Muszynianka walczy o słowacką inwestycję

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2015-11-03 22:00

Woda miała popłynąć od sąsiadów rurociągiem, ale zamiast tego popłynęła skarga do UE. Producent myśli o odszkodowaniu.

Od kilku lat Polacy walczą o dobry wizerunek eksportowanej na Słowację i do Czech żywności, która spotyka się z falą zarzutów o fatalną jakość. Ich rządy wymyślają kolejne przepisy dyskryminujące importowane wyroby. Nie tylko eksporterzy mają jednak pod górkę, ale również inwestująca na miejscu Spółdzielnia Pracy Muszynianka, która już powinna rozlewać wodę ze swojego, słowackiego źródła. Nie może.

— Żeby się rozwijać, potrzebujemy nowych źródeł wody. Kupiliśmy więc spółkę na Słowacji, zainwestowaliśmy w rozpoznanie źródeł i zaplanowaliśmy budowę rurociągu, który będzie przesyłał wodę do polskiego zakładu, bo to odległość około 1,5 km — opowiada Ryszard Mosur, prezes Muszynianki.

Nad inwestycją producent Muszynianki pracował trzy lata. W lipcu zeszłego roku spółdzielnia złożyła ostatnie dokumenty, żeby otrzymać koncesję na wydobywanie wody. Wydanie decyzji przeciągało się, a w kilka miesięcy później słowackie władze zmieniły zapisy w konstytucji, które nie zezwalają na eksport wody wydobywanej z tamtejszych źródeł, jeśli nie jest ona rozlewana do opakowań na terenie tego kraju.

— Wybudowanie w tym miejscu rozlewni jest praktycznie niemożliwe. To teren zalewowy, nie ma tam infrastruktury drogowej itd. itp. Ponadto, biorąc pod uwagę odległość od już istniejącej rozlewni po stronie polskiej, nie ma to żadnego ekonomicznego sensu. Zainwestowaliśmy już kilkanaście milionów złotych, mieliśmy plany zatrudniania na Słowacji i rozwoju sprzedaży również na tamtym rynku, ale dziś mamy związane ręce — mówi Ryszard Mosur. Sprawa jest rozpatrywana na poziomie Komisji Europejskiej (KE).

— To potencjalne naruszenie traktatu o Unii Europejskiej, dotyczące zakazu ograniczeń ilościowych między państwami członkowskimi UE. Wymóg, aby woda źródlana wywożona poza granice słowackie była butelkowana, wyraźnie faworyzuje rodzime firmy, które posiadają na Słowacji własne rozlewnie. Uderza to tym samym w zagranicznych przedsiębiorców. Takie ograniczenie dyskryminuje przedsiębiorstwa spoza Słowacji zajmujące się eksploatacją i dystrybucją słowackiej naturalnej wody mineralnej — uważa Magdalena Piech, ekspert w departamencie prawnym Konfederacji Lewiatan.

Tym samym, jak zaznacza organizacja, Słowacja może łamać zasadę swobody przepływu towarów i niedyskryminacjina rynku wewnętrznym UE. Według Magdaleny Piech, obecnie trwa nieformalny dialog w tej sprawie między KE a Słowacją.

— Liczymy, że sprawę uda się zamknąć do końca roku. Rozważamy równocześnie ubieganie się o odszkodowanie od władz Słowacji — twierdzi prezes Muszynianki.

Magdalena Piech przyznaje, że słowackie działania wpisują się w widoczną w krajach członkowskich tendencję do ochrony rynku, a Polska, zdaniem Lewiatana, nie jest tu wyjątkiem. Ekspert przypomina o całkowitym zakazie reklamy aptek nad Wisłą (jedyny kraj UE), co ma ograniczać dostęp do rynku nowym graczom.