Na Catalyst wiele jest jeszcze do zrobienia

Kamil ZatońskiKamil Zatoński
opublikowano: 2024-09-30 17:34

Giełdowy rynek wtórny obligacji mógłby być większy i bardziej płynny, ale biorąc pod uwagę rafy, o jakie mógł się rozbić, to lepszy taki niż żaden.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

- Powstanie Catalyst dało impuls do powstania funduszy inwestujących w obligacje korporacyjne i domów maklerskich specjalizujących się w ofertach kierowanych do inwestorów indywidualnych. Przyciągnął także licznych emitentów, w tym tak dużych jak np. Orlen i KGHM – mówił Tomasz Bardziłowski, prezes Giełdy Papierów Wartościowych, otwierając debatę na 15-lecie rynku.

Jak podkreślił, z łączną wartością notowanych obligacji sięgającą 1,3 bln zł (gros to obligacje skarbowe, na korporacyjne przypada około 60 mld zł) i liczbą 135 emitentów jest największym rynkiem w tej części Europy.

- Oczywiście w porównaniu do wielkości gospodarki wciąż jest to dość niewielki rynek na tle rynków Europy Zachodniej – zaznaczył szef GPW.

Tomasz Bardziłowski zapowiedział, że częścią zaktualizowanej strategii, którą giełda ma przedstawić do końca roku, będzie plan zwiększenia liczby emitentów i wartości emisji, a także - co jest chyba największą bolączką – zwiększenie płynności obrotu.

- Stworzymy grupę roboczą, w ramach której będziemy rozmawiać o zwiększeniu płynności. Wsłuchamy się w postulaty środowiska – zadeklarował Tomasz Bardziłowski.

Przyklasnął temu Marcin Dąbek z domu maklerskiego Michael/Stroem, który uważa, że rynek Catalyst był traktowany po macoszemu przez poprzedni zarządu giełdy.

- Mimo że jesteśmy jednym z najaktywniejszych uczestników, to przez kilka lat nie udało nam się spotkać – mówił.

Zapełnić arkusz zleceń

Wśród postulatów zgłaszanych przez ekspertów najczęściej przewijał się ten o zwiększeniu roli banków, które miałyby animować rynek, a więc dokonywać transakcji wtedy, kiedy panuje na nim posucha.

- Jest właściwie tylko jeden bank [chodzi o PKO BP - red.], który obecnie jest w stanie animować - i to też nie wszystkie emisje - mówiła Izabela Sajdak, zarządzająca funduszami dłużnymi w BNP Paribas TFI.

Bez płynności nie ma dobrej wyceny - potwierdza Piotr Wochniak, dyrektor departamentu rynków finansowych w Banku Pekao.

- Potrzebne są umowy z animatorem lub market makerem, który byłby w stanie kwotować mniej płynne obligacje. To oczywiście kosztuje, ale tanio i dobrze niestety się wyklucza. Przydałoby się też ograniczenie liczby emisji jednego emitenta. Ich asymilacja uatrakcyjniłaby rynek z punktu widzenia banków - mówił ekspert Pekao.

Dla inwestorów zagranicznych rodzimy rynek obligacji korporacyjnych stałby się atrakcyjny, gdyby wystandaryzować produkt.

- Na rynku europejskim w standardzie EMTM zmieniają się cyfry, ale format dokumentów jest ten sam. Tymczasem w Polsce każdy bank czy dom maklerski ma swój format, czego inwestorzy zagraniczni nie rozumieją i nie mają czasu, aby wczytywać się w niuanse - mówił Marcin Dąbek.

- Współpracujemy w ramach grupy z kolegami z Londynu i z ich perspektywy dokumenty związane z emisjami na polskim rynku są pisane od Sasa do Lasa - na ich zrozumienie trzeba poświęcić zbyt dużo czasu. Dlatego przydałaby się standaryzacja, również pod kątem drobnych inwestorów, którym ułatwiłaby poruszanie się po rynku - mówi Izabela Sajdak.

