Duże oferty
prywatyzacyjne długoterminowo były z reguły dobrą inwestycją
Czy warto kupić akcje w ofercie pierwotnej prywatyzowanej spółki podczas apogeum rynkowych zawirowań? Większości inwestorów odpowiedź może wydawać się oczywista: nie. Jest duża szansa, że na rynku wtórnym będzie można dokupić papiery taniej. W przeszłości to już się udawało. Trzeba jednak pilnie śledzić notowania i mieć szczęście, by złapać rynkowy dołek. W przypadku kursów większości prywatyzowanych spółek przejściowa niemoc notowań nie była przy tym bardzo duża. Dla inwestorów, a nie graczy o ryzykanckim zacięciu, udział w ofercie pierwotnej spółek ze stajni MSP często okazywał się bardzo dobrym posunięciem.
Przyjrzeliśmy się stopom zwrotu, jakie osiągnęli inwestorzy, którzy kupili akcje największych prywatyzowanych spółek na rynku pierwotnym i trzymają je do dziś. Pomijamy przy tym debiuty z raczkującej GPW, gdy inwestowała na niej garstka osób. Świat mocno się zmienił, a do rynku kapitałowego w pełnym tego słowa znaczeniu dużo nam jeszcze brakowało. Wyniki naszej analizy mogą wzbudzić zdziwienie, zwłaszcza giełdowych nowicjuszy. Na przykład nurkujący wraz z notowaniami miedzi kurs KGHM (w rok oddał 85 proc.) budzi grozę. Rynkowa cena akcji zrównała się już praktycznie z ceną emisyjną sprzed 11 lat (19,5 zł, a dla drobnych graczy 19 zł). Ci, którzy wzięli wtedy udział w IPO i przegapili zeszłoroczny szczyt hossy, na sprzedaży walorów nie wyszli jednak tylko na zero. Dzięki dywidendom są tak naprawdę ponad 200 proc. nad kreską, nie licząc nawet możliwego reinwestowania wypłaty z zysku.
Kryzys narasta kilka lat. Potem następuje krach na światowych giełdach, a rosyjskie indeksy tracą w jeden dzień 20 proc. Wprowadza się plan ratunkowy, ale nie pomaga on zbyt wiele. George Soros stwierdza załamanie finansowe, a giełda w Moskwie zostaje czasowo zamknięta. Brzmi znajomo? Przecież tak już było przed dziesięcioma laty. W takich właśnie realiach dochodziła do skutku oferta pierwotna prywatyzowanej w 1998 r. Telekomunikacji Polskiej. A przypominający opisem obecną sytuację kryzys nazywał się "rosyjski".
Abstrahując od przyczyn obecnego krachu, warto spojrzeć w przeszłość. Tak jak dziś inwestorzy bardzo boją się wzięcia udziału w IPO Enei, tak przed dziesięcioma laty zastanawiali się nad kupnem w ofercie pierwotnej akcji TP. Ci, którzy nie spanikowali, są obecnie około 60 proc. na plusie. I to mimo szalejącej bessy. Czy to satysfakcjonujący zarobek w tyle lat? Każdy musi jednak odpowiedzieć sobie sam. Na pewno lepiej było wyjść z akcji TP półtora roku po debiucie. Podczas hossy internetowej akcje można było sprzedać z zyskiem 150 proc.
Enea na hossę energetyczną na razie liczyć raczej nie może. Jednak oprócz trudnego giełdowego startu ma jeszcze jedną wspólną cechę z TP — jest spółką defensywną. Takie firmy rynkowej dekoniunktury bać się nie powinny. Poza tym — przejęcie kontroli nad TP przez France Telecom w drugim etapie prywatyzacji dało spółce drugie życie i nową jakość zarządzania czy know-how. Enea tymczasem ma właśnie (w przyszłym roku) pozyskać inwestora branżowego.
