Małgorzata Rdest to drobna blondynka zafascynowana motoryzacją, sportem kojarzonym raczej z męską częścią społeczeństwa. Przyznaje, że była to miłość od pierwszego okrążenia. W jej rodzinie nie było tradycji motoryzacyjnych ani wyścigowych, to hobby wynikło z jej wewnętrznej potrzeby.
– Od dziecka fascynowały mnie prędkość, technika, precyzja – choć sama jeszcze nie wiedziałam, dokąd mnie to zaprowadzi. Pierwszy gokart… wygrałam w zakładzie z tatą. To była bardziej zabawa niż plan na życie, ale wtedy właśnie poczułam coś, czego nie potrafię porównać z żadnym innym uczuciem. Od tamtej chwili sama szukałam możliwości, zgłębiałam temat, wsiąkałam w ten świat coraz bardziej – mówi Małgorzata Rdest, kierowca wyścigowy i wiceprezes firmy EMKA.
Jako Gosia Rdest szybko zaczęła odnosić sukcesy, m.in. w mistrzostwach Europy i świata oraz startach na torach od Spa po Dubaj. Zdobyła m.in. tytuł mistrzyni Polski w kategorii KF 2 Międzynarodowych Kartingowych Mistrzostw Polski 2010/2011, Puchar Jesieni Italia w 2011 r., Puchar Motocaina Cup w 2011, zwyciężyła w wyścigu mistrzostw Europy GT4 na torze Hungaroring w 2018.
Sport motorowy ukształtował jej charakter.
– Otworzył mi świat – dosłownie i metaforycznie. Dał mi obycie, nauczył samodzielności i odwagi. I choć to droga pełna wyrzeczeń, wiem, że od początku był to mój kierunek. Wyścigi to nie tylko pasja – to całe moje życie. Od najmłodszych lat tor był dla mnie miejscem, w którym czuję się naprawdę sobą – przyznaje przedsiębiorczyni.
Na pełnym gazie
Bez tego sportu nie wyobraża sobie życia. Pociąga ją w nim przede wszystkim element rywalizacji i intensywność. Kocha go również za możliwość doskonalenia się i przesuwania własnych granic. Poza tym wyścigi samochodowe nauczyły ją pokory, koncentracji i działania pod presją.
– W motorsporcie liczy się każdy detal – decyzja, manewr, reakcja. Tutaj nie da się niczego odpuścić. Nauczyłam się odwagi, dyscypliny i konsekwencji. Ogromną satysfakcję daje świadomość, że udało się, po miesiącach ciężkiej pracy, osiągnąć coś, co jeszcze chwilę temu wydawało się niemożliwe. I choć może to zabrzmieć paradoksalnie – to właśnie na torze, w tej pełnej napięcia atmosferze czuję największy spokój. To jedyne miejsce, gdzie potrafię się naprawdę wyłączyć i zniknąć z codzienności – mówi Małgorzata Rdest.
Podczas wyścigów priorytety się przestawiają, a czas inaczej płynie. Łączenie pasji z życiem codziennym jest dla niej, jako sportowca, trudne.
– Często po powrocie z weekendu wyścigowego poniedziałki są dla mnie emocjonalnie ciężkie – czuję się zagubiona, oderwana od rzeczywistości, rozbita, smutna. Wracam do świata, w którym już nie ma tego skupienia, tej adrenaliny, tej pełnej kontroli – i potrzebuję chwili, żeby znów się przestawić. To cena za życie, które kocham – przyznaje wiceprezes.
Nie zawsze jest łatwo
W jej karierze sportowej nie brakuje niebezpiecznych momentów. Najtrudniejszym było złamanie stopy podczas kwalifikacji na torze Zandvoort. Pojawił się ogromny ból i bezsilność. Wyniosła jednak z tego doświadczenia pewną lekcję – każde ciało ma swoje granice. Innym niebezpiecznym momentem było dachowanie w deszczu na Red Bull Ringu. Bywały też uślizgi na wysokich prędkościach – zawsze udawało się jej wyjść z nich bez szwanku. Na szczęście pamięta również miłe chwile. Każdy wyścig zostawia po sobie coś wyjątkowego, ale ze szczególnym sentymentem wspomina dwa momenty i to z różnych powodów.
