Z efektami kolejnego spotkania w ramach Konferencji Międzyrządowej — na szczeblu ministrów spraw zagranicznych w Neapolu — jest jak z osławioną szklanką wody. Widzi się ją w połowie pełną albo w połowie pustą.
Niewątpliwym przełomem jest fakt, że po długim okresie wyczekiwania, podczas którego karmiono opinię publiczną enigmatycznymi deklaracjami, 25 pań-stw wreszcie wyraziło swoje opinie w sprawie zasad podejmowania decyzji w poszerzonej Unii. Efekt — większość, zdaniem ministra Włodzimierza Cimoszewicza jest ich aż 18, skłonna jest zmienić projekt Konstytucji UE zaproponowany przez Konwent. W ten sposób kraje te otwarcie występują przeciwko zasadzie podwójnej większości, którą forsują Niemcy i Francja. Po zaniechaniu karania obu tych państw za przekroczenie deficytu budżetowego, zmienił się na ich niekorzyść klimat polityczny w Unii.
Niespodzianką okazała się postawa Wielkiej Brytanii. Minister Jack Straw otwarcie poparł propozycję odłożenia aż do roku 2009 decyzji w sprawie utrzymania, lub nie, zasad głosowania z Nicei. Co więcej — informację, że taka jest wola większości, upublicznił na konferencji prasowej. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Przewodniczący obradom Franco Frattini, szef dyplomacji włoskiej, szybko temu zaprzeczył, twierdząc, iż jest... dokładnie odwrotnie.
Polityczne i dyplomatyczne przepychanki potrwają co najmniej do 8 grudnia, kiedy to w Brukseli odbędzie się ostatnie spotkanie szefów dyplomacji przed szczytem Rady Europejskiej (12-13 grudnia), poświęcone dyskusji nad kształtem Traktatu Konstytucyjnego. Już dziś jednak trzeba przyznać, że atmosfera wokół Nicei się ociepla, a polska strategia twardego kursu zaczyna przynosić efekty.