Z największych i najgłośniejszych IPO prywatyzowanych spółek żaden inwestor nie liczy strat nawet dziś (pomijając zmianę wartości pieniądza w czasie). Uczestnicy budzącej emocje oferty Banku Handlowego z 1997 r. po 70-procentowej rocznej przecenie walorów mają
obecnie wciąż około 100 proc.
zarobku do zrealizowania. W przypadku IPO Banku Pekao z lata 1998 r. jest to ponad 200 proc., a PKO BP z listopada 2004 r. — blisko 50 proc. Dwucyfrowe stopy zwrotu utrzymuje PGNiG (24 proc.) i Orlen (48 proc.). Jedyną miliardową ofertą na minusie jest Lotos (po trzech latach ponad 30 proc. straty). Wśród mniejszych spółek jest już większe zróżnicowanie. Po blisko czterech latach uczestnicy IPO Zelmera są około 140 proc. na plusie, a WSiP — blisko 70 proc. Tymczasem ci, którzy uwierzyli w Ruch, są po prawie dwóch latach ponad 40 proc. pod kreską. Blisko połowę od ceny emisyjnej straciły na wartości w cztery miesiące akcje tarnowskich Azotów. Nie opłaca się więc brać ofert prywatyzacyjnych w ciemno. Szczególnie w ostatnim czasie trzeba wykazać się wyczuciem rynków i trendów na nich panujących. Kluczowa jest atrakcyjna cena emisyjna.
Adrian Boczkowski
PKO BP: cierpliwi akcjonariusze wciąż są na plusie
Zysk inwestorów, którzy przed czterema laty kupili w ofercie publicznej akcje PKO BP i trzymają je do dziś, wynosi ponad 40 proc. Takich inwestorów jest zapewne niewielu, bo "po drodze" papiery banku można było sprzedać po cenie nawet 55 zł, co z dywidendami dałoby około 200-procentowy zysk.
Akcje PKO BP zadebiutowały na GPW w listopadzie 2004 r. W ofercie publicznej inwestorzy indywidualni mogli je kupić po 19 zł, pozostali — po 20,5 zł. Zachęt było wiele. Zaoferowano tzw. lokatę prywatyzacyjną, dzięki której papiery przyznawane były bez redukcji i z dodatkowym dyskontem. Lokata rozeszła się w kilka godzin. Ci, którzy przetrzymali walory rok, otrzymali premię w postaci 1 akcji za każde 20 posiadanych. Później bank co rok dzielił się z akcjonariuszami sowitą dywidendą. Na akcję wypłacono kolejno 1 zł, 0,8 zł, 0,98 zł i 1,09 zł.
42
proc.Tyle wynosi całkowita stopa zwrotu z inwestycji w akcje PKO BP, dokonanej
w ofercie pierwotnej w 2004 r. Uwzględnia cenę
zakupu równą 19 zł (tyle płacili inwestorzy indywidualni), reinwestycję dywidend (przeznaczenie ich na zakup akcji PKO BP), a także premię w postaci 1 akcji przyznanej po roku za każde przetrzymane 20 papierów.
24,50
zł Tyle wyniósł kurs akcji PKO BP na zamknięciu pierwszej sesji na GPW. Wczoraj w trakcie sesji poziom ten został przebity w dół. Finisz był nieco lepszy.
Telekomunikacja Polska: najlepiej było sprzedać w 2000 roku
To była jedna z największych ofert w całym regionie (3,2 mld zł). Drobny inwestor, który kupił akcje w IPO przed 10 laty i nie sprzedał ich do dziś, może odebrać zysk 64 proc. Pokus było wiele. Najlepiej było sprzedać akcje w marcu 2000 r. Cały miesiąc utrzymywał się rekordowy kurs. Wobec ceny emisyjnej można było w zaledwie półtora roku zyskać nawet 160 proc. Po trzech miesiącach od debiutu można było zrealizować ponad 70 proc. zysku, a po kolejnych pięciu — 100 proc.
