W styczniu analitycy spierali się co do losów rynku akcji w 2022 r. Wielu z nich wskazywało lekkie spowolnienie hossy i jednocyfrowe dodatnie stopy zwrotu. Jastrzębia polityka banków centralnych, szalejąca inflacja i brzemienna w skutkach wojna w Ukrainie przekreśliła jednak prognozy wskazujące na wzrost głównych indeksów. Od początku roku S&P500 spadł o ponad 16 proc. i wszystko wskazuje na to, że jego zjazd potrwa jeszcze co najmniej kilka miesięcy.
Mocno hamuje też kwartalny wzrost PKB, zarówno w Polsce, jak i w Stanach Zjednoczonych. Debata specjalistów dotyczy więc teraz tego, czy i kiedy nastąpi recesja. Według Łukasza Jakubowskiego, zarządzającego TFI PZU, tego rodzaju dylemat nie jest istotny z perspektywy inwestora. Ważne są fakty, które wskazują, że PKB rośnie znacznie wolniej w stosunku do roku ubiegłego.
- Mieliśmy spore spadki na rynkach akcji, zarówno tych rozwiniętych, jak i w Polsce. Nastało takie środowisko makroekonomiczne, w którym wzrost PKB w ujęciu rok do roku będzie się obniżał z każdym kwartałem, aż do końca 2022 r. Z pewnością czeka nas spadek dynamiki wzrostu PKB w najbliższych kwartałach, podobnie jak przewidywanych zysków dla większości spółek - mówi Łukasz Jakubowski.
Ważna jest strategia
Bazując na dostępnych danych, inwestor powinien zająć pozycję odpowiednią do obecnych warunków giełdowych i spróbować przewidzieć, kiedy ulegną one zmianie. Na odbicie indeksów od dołka też należy się przygotować, chcąc zmaksymalizować płynące z niego korzyści. Zdaniem specjalisty inwestorzy mają trochę czasu, gdyż na hossę w 2022 r. raczej nie ma co liczyć.
- Zakładam, że słabsze otoczenie dla rynków akcji utrzyma się do końca 2022 r. Przez następne pół roku inwestorzy będą obserwować dane makroekonomiczne i raporty dużych spółek giełdowych i oceniać, na ile sytuacja jest gorsza, niż się spodziewali. Jeżeli okaże się, że spowolnienie gospodarcze nie jest tak bolesne, a ryzyko związane z łańcuchami dostaw i wojną w Ukrainie się zmniejszą, dołek na giełdach możemy zobaczyć nieco szybciej - mówi Łukasz Jakubowski.
Ten dość jasny obraz przyszłości mogą zaburzyć działania Kremla. Jeśli Federacja Rosyjska zdecyduje się zatrzymać dopływ gazu do państw europejskich, sytuacja pogorszy się na wszystkich rynkach. Dlatego przed zimą lepiej pozostać ostrożnym przy alokacji kapitału.
Jeżeli okaże się, że spowolnienie gospodarcze nie jest tak bolesne, a ryzyko związane z łańcuchami dostaw i wojną w Ukrainie się zmniejszą, dołek na giełdach możemy zobaczyć nieco szybciej.
- Jeśli Rosjanie odetną Europę od gazu, to będzie to negatywna wiadomość dla wszystkich rynków i gospodarek. Bessa, która już się zaczęła, potrwałaby wtedy znacznie dłużej niż kolejne sześć miesięcy. Nie jest to scenariusz podstawowy, ale na tyle groźny, aby się z nim jednak liczyć - dodaje Łukasz Jakubowski.

Trzymaj się planu
Scenariusz bazowy zarządzającego dzieli kolejne 12 miesięcy na dwie fazy. Pierwsza, trwająca mniej więcej do przełomu 2022 i 2023 r. będzie wiązała się z trudnymi warunkami na giełdzie. Dane makroekonomiczne oraz działania bankierów będą bujały wycenami i zwiększały ryzyko inwestycyjne, dlatego lepsza może się okazać alokacja defensywna.