Uczestnicy rynku życzyliby sobie też znacznie krótszej drogi prospektowej w KNF, która czasem zabiera osiem-dziewięć miesięcy, a nie miesiąc-dwa, jak np. w Luksemburgu, a także szybszej ścieżki rejestracji w KDPW (zamiast trzech dni są to dwa-trzy tygodnie od złożenia książki).

- Warto, by GPW wspólnie z KDPW popracowały nad automatyzacją wprowadzenia papierów wartościowych do obrotu – zwłaszcza jeśli są to kolejne, analogicznie emisje - mówił Michał Głowacki, partner w kancelarii Baker McKenzie.

Nauka nie poszła w las

Uczestnicy debaty nie byli natomiast zgodni, czy rynek jest przeregulowany.

- Część zmian wprowadzonych po 2018 r. [wówczas wybuchła afera GetBacku, stowarzyszenie poszkodowanych szacuje, że w jej wyniku 10 tys. osób straciło 2,5 mld zł – red.] poszła za daleko – utyskiwał Michał Głowacki.

- Regulacje wyłączyły z giełdy wiele nieprofesjonalnych podmiotów, dzięki czemu wzrosło bezpieczeństwo inwestowania w obligacje korporacyjne - uważa Marcin Dąbek.

Marcin Święcicki, kierownik zespołu transakcji samorządowych w PKO BP, również dostrzegł pozytywne skutki zaostrzenia regulacji.

- Nastąpiła selekcja emitentów, co skutkowało poprawą jakości rynku. Efekt? Większość emitentów przeszła suchą stopą przez pandemię i wojnę – odsetek niewykupionych obligacji jest stosunkowo niski – mówił Marcin Święcicki.

To dobra wiadomość dla inwestorów indywidualnych, którzy mieli na rynku nie zawsze dobre doświadczenia. Nie pomaga im brak powszechnych ratingów - stać na nie tylko największych emitentów, o których standingu finansowym i tak dużo wiadomo, bo zazwyczaj są to spółki z giełdowej elity. Mikołaj Stępniewski z Investors TFI wątpi, by nadawanie ratingów było możliwe ze względu na koszty w przypadku mniejszych emisji.

- Ocenę ryzyka warto usystematyzować i wyposażyć emisje w ratingi. Projekt Polskiej Agencji Ratingowej trochę się zakurzył, więc w nowym rozdaniu warto byłoby do niego wrócić - mówił Andrzej Bebłociński z Trigon Domu Maklerskiego.

- Od mniej więcej dwóch lat obserwujemy wzrost napływów do funduszy obligacji, głownie krótkoterminowych. Jeśli chodzi o obligacje korporacyjne, to wzrost aktywów i wzrost zainteresowania notujemy od 1-1,5 roku. Inwestorzy chcą skorzystać z wyższych stóp procentowych, z poprawy oferty, a także marż, które są konkurencyjne względem oprocentowania depozytów bankowych - mówi Izabela Sajdak.

- Zainteresowanie obligacjami ze strony inwestorów detalicznych jest duże. Często jak pracujemy nad emisjami prospektowymi, to zapisy zaplanowane na dwa tygodnie kończą się po dwóch dniach - mówi Michał Głowacki.

Zdaniem ekspertów dla drobnych inwestorów zainteresowanych obligacjami korporacyjnym najlepszym rozwiązaniem są właśnie fundusze, bo mają tam ekspozycję na portfel emitentów.

- Jeśli chodzi o inwestorów indywidualnych, to bezpośrednie inwestowanie w obligacje korporacyjne powinno dotyczyć inwestorów zamożnych, a ci drobniejsi z mniejszymi kwotami powinni inwestować w fundusze – bo trzeba mieć zdywersyfikowany portfel - uważa Marcin Dąbek.