Łatwo można było zwątpić w zarobek i poddać się ponurym nastrojom kryzysu rosyjskiego czy brazylijskiego, choć cena emisyjna uchodziła za zaskakująco niską. Choć kurs cały czas był powyżej ceny emisyjnej, to na przełomie listopada i grudnia 1998 r. prawie jej dotknął. Bardzo duże obroty notowano przy tym na pierwszych sesjach, co wskazywało na szybką realizację około 10 proc. zysku.
64
proc.Tyle na plusie są wciąż drobni inwestorzy, którzy objęli akcje TP w IPO z jesieni 1998 r.
14,5
zł Tyle płacili inwestorzy indywidualni za akcję TP w ofercie pierwotnej. Instytucje musiały dołożyć 70 gr do każdego waloru.
KGHM: najlepsze wyniki dała dziesięcioletnia inwestycja
W dniu debiutu (10 lipca
1997 r.) kurs skoczył o 24 proc.,
licząc od ceny emisyjnej dla drobnych inwestorów.
Jesienią 1997 r. kurs zaczął jednak szybko spadać wraz ze światową dekoniunkturą. Gracze cięli straty, które w dołku zbliżyły się do 50 proc. Powrót do ceny emisyjnej nastąpił dopiero w 1999 r., a po bessie z początku bieżącej dekady — w 2003 r. Cierpliwość akcjonariuszy mogą nadwyrężać też ogromne spadki kursu z ostatnich tygodni, które zniwelowały wspinaczkę kursu do góry. W 2007 r. można było osiągnąć ponad 600 proc. zysku.
216
proc. Tyle wynosi stopa zwrotu (z dywidendami) drobnego inwestora, który kupił akcje w IPO i trzyma je do dziś.
19
zł Tyle inwestorzy indywidualni płacili w ofercie z 1997 r. za akcję KGHM. Cena dla instytucji była wyższa o 1 zł.
PGNiG: długodystansowcy mogą cieszyć się dywidendą
Inwestorzy, którzy kupili akcje PGNiG w ofercie pierwotnej sprzed trzech lat (była war
ta blisko 2,7 mld zł) i nie pozby-
li się ich jeszcze, są 24 proc. na
plusie. Mogą się jednak czuć zawiedzeni. W pierwszym dniu notowań ich portfele urosły o blisko 28 proc. Redukcja zapisów, mimo dużej oferty, znacznie przekroczyła 90 proc. Przed rokiem gracze mogli zrealizować 100 proc. zysku, nie licząc dywidend. Kurs powrócił jednak w połowie września tego roku do ceny emisyjnej, a obecnie jest około 10 proc. powyżej. Długodystansowców wsparły dywidendy.
24
proc. Taka stopa zwrotu pozostała uczestnikom IPO PGNiG po rocznej bessie, jeśli nie sprzedali jeszcze walorów.
2,98
zł Taka była cena emisyjna akcji PGNiG w 2005 r.
ZA Tarnów: nie było nawet okazji, by wyjść na zero
To ostatni debiutant ze stajni resortu skarbu. Oferta chemicznej spółki, która pojawiła się 30 czerwca tego roku, spotkała się z bardzo dużym odzewem drobnych graczy. Cena emisyjna okazała się wysoka, a emisję ratowały spółki kontrolowane przez MSP. Inwestorzy, którzy uwierzyli w natychmiastowy zysk przy ofertach prywatyzowanych spółek, srodze się zawiedli. Nie mieli okazji nawet wyjść na zero. W niecałe cztery miesiące kurs spadł o połowę. Inwestorzy mogą się pocieszać, że KGHM, zanim przyniósł sowite zyski, również mocno zanurkował.
48
proc. O tyle spadł kurs spółki, licząc od ceny emisyjnej.
19,5
zł Tyle płacili inwestorzy za papiery Azotów w czerwcowej ofercie pierwotnej.




