Na GPW będzie jeszcze gorzej

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2022-06-13 20:00

Kilkanaście do 20 proc. niżej widzą główne indeksy GPW analitycy. Powodów dalszej przeceny nie brakuje i w kraju, i poza nim.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • co analitycy myślą o wpływie odblokowania pieniędzy z KPO na warszawską giełdę
  • do jakich poziomów analitycy prognozują spadek indeksów WIG20 i WIG
  • z jaką rentownością obligacji można porównać obecną wycenę indeksu WIG i co z tego wynika dla GPW
  • dlaczego polityka amerykańskiego Fedu jest obecnie ważniejsza dla GPW od działań NBP
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Poniedziałek był kolejnym dniem spadków na warszawskiej giełdzie. Przecena dotknęła sektora bankowego, któremu ciąży perspektywa wprowadzenia wakacji kredytowych dla części klientów. Mimo wagi banków w głównych indeksach zbytnim uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że to przez sytuację kredytodawców GPW spowiła czerwień. W trakcie sesji zdarzało się, że w indeksach WIG20 i mWIG40 nie było żadnej spółki, której kurs nie byłby niżej niż w piątek. Przecena Allegro, CD Projektu czy CCC była większa niż PKO BP czy Pekao. Benefit Systems i Datawalk traciły więcej niż jakikolwiek bank zaliczany do średnich spółek.

WIG20 spadł w poniedziałek poniżej 1700 pkt, a mWIG40 nie utrzymał się powyżej 4000 pkt. Według Sobiesława Kozłowskiego, dyrektora departamentu doradztwa inwestycyjnego Noble Securities, realizuje się scenariusz, w którym WIG pod koniec 2022 r. lub na początku 2023 r. spadnie do 42 tys. pkt, a WIG20 do 1500 pkt. Równocześnie bowiem rentowności polskich 10-letnich obligacji skarbowych wzrosły z niespełna 7,2 do prawie 7,6 proc.

- 7-8 proc. rentowności obligacji traktowałbym jako ekwiwalent 1500 pkt. na indeksie WIG20. Dla przypomnienia, rentowności na obecnym poziomie były ostatnio w październiku 2008 r., a powyżej 8 proc. w grudniu 2001 r. – mówi Sobiesław Kozłowski.

Te daty to okres kryzysu po upadku Lehman Brothers i pękania bańki internetowej. Nie były to więc lokalne dołki, ale globalne bessy zainicjowane w Stanach Zjednoczonych.

Na spadek indeksu WIG do czterdziestu kilku tys. pkt wskazuje też Daniel Kostecki, dyrektor polskiego oddziału Conotoxii.

- Rentowność polskich obligacji to około 7,6 proc. Wskaźnik cena/zysk dla indeksu WIG to 8,5, co jest mniej więcej odpowiednikiem 11,7-procentowej rentowności obligacji. Zarazem jest to tylko trochę więcej niż rzeczywista rentowność obligacji, a ze względu na czynniki ryzyka nie jest to na tyle atrakcyjne, by przyciągnąć kapitał na rynek akcji. Dlatego indeksy GPW widzę coraz niżej. Tym bardziej że perspektywy dla spółek są kiepskie, bo jesteśmy na skraju stagflacji – wyjaśnia Daniel Kostecki.

Polityka NBP już w cenach

Ostatnia słabość polskich indeksów zbiegła się z informacjami zza oceanu. Z jednej strony był to raport ADP o dobrej kondycji rynku pracy, a z drugiej - niewiele, ale jednak wyższa od oczekiwań inflacja konsumencka. Te makroekonomiczne sygnały doprowadziły do spadków nie tylko na giełdach amerykańskich.

- Przez jakiś czas rynek próbował grać pod to, że Fed będzie zacieśniał politykę monetarną, ale gdy S&P500 czy Nasdaq Composite spadną o 20 proc., to się z tego wycofa, co pozwoli na odbicie na giełdach. Jest to jednak mało prawdopodobne. Ostatnie dane ADP i odczyty inflacji zmniejszają elastyczność Fedu do zera – uważa Sobiesław Kozłowski.

