Z dużej chmury mały deszcz. Tak w skrócie można podsumować ostatni przegląd naszego ratingu w agencji Moody's. Ocena Polski to wciąż „A2” — najwyższa u całej tzw. wielkiej trójki agencji ratingowych. Niestety, analitycy pokusili się też o cenzurkę dla perspektyw wiarygodności kredytowej, a te w sobotę spadły do negatywnych. Co znaczy, że w perspektywie kilku miesięcy bardziej prawdopodobne jest, że podąży za nimi także rating.





Polityka ponad gospodarką
Po tym jak niespodziewanie w styczniu Standard & Poor's (S&P) zdegradowała nas do niższej ligi z ratingiem BBB+ i negatywną perspektywą, wiele było głosów, że w kolejnej agencji zostaniemy potraktowani równie surowo. Tym bardziej że Moody’s już trzykrotnie ostrzegała obecną ekipę rządzącą, że jej plany i działania negatywnie odbijają się na wiarygodności kredytowej Polski.
Dlatego zdecydowana większość uczestników rynku była przekonana, że utrata stabilnej perspektywy jest przesądzona, a spora część zakładała, że spadniemy o jeden szczebelek na ratingowej drabinie. W przeciwieństwie do stycznia zmaterializowało się tylko pierwsze ryzyko. Problemy, jakie widzi w Polsce Moody's, są jednak bardzo podobne do tych, które wypunktowali analitycy S&P.
Co zdaniem specjalistów jest największym zagrożeniem? Kondycja publicznej kasy i to, że rząd solidnie popuści pasa. Szczególnie niepokojący dla gospodarki i finansów jest zaś pomysł odwrócenia reformy emerytalnej: powrót od poprzedniego modelu wypłaty świadczeń dla kobiet od 60. i mężczyzn od 65. roku życia. Mocno także zaakcentowano ryzyko pogorszenia klimatu inwestycyjnego w Polsce. Zdaniem Moody's, napływ kapitałumoże tamować nieprzewidywalna polityka. Zaś warunki do robienia biznesu u nas będą gorsze, bo wciąż niejasne jest, co nowa władza zrobi z kredytami walutowymi oraz jak rozstrzygnięty zostanie kryzys konstytucyjny.
Zdaniem ekspertów, to właśnie te dwie ostatnie sprawy, które wytknęła nam agencja, są obecnie najbardziej palącym problemem, który odbija się na notowaniach złotego i warszawskim parkiecie. Bank centralny i Komisja Nadzoru Finansowego nie zostawiły suchej nitki na pomysłach prezydenta na pomoc dla „frankowiczów”. Koszt przewalutowania miał sięgnąć dziesiątków miliardów złotych, co byłoby rujnujące dla całego sektora finansowego. Pomysł trafił więc do kosza, ale wola znalezienia nowego rozwiązania nie osłabła.
Moody’s martwi się też o stan finansów publicznych. I to pomimo że w ubiegłym roku udało się zbić deficyt sektora do najniższego od 2007 r. poziomu. Na analitykach nie zrobiło to większego wrażenia, bo hojne wyborcze menu zacznie pogłębiać dziurę budżetową dopiero w przyszłości, a już w przyszłym roku może nam się nie udać utrzymać deficytu w ryzach.
Łyżką miodu w beczce dziegciu może być to, że nieźle wygląda, zdaniem analityków, tempo wzrostu naszej gospodarki. W tym i przyszłym roku PKB urośnie po 3,5 proc. To zasługa Kowalskiego, który szerzej otworzy portfel, oraz krajowego biznesu, który będzie wciąż mocno eksportował, a dynamika wzrostu sprzedaży towarów i usług za granicę będzie szybsza niż importu.
Urzędowy optymizm
Zdaniem ekspertów, obniżka samej perspektywy to był najniższy możliwy wymiar kary, choć trudno uznać ją za dobre wieści. Na pewno jednak kamień z serca spadł ministrowi finansów.
— O ile samo podtrzymanie dobrej oceny polskiej gospodarki może być uznane za ocenę obiektywną i do zaakceptowania, zmiana perspektywy ratingu jest mocno polemiczna — mówił w sobotę na specjalnie zwołanej konferencji prasowej Paweł Szałamacha.
Jego zdaniem, zastrzeżenia do polityki wydatkowej rządu są nieuzasadnione, bo kasa, którą będzie nowa władza dosypywała obywatelom, znajdzie pokrycie w dochodach. Jak? Dzięki poprawie ściągalności podatków, w której fiskus widzi finansowanie dla programu 500+, obniżki wieku emerytalnego czy stawek VAT. Szef finansów mówi zaś, że nie zamierza „przykręcić śruby” w budżecie w odpowiedzi na krytykę ze strony analityków ratingowych.
— W pierwszym roku realizujemy program prorodzinny, pracujemy intensywnie nad odbudową dochodów własnych budżetu — wyjaśnia minister. Dlatego, zdaniem Pawła Szałamachy, realizacja obietnic będzie rozłożona w czasie. To, kiedy wejdą w życie, uzależnione od tego, jak szybko znajdzie się kasa na ich pokrycie. Dla ekonomistów jasne jest jednak, że o ile wydatki są pewne, to źródła dochodu w sferze poszukiwań. To zaś stawia pod znakiem zapytania całą ścieżkę ograniczania deficytu, którą resort zaplanował od 2018 r.
