Zaraz po tym, jak w październiku 2020 r. został ogłoszony drugi lockdown, na giełdzie nastąpiła zaskakująca poprawa sentymentu wobec banków, której konsekwencją był wzrost notowań WIG. W ubiegły czwartek został ogłoszony wiosenny lockdown i już widać niewielką poprawę sentymentu do spółek GPW. Na to paradoksalne zachowanie warszawskiej giełdy zwraca uwagę Sobiesław Kozłowski, dyrektor departamentu doradztwa inwestycyjnego Noble Securities. Zastrzega, że sytuacja nie musi się rozwinąć tak, jak jesienią, ale jego zdaniem drugi kwartał 2021 r. może mieć niebagatelne znaczenie dla rozwoju sytuacji na GPW. Tym bardziej, że na przełomie marca i kwietnia nastąpiło pewne umocnienie złotego, a uruchomienie zapisów na szczepienia 40-latków zdaje się być punktem zwrotnym w walce z COVID-19.
Do tego na 13 kwietnia 2021 r. zostało przełożone posiedzenie izby cywilnej Sądu Najwyższego dotyczące walutowych kredytów hipotecznych. Zdaniem Sobiesława Kozłowskiego nie można wykluczyć, że nawet jeśli nie będzie szczególnie korzystne dla banków, to dam im impuls do wzrostu kursów, w konsekwencji tego, że wszyscy będą wiedzieli na czym stoją.
Zdaniem naszego rozmówcy ważniejsze jest jednak to, że do końca maja 2021 r. spółki giełdowe muszą przedstawić raporty za pierwszy kwartał obecnego roku.
- Przy okazji wyników za pierwszy kwartał spółki informują też o swoich odczuciach względem drugiego kwartału. Niektóre zarządy robią to bardziej wylewnie, inne oszczędnie, ale jakieś komentarze jednak się pojawiają. Może to być katalizator zmian preferencji inwestorów względem sektorów czy poszczególnych spółek. Mogą przerzucić się na spółki dla których rok 2021 będzie wydawać się szczególnie dobry, zwłaszcza te, które ucierpiały na pandemii i w związku z tym stosunkowo łatwo będzie im pokazać rosnące dynamiki wyników – komentuje Sobiesław Kozłowski.

Ucieczka od obligacji
Nasz rozmówca wskazuje, że hossa na NewConnect ewidentnie utknęła już we wrześniu 2020 r., ale nie da się tego powiedzieć o indeksie sWIG80, skupiającym małe spółki z głównego parkietu. Również obejmujący średnie spółki mWIG40 wyhamował dopiero niedawno. Oznacza to, że najlepiej radzą sobie spółki z mniejszym zaangażowaniem skarbu państwa i względnie dużym znaczeniem inwestorów indywidualnych. Małe spółki wiele dobrego mogły już jednak zdyskontować swoimi wycenami, a nie można jednak wykluczyć, że również WIG20 pozytywnie zaskoczy.
- W ujęciu globalnym mocno rosną rentowności obligacji skarbowych. To widać w Stanach Zjednoczonych, Niemczech i Polsce. Oczywiście skala jest różna, ale zjawisko to ma kilka implikacji. Wzrost rentowności, czyli stopy wolnej od ryzyka, powoduje spadek wycen spółek, zwłaszcza w segmencie tzw. spółek wzrostowych. Dlatego widzimy pewną zadyszkę na Nasdaqu i zmianę sentymentu w kierunku spółek value, w tym przemysłowych. Wydaje się, że ta rotacja przełoży się na rynki wschodzące, w tym Polskę. Z drugiej strony, wzrost rentowności sprawia, że stopy zwrotu funduszy dłużnych są pod presją. To może zniechęcać do tej klasy funduszy i zachęcać do szukania alternatywnych rozwiązań – tłumaczy dyrektor departamentu doradztwa inwestycyjnego Noble Securities.
Jego zdaniem ta ostatnia kwestia może skutkować napływem nowego kapitału na rynek akcji, niekoniecznie od razu przez fundusze akcyjne, ale choćby przez mieszane. Według naszego rozmówcy jest przy tym mało prawdopodobne, że zawiedzeni wynikami funduszy obligacji w ogóle zrezygnują z inwestowania w fundusze i zaparkują pieniądze na depozytach bankowych.
- Argumentem, który dotychczas nie był podnoszony, a zaczyna się pojawiać, jest wprowadzenie opłat za ponadprzeciętne depozyty. Niewielki odsetek klientów banków ma takie salda, do tego część z nich ma portfele zdywersyfikowane na różne klasy aktywów. Ale część trzyma pieniądze wyłącznie na lokatach lub w funduszach dłużnych. Depozyty gospodarstw domowych to ponad 1 bln zł, czyli ponad 1000 mld zł. Aktywa funduszy akcyjnych to niespełna 30 mld zł. Gdyby więc napływy do funduszy akcyjnych wynosiły 500 mln zł miesięcznie, byłaby to dla nich kwota gigantyczna, a z perspektywy odpływów z depozytów bankowych niezauważalna – wyjaśnia Sobiesław Kozłowski.
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że takie napływ mogłyby zmienić optykę niektórych zarządzających funduszami. Na małych spółkach łatwiej im wypracowywać wysokie stopy zwrotu, ale w historii GPW kilkukrotnie zdarzały się sytuacje, gdy okazywało się, że kosztem tych stóp zwrotu jest pułapka płynnościowa – niełatwo jest sprzedać większy pakiet akcji małej spółki bez obniżenia jej kursu.
Średniaki to najlepsza opcja
Sobiesław Kozłowski podkreśla, że w kwestii alokacji wiele może zależeć od sytuacji konkretnych funduszy – ich wielkości i strategii TFI, które nimi zarządzają.
- Tankowcem steruje się inaczej niż motorówką – podkreśla dyrektor departamentu doradztwa inwestycyjnego Noble Securities.
Dodaje, że kompromisowym rozwiązaniem mogą być spółki z indeksu mWIG40, mające zalety zarówno blue chipów, jak i małych spółek.
- Bilans ryzyka i szans przemawia na rzecz indeksu wWIG40. Alokacja 50 proc. w mWIG40 i po 25 proc. w WIG20 i sWIG80 wydaje się być z grubsza kompromisowa – podsumowuje Sobiesław Kozłowski.