Gdy wpadliśmy niedawno do Garu, zaintrygował nas wystrój wnętrza. Na pewno do ascetycznych nie należy. Szybki rzut oka na menu — jak na Warszawę, w miarę oryginalne. Sporo potraw polskich, ale także francuskich.
Restauracja Gar
GDZIE?
Restauracja Gar
ul. Jasna 10
Warszawa
Dawno nie jedliśmy śledzia, a ten się tam akurat reklamował, że ma prawie metr długości. Rozgorzała dyskusja, czy wliczono w to jego łeb. Dla wyciszenia nastrojów zamówiliśmy. Na wszelki wypadek wyciągnęliśmy linijki. Na stół wjechał wprawdzie bez łba, ale na postumencie z mlecza i poduszce z cebuli, kąpiąc się w oleju (32 zł). W kieliszki nalano włoskie białe wino Soave, 2006, Conte Barnardi (kiel. 17,5 zł). Śledź był dostojny smakowo i nietuzinkowy. W stosunku do Soave niestety — okrutny. Precz od stołu i już! Ratunkowo podano wódkę Wyborową. Ale śledź nadal musiał być nieźle rozsierdzony, bo na podniebieniu wypuścił gorycz. Zaproponowaliśmy, by spróbował schłodzoną Żołądkową Gorzką. Było dużo lepiej. Pojawiły się nawet miłe mu korzenne aromaty.
Charakterny koper
Dla odmiany poprosiliśmy o bardzo rzadko spotykany tatar z pomidora. A były w nim dwa: świeży i suszony. Do tego całe tatarskie towarzystwo: pokrojona drobno cebula, kiszony ogóreki — oczywiście — żółtko (39 zł). Zaskakująco dobra kombinacja smakowa! Kątem oka zauważyliśmy, że Soave bardzo się denerwowało, czy tym razem się uda. Nie chcieliśmy potęgować napięcia. Spróbowaliśmy. I było bardzo dobrze, zwłaszcza że po szarpaninie ze śledziem wino lepiej się do spotkania przygotowało. Było już dobrze schłodzone. Mieliśmy przejść do mięs, gdy zaintrygował nas w karcie inny potencjalny partner dla Soave: sandacz na biało z koprem włoskim (62 zł). Ale w kieliszki nalano nam białe hiszpańskie Cadidato 2006, Viura, Vino de la tierra de Castilla (kiel. 18 zł). Złośliwie komentowaliśmy, że wino na pewno się wyłoży na trudnym charakterze kopru.
Delikatny sandacz pojawił się w apaszce z sosu maślano-cytrynowego. Wyczuliśmy, że dla kurażu łyknął białego wina. Najpierw, wietrząc potencjalna klęskę, sprawdziliśmy Candidato z samym koprem. A tu było miło, z sandaczem też mnóstwo uśmiechów. Sympatycznie ze sobą współgrali, bez żadnych tam dominacji.
Różowe klimaty
Teraz już czekaliśmy, kiedy przyjadą żeberka pieczone na czarno (45 zł). Pojawiły się w gorącym, żeliwnym tygielku. Przed wejściem na wybieg wyraźnie długo się marynowały. Pełne orientalnych aromatów. Skosztowaliśmy — to naprawdę przeżycie smakowe. Rozglądaliśmy się w karcie win za kieliszkowym partnerem dla tych wspaniałości. Białe odpadały jedno po drugim.
Z czerwonymi też nie było lepiej. Nagle olśnienie — wypatrzyliśmy hiszpańskie wino różowe Valdelosfrailes Rosado (kiel. 24 zł). Natychmiast spróbowaliśmy. Prawie idealne. Coś trzeba było jednak zrobić, by było jeszcze lepiej. Nam tylko znanym sposobem szybko napowietrzyliśmy różowego kandydata. Nabrał właściwych manier i łagodności. Daliśmy żeberkom ponownie go spróbować. Z radości zaczęły cichutko śpiewać różową międzynarodówkę.
Smaki dzieciństwa
Poprosiliśmy, by deser był zdecydowanie polski. Podano kielich kisielu z żurawin (21 zł). Z boku stał dzbanuszek wiejskiej śmietany. Połączyliśmy bractwo ze sobą i zakręciliśmy. Smaki zapamiętane z dzieciństwa — coś wspaniałego.
W kieliszku pojawił się słodki kolega z Hiszpanii — Moscatel Oro, Torres, Penedes (kiel. 22 zł). Baliśmy się, że może coś przeszkodzi. Ale gdzie tam. Co Unia to Unia.
Ze słonecznej Italii
Soave, Conte Barnardi
To włoskie białe wino — schłodzone — świetnie pasowało do tatara z pomidora.
Staropolskim obyczajem
Kisiel żurawinowy — typowo polski deser stanowił godne zwieńczenie kolacji.
W przedwojennej kamienicy
Restaurację Gar znajdziesz w sąsiedztwie Filharmonii Narodowej, u zbiegu ulic Jasnej i Sienkiewicza.