– Pierwszy to 24-godzinny wyścig w Dubaju – niesamowite doświadczenie pod każdym względem. To było fizycznie i mentalnie ekstremalne wyzwanie. Ale właśnie dzięki zaufaniu i współpracy w zespole udało się nam wygrać kwalifikacje, a potem cały wyścig. Ten sukces smakował szczególnie, bo był okupiony ogromnym wysiłkiem i perfekcyjną pracą zbiorową. Drugi to wyścig serii GT4 na torze Brands Hatch, który był jak jazda po linie. Startowaliśmy na slickach w deszczu – ryzyko ogromne, ale tor zaczął przesychać, a strategia, którą przyjęliśmy, zadziałała perfekcyjnie. To był wyścig z serii tych, gdzie trzeba zaufać przeczuciu i iść va banque. I wygraliśmy – opowiada kierowca wyścigowy.
Jest miejsce i czas na wszystko
Jej życie to nie tylko motorsport – musi balansować między realizacją pasji, rodziną i prowadzeniem firmy. Od listopada 2021 r. pełni funkcję wiceprezesa rodzinnej firmy EMKA działającej w branży gospodarki odpadami medycznymi, a także dwóch pozostałych spółek – EMKA Oil (odbiór, transport i recykling oleju spożywczego) i EMKA-Trans (wynajem autokarów i busów). Co prawda motorsport i biznes rodzinny to dwa światy, ale Małgorzacie Rdest udało się je połączyć.
– Motorsport to nie tylko pasja, lecz także droga życia, która ukształtowała mnie jako człowieka, liderkę, matkę i przedsiębiorczynię. Każdego dnia balansuję między ekstremalną prędkością i strategicznym planowaniem, między hełmem i spotkaniami zarządu, między startem wyścigu i odprowadzaniem córki do żłobka – mówi przedsiębiorczyni.
Jej zdaniem tor wyścigowy i prowadzenie biznesu mają ze sobą zaskakująco dużo wspólnego.
– Na torze wyścigowym nauczyłam się błyskawicznego podejmowania decyzji, przewidywania kilku scenariuszy i kontrolowania emocji w stresujących sytuacjach. To też umiejętność szybkiej adaptacji – w kilka sekund trzeba przemyśleć strategię od nowa. Biznes działa podobnie: nawet najlepszy plan może się zmienić pod wpływem zewnętrznych warunków – mówi Małgorzata Rdest.
Z kolei doświadczenie nabyte w firmie pomaga jej na torze. Nie chodzi jednak o ściganie się i jazdę samochodem, lecz wszystko poza tym – na przykład rozmowy z partnerami i prowadzenie negocjacji. Doświadczenie biznesowe pomaga również pozyskiwać sponsorów i budować wartościowe relacje. Jak przyznaje, motorsport uczynił ją lepszą przedsiębiorczynią i matką przede wszystkim dlatego, że nauczył ją przekraczania własnych granic.
– Daje mi energię i świeże spojrzenie na biznes, a prowadzenie firmy pozwala mi realizować większe cele – zarówno środowiskowe, jak i społeczne. Te dwa światy wzajemnie się napędzają. Jeśli nie odnosiłabym sukcesów w biznesie, to i na torze nie byłoby wyników – tylko stres i rozczarowania. A gdybym nie jeździła, brakowałoby mi czegoś wewnętrznie – i nie mogłabym z taką autentycznością przekazywać mojej córce wartości, które płyną z pasji, determinacji i działania w zgodzie ze sobą – mówi Małgorzata Rdest.
Zarówno na torze, jak i w firmie ma swoje rytuały przed ważnymi wydarzeniami.
– Przed startem w wyścigach zawsze obchodzę auto dookoła – to trochę jak zaznaczenie własnego terytorium, danie sobie sygnału: to jest moja przestrzeń, mój moment, moja walka. W głowie jadę już pierwsze okrążenie, wyobrażam sobie każdy zakręt, punkt hamowania. To daje mi spokój i poczucie kontroli. Przed ważnym spotkaniem biznesowym jest podobnie – potrzebuję chwili tylko dla siebie. Przeglądam dane, robię notatki, przygotowuję scenariusze rozmów. Lubię mieć przestrzeń, w której mogę się wyciszyć – czasem pomaga mi w tym muzyka, czasem po prostu samotna chwila z kawą i kartką papieru – uchyla rąbka tajemnicy wiceprezes.