Dodatkowo ograniczony jest wpływ ul. Świętokrzyskiej na to, co stanie się z kredytami frankowymi czy patem wokół Trybunału Konstytucyjnego. Na razie Paweł Szałamacha jest dobrej myśli i nie spodziewa się kolejnych cięć ratingu podczas zaplanowanych na lipiec i wrzesień przeglądów. Ekonomiści zaś radzą nie fetyszyzować decyzji agencji ratingowych, bo to tylko jeden ze sposobów oceny krajów. Są jednak przekonani, że nie można tego lekceważyć, bo dla inwestorów to wygodny instrument do porównywania miejsc do lokowania kapitału, szczególnie na rynkach wschodzących. © Ⓟ
OKIEM EKSPERTÓW
Wyważona decyzja
MACIEJ RELUGA
główny ekonomista BZ WBK
W świetle metodologii agencji Moody’s decyzja naprawdę nie powinna być zaskoczeniem. Powody do obniżenia perspektywy są również jasne, więc wiemy, jakie działania rządu będą szczególnie monitorowane w najbliższych miesiącach. Po pierwsze, propozycje dotyczące ewentualnej pomocy „frankowiczom”. Po drugie, ewentualne obniżenie wieku emerytalnego, przy czym nie tyle sam wiek emerytalny, ale również konieczne warunki przechodzenia na emeryturę będą istotne w określeniu wpływu na gospodarkę i finanse publiczne. Po trzecie, budżet na 2017 r., który pokaże, na ile obietnice wyborcze są wypełniane i jak są finansowane. Data kolejnej oceny Moody’s jest we wrześniu, więc myślę, że również z tego powodu lepiej było poczekać na konkretne działania rządu. Zmiana perspektywy nie jest oczywiście dobrą informacją, ale ponieważ większość uczestników rynku była przekonana o gorszym scenariuszu, to reakcja rynku powinna być pozytywna.
Żółta karta dla rządu
JAN MAZUREK
Dom Maklerski Michael / Ström
Pogrożono nam tylko palcem obniżając perspektywę ratingu do negatywnej. Takiej właśnie decyzji się spodziewałem. Podobnie uważali gracze walutowi — kurs złotego umocnił się w ubiegłym tygodniu. Ocena ratingowa dla Polski w Moody’s jest dalej najlepszą ze wszystkich nadanych przez trzy agencje — byłoby z czego ścinać. Wątpię, czy polski rząd przejmie się żółtą kartką. Kształt ustawy o kredytach walutowych zapewne nie ulegnie zmianie, a sporom politycznym nie będzie końca.
Trybunał Konstytucyjny będzie dalej kością niezgody. Polityka socjalna, na którą nas nie stać, będzie kontynuowana, co zapewni rządzącym dobre notowania w sondażach. Ocena wiarygodności Polski będzie zależeć w największym stopniu od sytuacji gospodarczej, finansów publicznych i praworządności. Nad tym wszystkim trzeba ciągle pracować, inaczej sprawy wymykają się spod kontroli, na czym straci całe społeczeństwo.
Obniżka ratingu prawdopodobna
SEWERYN MASALSKI
zarządzający MM Prime TFI
W komunikacie Moody's uwagę zwracają czynniki, które mogą zdecydować o obniżce ratingu przy następnej rewizji: obniżenie wieku emerytalnego, podwyższenie kwoty wolnej i wprowadzenie programu 500+. Co ciekawsze, takim czynnikiem jest też utrzymanie pata konstytucyjnego. W związku z tym degradacja wydaje się bardzo prawdopodobna.
Interesujące jest też wskazanie silnych stron Polski: dotyczą one silnego wzrostu PKB w ostatnich latach, silnej konsumpcji i przewagi eksportu nad importem. Można to zinterpretować w ten sposób, że pozytywne czynniki to zasługa lub nieszkodzenie poprzednich rządów, zaś zagrożenia to efekt działań bieżącej władzy. Nie zapominajmy też, czego dotyczy ocena ratingowa: można powiedzieć, że jest to odpowiedź na pytanie, czy państwo polskie będzie w stanie za 10 lat spłacić obecnie zaciągane długi. Pamiętając o tym, faktycznie nie najlepiej prezentują się kolejne obietnice zwiększenia wydatków budżetowych i podważanie znaczenia instytucji krajowych i międzynarodowych.
Regionalne ratingowe ABC
Nie straciliśmy u Moody's oceny „A2”, która dla inwestorów oznacza, że jesteśmy dosyć wiarygodnym emitentem, a ryzyko, że przestaniemy spłacać odsetki od obligacji, jest niewielkie. Taki sam rating ma Słowacja, choć jego perspektywa jest lepsza od naszej, bo stabilna. Oczko wyżej ze stabilnym „A1” są Czesi i Estończycy. Gdyby analitycy zdecydowali się obciąć nam ocenę, wówczas zrównalibyśmy się z Litwą i Łotwą. Znacznie lepiej wypadamy wciąż na tle Bułgarii (Baa2) i Rumunii (Baa3) czy objętych ratingiem spekulacyjnym Węgrów (Ba1). Ci ostatni mają jednak pozytywną perspektywę i za chwilę mogą wrócić do wyższej ligi.