Najjaśniejsza pandemiczna gwiazda warszawskiej giełdy w ostatnich miesiącach nieco przygasła. Mercator Medical, który dzięki nadzwyczajnemu popytowi na rękawice ochronne notował od wybuchu pandemii rekordowe zyski i awansował do WIG20, jest obecnie wyceniany na giełdzie na 2,55 mld zł. W szczycie notowań w październiku ubiegłego roku było to nawet o 65 proc. więcej.
Na razie nie wiadomo, jak wyglądają wyniki Mercatora w drugim kwartale, w którym rok wcześniej wyniki wystrzeliły. Można jednak oczekiwać, że lepiej już było.
- Sygnalizowaliśmy już wcześniej, że ceny rękawic mają tendencję zniżkową. Tempo tych spadków nie jest jednolite w segmencie produkcji i dystrybucji, ale w obu przypadkach trend jest wyraźny, można powiedzieć coraz wyraźniejszy. W związku z oddawaniem nowych mocy w fabrykach rękawic w wielu krajach oraz zmianami w popycie wraz z wygasaniem pandemii nie należy się spodziewać jego zmian. Po kursie akcji widzimy, że inwestorzy tę sytuację raczej już jednak wycenili – mówi Witold Kruszewski, członek zarządu i szef finansów Mercatora.
Produkcyjne przetasowania
Mercator w pierwszym kwartale wygenerował 369 mln zł przychodów z produkcji rękawic w fabryce w Tajlandii.
- Ceny producentów również spadają, ale nie jest to jeszcze spadek bardzo znaczący – tymczasem niektórzy konkurenci podawali, że u nich chodziło o nawet 20 proc. Nam jak na razie zdecydowanie pomagają kontrakty długoterminowe ze stałą ceną, które formalnie obowiązują do początku 2022 r. Popyt na rękawice ogólnie spada, ale nie wiemy, jaki wpływ na rynek będą miały kolejne mutacje koronawirusa i czy szczepienia rzeczywiście pozwolą na wygaszenie pandemii. Oczekujemy też, że ceny nie wrócą już do poziomu sprzed pandemii, bo wzrosła świadomość wśród konsumentów i wiele branż oraz zwykłych ludzi będzie kupowało rękawice regularnie - mówi szef finansów Mercatora.

Spółka już wcześniej informowała, że przeznaczy 156 mln zł na budowę w Tajlandii kolejnej fabryki.
- Pierwsze linie produkcyjne powinny wystartować pod koniec tego roku. Nastawiamy się w fabryce nr 3 na produkcję grubszych rękawic do różnych zastosowań profesjonalnych, a nie produkcję tzw. mainstreamu. Na rękawicach specjalistycznych można uzyskać lepsze marże, więc oczekujemy, że mimo zwiększenia podaży na całym rynku nasze nowe moce będą w pełni wykorzystane. Wzrost mocy na globalnym rynku jest zresztą w tym momencie nieco niższy, niż oczekiwano - mówi Witold Kruszewski.
Dystrybucyjna obniżka
Tymczasem spadki cen bardziej wyraźne są w segmencie dystrybucyjnym. W pierwszym kwartale przyniósł on Mercatorowi 253 mln zł przychodów, czyli 45 proc. całości, bo część sprzedaży segmentu produkcyjnego trafia do własnej dystrybucji. Było to dwa razy więcej niż rok wcześniej.
- Nie da się płynąć pod prąd i nie obniżać cen w sytuacji, gdy więksi i mniejsi konkurenci dystrybucyjni w Europie obniżają ceny u siebie. Dlatego sprzedajemy po cenach rynkowych, by utrzymać klientów i budować swoją pozycję rynkową. Różne kategorie dystrybuowanych przez nas rękawic zachowują się przy tym również w różny sposób. Na przykład w przypadku rękawic winylowych spadki cen są bardzo istotne, bo rynek się nasycił i dla klientów końcowych te rękawice są dostępne od ręki. W przypadku rękawic nitrylowych jest – z naszego punktu widzenia - nieco lepiej, bo popyt wciąż nie jest w pełni zaspokojony - mówi Witold Kruszewski.
Mercator sprzedaje rękawice przede wszystkim w Polsce, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i w Niemczech. Podpisał także istotną umowę z klientem w Nowej Zelandii. Łącznie jego produkty trafiają na ponad 40 rynków.
- W dystrybucji będziemy się koncentrować na Europie Zachodniej - tam ceny są wyraźnie wyższe niż w Europie Środkowej i Wschodniej. Spory potencjał do wzrostu mamy też jeszcze w Rosji, gdzie nasz udział jest relatywnie niski. Jego zwiększenie wymaga jednak wdrożenia innej strategii niż w pozostałych krajach europejskich, bo po prostu przy tak dużej skali kraju trzeba mieć inne metody pracy – mówi szef finansów Mercatora.
Jeszcze w maju przedstawiciele Mercatora publicznie wypowiadali się dość optymistycznie o perspektywach wyników, ponieważ obserwowali wzrost wolumenów oraz tylko nieznaczne spadki cen. Teraz ich aktywność można traktować raczej jako tonowanie nastrojów, co z punktu widzenia akcjonariuszy należy uznać za niepokojące. Nie prognozowałem jeszcze wyników za drugi kwartał, ale można oczekiwać, że koniunktura w segmencie dystrybucji uległa pogorszeniu. W produkcji, która jest podstawą biznesu większości notowanych konkurentów Mercatora, ryzyko jest mniejsze, bo funkcjonuje się tam na długoterminowych kontraktach przy zamrożonych cenach. Z tego powodu spółki te - i ich giełdowe wyceny - nie są do końca porównywalne do Mercatora. Z kolei w przypadku Mercatora połowa biznesu to dystrybucja, w której handluje się po cenach spotowych, co w skrajnym przypadku rodzi ryzyko, że przy gwałtownym spadku cen rękawic trzeba będzie sprzedać je taniej od kosztów zakupu. Może to prowadzić do tego, że segment dystrybucji w niektórych kwartałach zacznie balansować na granicy rentowności.
Kosztowa poprawa
Ceny rękawic spadają, tymczasem ceny surowców, potrzebnych do ich wyrobu, w pierwszych miesiącach roku rosły.
- W czerwcu trend się jednak odwrócił i lateks syntetyczny jest o kilka procent tańszy niż miesiąc wcześniej. Oczekujemy, że w kolejnych miesiącach ceny surowców będą powoli spadać, więc jeśli chodzi o stronę kosztową, to sytuacja poprawia się. Nawet zresztą przy wysokich cenach nitrylu byliśmy w stanie generować wyższe marże w produkcji niż większość konkurentów – mówi Witold Kruszewski.
Mercator niedługo sfinalizuje „dywidendowy” skup akcji, na który przeznaczono 312 mln zł, ponosi również koszty budowy nowej fabryki. Na koniec marca gotówka netto miała jednak wartość 663,5 mln zł i jej nadwyżka czeka na zagospodarowanie.
- O kolejnych elementach strategii będziemy informować szczegółowo, gdy już coś konkretnego się wydarzy, nie zamierzamy zalewać rynku zapowiedziami. Pieniądze lokujemy tymczasem w bezpiecznych funduszach, cechujących się wysoką płynnością, pozwalającą na szybkie ich wycofanie w razie potrzeb inwestycyjnych. Celem jest to, by jak najmniej traciły na wartości przez inflację. Gdybyśmy chcieli osiągnąć wyższe od inflacji stopy zwrotu, musielibyśmy inwestować w akcje, a to uważamy za zbyt ryzykowne – mówi Witold Kruszewski.