Z bliskimi nie tylko na zdjęciach
Przyznaje, że praca w rodzinnej firmie jest trudniejsza niż w każdej innej. Głównie dlatego, że biznes staje się częścią życia i tematem rozmów podczas spotkań w gronie bliskich. Bywa i tak, że jest źródłem nieporozumień przy porannej kawie. Trudno zatem oddzielić relacje rodzinne od biznesowych.
– Emocje są intensywniejsze, bo wszystko traktujemy bardziej osobiście. Z tatą mamy różne perspektywy – on reprezentuje doświadczenie, stabilność, ja szukam rozwiązań innowacyjnych, ekspansji i nowego języka komunikacji. Ale choć środki bywają inne, nasz cel jest wspólny: prowadzić firmę odpowiedzialnie, z misją i dbałością o ludzi i środowisko. Czasem się spieramy, ale na koniec dnia łączy nas wzajemny szacunek i zaufanie do swoich kompetencji. Ta relacja nie jest łatwa, ale daje ogromną wartość – bo budujemy coś trwałego nie tylko na poziomie biznesowym, ale i międzypokoleniowym – mówi Małgorzata Rdest.
Serce na dłoni
Sportowiec, przedsiębiorczyni, matka, a także osoba angażująca się w liczne inicjatywy społeczne. Koncentruje się przede wszystkim na tych, które łączą edukację, motoryzację i ekologię. Jest ambasadorką FIA Smart Driving Challenge.
– Promuję bezpieczną i ekologiczną jazdę, zachęcając kierowców do świadomego stylu prowadzenia pojazdów. Wspieram również działania Fundacji Agenor, która skupia się na edukacji i wsparciu młodzieży w trudnej sytuacji życiowej. Współpracowałam też z Fundacją Motoryzacja Dzieciom, której misją jest przybliżanie świata motoryzacji młodym ludziom z różnych środowisk – wymienia kierowca wyścigowy.
Wspiera też czynnie Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.
– Wierzę, że biznes i sport mają ogromny potencjał do pozytywnego wpływu na społeczeństwo. Dlatego staram się wykorzystywać swoje doświadczenie i pozycję, by inspirować innych do działania na rzecz wspólnego dobra – mówi Małgorzata Rdest.
Głowa pełna pomysłów
Jest inicjatorką projektu Olejomaty, czyli sieci punktów, do których można oddawać zużyty olej spożywczy (UCO – used cooking oil). Pomysł na ich powstanie narodził się dzięki suczce Bambi, która pewnego dnia zjawiła się pobrudzona olejem. Okazało się, że teściowa Małgorzaty Rdest trzymała zużyty olej w spiżarce, bo nie wiedziała, co z nim zrobić. Część oleju wylewała jednak do zlewu i doszło do awarii kanalizacji. Uświadomiło to wiceprezes Emki skalę problemu.
– Wtedy zapaliła mi się lampka: mamy poważną lukę w systemie – nie tylko ekologiczną, ale też infrastrukturalną. Zaczęłam się temu przyglądać szerzej. Zużyty olej spożywczy wylewany do kanalizacji niszczy rury, zanieczyszcza wodę i gleby – a jednocześnie brakuje prostego, dostępnego dla mieszkańców systemu jego selektywnej zbiórki. Gminy, miasta i gospodarstwa domowe są praktycznie bezbronne w tej kwestii – mówi przedsiębiorczyni.
Na tym nie koniec – ma głowę pełną pomysłów. Planuje dalej rozwijać spółkę w kierunku zielonych technologii i nowoczesnych rozwiązań. Stara się wykorzystać potencjał sztucznej inteligencji, co – jak przyznaje – daje firmie przewagę, której dotąd w branży brakowało.
– Mam również ambicję dalszego rozwoju międzynarodowego – dzięki doświadczeniu zdobytemu za granicą wiem, jak skutecznie skalować projekty w innych krajach. Chciałabym, by nasze rozwiązania – wypracowane w Polsce, ale pomyślane globalnie – trafiły na rynki europejskie i dalej – podsumowuje Małgorzata Rdest.