Kurs giełdowych kontraktów na miedź podskoczył w ostatnich tygodniach do 11 tys. USD za tonę, najwyższego poziomu w historii. Inwestorzy od kilku miesięcy grają pod wzrost popytu, związany z transformacją energetyczną oraz spadek podaży, wynikający z trudnej sytuacji finansowej największych producentów.
Na początku 2024 r. huty w Chinach, państwie będącym jednocześnie największym wytwórcą i konsumentem miedzi na świecie, zaczęły zapowiadać rychłe zmniejszenie dziennej produkcji. Narzekały na wysokie koszty zakupu rudy, kluczowego surowca i przekonywały, że nie mogą dłużej sobie pozwolić na działalność przy marżach bliskich zeru.
Mimo że nic od tego czasu się nie zmieniło, a ruda nadal jest trudno dostępna, średnia dzienna produkcja miedzi w Chinach jest na poziomie bliskim rekordu wszech czasów, podaje Bloomberg. Podaż nie uległa jakiemukolwiek zmniejszeniu względem początku roku, a apetyt gospodarki Chin na miedź nie urósł, więc coraz więcej metalu pojawia się na szerokim rynku.
Jak przekonują eksperci, nie należy się już spodziewać problemów chińskich hut, bo te znalazły sposób na drogą rudę. Korzystają ze złomu, porzuconych garnków, rur czy przewodów, które przekształca się w blistry, czyli półprzetworzoną wersję metalu stanowiącą substytut rudy i świetnie nadającą się do wytworzenia miedzi. Ponadto muszą działać nawet przy niższych marżach, bo zależy im na utrzymaniu udziału w rynku.
Zmiana narracji znalazła odzwierciedlenie w cenach. Kurs miedzi w ciągu ostatniego tygodnia spadł o 4 proc. Obecnie wynosi 10,4 tys. USD za tonę, więc tym roku nadal jest 21 proc. nad kreską, ale może mieć problem z dalszym wzrostem, jeżeli nadpodaż w Chinach będzie kontynuowana.