, zarządzający z Nordost, regionalnej niemieckiej kasy chorych. Niemcy, Belgia i Holandia stwierdziły, że nie ma sensu np. budować szpitala w Holandii, jeśli kilka kilometrów dalej — co prawda już w Niemczech — jest lecznica, która bez problemu może przyjąć pacjentów z Belgii czy Holandii.

— Korzystają na tym wszyscy. Szpitale mają pacjentów, a pozostałe kraje nie muszą wydawać milionów na infrastrukturę — mówi Marek Rydzewski.

Niemcy robią rozeznanie w Polsce, co na to płatnik, placówki medyczne oraz ich właściciele, czyli głównie samorządy. Jak twierdzą Marek Rydzewski oraz Marek Zygmunt z niemieckiego szpitala klinicznego w Greifswaldzie, po polskiej stronie brakuje zainteresowania i chęci. Nie jest tym zaskoczony Marcin Szulwiński, założyciel sieci szpitalnej Grupa Nowy Szpital. — Krajowe placówki walczą między sobą o pacjentów. Nie ma u nas czegoś takiego, jak skoordynowana opieka zdrowotna. Dlatego trudno mi sobie wyobrazić, że polscy lekarze będą wysyłać pacjentów do niemieckich lecznic. Samą inicjatywę uważam jednak za bardzo ciekawą — mówi Marcin Szulwiński.

Nie wszystkie polskie placówki zamykają się jednak na współpracę z zachodnimi. EMC Instytut Medyczny kooperuje z niemieckim szpitalem akademickim w Greifswaldzie. Lekarze prowadzą między sobą telekonsultacje, trwa wymiana personelu. W przyszłości placówki nie wykluczają też wspólnych inwestycji nad Wisłą. Wcześniej, bo jeszcze w tym roku, na każdej placówce EMC Instytut Medyczny pojawi się szyld niemieckiego szpitala, co ma być zachętą zarówno dla polskich, jak i zagranicznych pacjentów.

Zdaniem ekspertów, Ministerstwo Zdrowia na taką współpracę, jak i całą dyrektywę, patrzy nieprzychylnym okiem. Zdaniem Piotra Gerbera, prezesa EMC Instytutu Medycznego, wprowadzenie dyrektywy wiąże się przede wszystkim z groźbą utraty kontroli nad wypływem publicznych pieniędzy. — Z perspektywy branży unijne prawo to szansa na nowych pacjentów z zagranicy — mówi Piotr Gerber.

Szpitale, które wiążą z dyrektywą spore nadzieje, czekaprawdziwy tor przeszkód. Co zaskakujące, kłody pod nogi rzucać może sama UE. Wszystko przez publiczne pieniądze, pochodzące z unijnej czy ministerialnej kasy. W ciągu ostatnich lat polskie szpitale otrzymały miliardy, m.in. na sprzęt medyczny. Zdaniem Sławomira Neumanna, wiceministra zdrowia, fundusze te mogą być traktowane jako nieuzasadniona pomoc publiczna. Jeśli za takie zostaną uznane, szpitale nie będą mogły używać sfinansowanego przez nie sprzętu do leczenia pacjentów komercyjnych, do których zaliczają się zagraniczni.

— Razem z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów analizujemy przepisy — mówi Sławomir Neumann.