- Do końca 2022 r. stawiałbym na sektory defensywne. W pierwszej kolejności na ochronę zdrowia, ale też na spółki z sektora dóbr konsumenckich podstawowych. W szczególności unikałbym akcji podmiotów z branży dóbr dyskrecjonalnych, czyli odzieżowej, meblarskiej oraz samochodowej. Neutralnie podchodzę natomiast do sektora IT, gdyż są w nim pewne obszary, które mają dobre perspektywy wzrostu - mówi Łukasz Jakubowski.
Wśród spółek informatycznych warto zwrócić uwagę na takie, które w modelu działalności przejawiają cechy nietypowe dla podmiotów technologicznych, jak niecykliczność i produkcja dóbr bardziej kluczowych dla odbiorców. Ich walory mogą być pożądane w ciągu najbliższych sześciu miesięcy.
- Ciekawym wyborem mogą być walory producentów oprogramowania usługowego (SaaS). Ich model biznesowy jest defensywny, dzięki czemu nie są skorelowane z całym sektorem. W listopadzie 2021 r. ich branża była handlowana w USA na poziomie 18 razy większym od przychodów. W tej chwili jest notowana 7 razy wyżej niż przychody. W porównaniu do fundamentów są to spółki bardzo tanie, a w 2023 r. może je wesprzeć koniunktura. Po ostatnich spadkach ich wycena będzie jeszcze bardziej atrakcyjna, gdy okaże się, że trend wzrostowy rentowności długoterminowych obligacji skarbowych zakończył się w czerwcu – dodaje Łukasz Jakubowski.
Wraz z końcem 2022 r. i sygnałami wskazującymi na odbicie od dołka indeksów warto powiększać pozycję o kolejne spółki z sektora technologicznego. Czarnym koniem mogą być wtedy również banki, szczególnie jeśli utrzyma się obecna wyprzedaż ich walorów.
- W przyszłym roku bardziej atrakcyjne staną się sektory uznawane za cykliczne. Po upewnieniu się, że bliski jest koniec dołka cyklu gospodarczego, zmieniłbym nastawienie i zaczął bardziej przyglądać się bankom czy producentom półprzewodników - przekonuje zarządzający.
Patrz na wschód
Ciekawym dodatkiem do portfela inwestycyjnego mogą być aktywa z rynku chińskiego. Jest to kraj, w którym inflacja utrzymuje się na dość niskim poziomie, a spowolnienie gospodarcze zdaje się zmierzać ku końcowi.
- Chińska gospodarka zaczęła szybciej spowalniać niż amerykańska i jest prawdopodobnie bliżej dołka cyklu, a w kolejnych kwartałach wzrost PKB w ujęciu r/r powinien przyspieszać. W przeciwieństwie do reszty świata, Chiny są w trakcie stymulowania, a nie schładzania swojej gospodarki. Nie ma tam mowy o podwyżkach stóp procentowych - mówi Łukasz Jakubowski.
Co ciekawe, w pierwszej kolejności zarządzający radzi lepiej przyjrzeć się obligacjom. Są one zarówno dobrym wyborem na czas obecnego spowolnienia gospodarczego, jak i na pierwsze tygodnie wzrostu. Po widocznej poprawie dynamiki PKB należy dopiero skłaniać się ku akcjom.
- W przeciwieństwie do zeszłego roku, akcje mają obecnie alternatywę inwestycyjną w postaci obligacji. Rentowność dziesięcioletnich papierów wynosi obecnie 5,8 proc. w porównaniu do zaledwie 1,8 proc. rok temu. Ponadto, w warunkach spowolnienia gospodarczego obligacje powinny przynosić dodatnie nominalne stopy zwrotu. Wydaje mi się, że z punktu widzenia miejsca w cyklu gospodarczym najpierw zobaczymy hossę na obligacjach, a dopiero potem na akcjach – dodaje Łukasz Jakubowski.