- Problemem dla GPW jest to, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, bo to rzutuje na wszystkie globalne aktywa. Można odnieść wrażenie, że amerykańskie giełdy już dużo spadły, ale gdy spojrzy się na to z punktu widzenia kilkunastoletniej hossy stymulowanej niskimi stopami procentowymi i luzowaniem ilościowym, to mogą spadać dalej. To jest kluczowy ciężar dla GPW, bowiem dalsze podwyżki stóp procentowych NBP oraz przeciągająca się wysoka inflacja w Polsce są już w cenach wielu polskich spółek. Jednak w wycenach spółek z WIG nie jest jeszcze ujęta długoterminowa zmiana trendów stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych oraz strefie euro, a przede wszystkim idąca za nimi długoterminowo niska globalna tolerancja wobec ryzyka. Jeżeli obecne spadki na amerykańskich giełdach zostaną pogłębione, to spadek WIG20 do 1500 pkt jest realnym scenariuszem. Szczególnie, że majowe odbicie na GPW nie było przekonujące i o wiele słabsze niż na innych giełdach. Gdyby Nasdaq przestał spadać, to można liczyć na to, że niskie wyceny, które już teraz cechują wielu spółek z warszawskiej giełdy, powoli będą przyciągać kapitał, zatrzymując bessę. Jeśli jednak jesteśmy w przededniu kolejnej fali spadkowej w Stanach Zjednoczonych, to nie ma na naszym rynku takiej siły, która nie dopuściłaby do ustanowienia nowych dołków obecnego trendu spadkowego – komentuje Łukasz Wardyn, dyrektor CMS Markets na Europę Wschodnią.

Przeceny na GPW nie powstrzymała nawet informacja o odblokowaniu Krajowego Planu Odbudowy (KPO).

- Z KPO jest jak z czekaniem na Godota. Miał być zatwierdzony już dawno, a w sierpniu i wrześniu miało nastąpić pierwsze transfery pieniężne. Obecnie premier mówi, że dojdzie do nich na przełomie obecnego i przyszłego roku – zaznacza Sobiesław Kozłowski.

Jeżeli obecne spadki na amerykańskich giełdach zostaną pogłębione, to spadek WIG20 do 1500 pkt jest realnym scenariuszem. Szczególnie, że majowe odbicie na GPW nie było przekonujące i o wiele słabsze niż na innych giełdach.

Łukasz Wardyn
CMC Markets

Specjalista uważa jednak, że pieniądze z KPO pomogłyby GPW.

- Inwestorzy zagraniczni, a oni odpowiadają za większość obrotów na GPW, zarabiają na dwóch czynnikach – kursach spółek i kursach walut. Jeśli złoty się umacnia, to potrzebują mniej złotych, by wymienić je na taką samą ilość euro czy dolarów – tłumaczy Sobiesław Kozłowski.

W tym kontekście, wymiana euro z KPO na złote wzmocniłaby rodzimą walutę, co byłoby pewnym stabilizatorem kursów na giełdzie.

Sobiesław Kozłowski zwraca jednak uwagę, że nie można nie dostrzegać innych czynników ryzyka – jak pogarszające się odczyty PMI na świecie i wojna bezpośrednio za naszą wschodnią granicą. Niepewne jest też to, co dalej z inflacją.

- Na razie nie widzę krajowych ani zagranicznych czynników pozytywnych, które pchnęłyby GPW do zmiany trendu. Pozostają zaś czynniki ryzyka – podsumowuje Sobiesław Kozłowski.

Sytuacja jest patowa

Daniel Kostecki do KPO nie przywiązuje większej wagi.

- KPO to kropla w morzu, która pomoże, jeśli inne czynniki nie pogorszą sytuacji – uważa Daniel Kostecki.

A na to ostatnie się właśnie zanosi. Daniel Kostecki wskazuje, że prezes NBP zasugerował, że cykl podwyżek stóp procentowych w Polsce zbliża się do końca, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych nabiera tempa, a w strefie euro dopiero ma się rozpocząć. To większe ryzyko dla kursu walutowego niż ewentualne korzyści z KPO.

- By to ryzyko zniwelować musielibyśmy stopy procentowe jeszcze bardziej podnosić, a przez to jeszcze bardziej zdołować giełdę. Jesteśmy w patowej sytuacji – podsumowuje Daniel Kostecki.