Wzrost gospodarczy przyspieszył, bo jeszcze w pierwszym kwartale dynamika PKB wynosiła 3,2 proc. Tym razem jednak poza główną informacją o wzroście PKB podał także jego strukturę. I to w niej była duża nieprzyjemna niespodzianka w postaci spadku inwestycji.
Miały wzrosnąć, ale spadają
Inwestycje w drugim kwartale były bowiem niższe o 1 proc. w porównaniu z tym samym okresem rok wcześniej. To kompletne zaskoczenie po niezłych danych z początku roku. Wtedy eksperci oczekiwali raczej słabego wyniku, bo wskazywały na nie dane cząstkowe, np. z raportów dużych przedsiębiorstw. Teraz było na odwrót — firmy raportowały niewielki wzrost inwestycji (0,8 proc. rok do roku), i to po raz pierwszy od kilku kwartałów. Oczekiwano również, że w końcu w rachunkach narodowych zobaczymy skutki KPO. W efekcie ekonomiści prognozowali wzrost nakładów brutto na środki trwałe o 4,5 proc., dlatego nie kryli rozczarowania publikacją GUS.
Skąd ten spadek? Tu zdania są podzielone. Eksperci z Banku Millennium obwiniają słaby popyt inwestycyjny w firmach prywatnych, które do rozpoczynania nowych projektów zniechęciła niepewność wynikająca z rozpoczętych wojen handlowych. „Wyniki produkcji budowlano-montażowej wskazują na wciąż niską aktywność w zakresie inwestycji infrastrukturalnych. Prawdopodobnie mniejszy wkład niż w poprzednim kwartale miały inwestycje militarne” — napisali ekonomiści w komentarzu do danych.
Inny trop wskazują eksperci Credit Agricole Banku Polska. Ich zdaniem to sektor publiczny jest odpowiedzialny za zaskakująco słaby wynik. „Uważamy, że za zmniejszenie inwestycji ogółem w drugim kwartale odpowiadały głównie niższe publiczne nakłady na środki trwałe. Taką ocenę potwierdzają dane o inwestycjach realizowanych przez jednostki samorządu terytorialnego — obniżenie nominalnej dynamiki do 4,6 proc. rok do roku w drugim kwartale z 11,2 proc. w pierwszym oraz produkcji budowlano-montażowej w kategorii budowa obiektów inżynierii lądowej i wodnej — -7,1 proc. rok do roku wobec -1 proc.” — napisali w swoim raporcie.
Miał być przełom
Inwestycyjna słabość jest bolesna z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, na początku roku powszechnie oczekiwano, że inwestycyjny motor w końcu zaskoczy i dołoży się do gospodarczego przyspieszenia obok konsumpcji prywatnej. Duże nadzieje wiązano z uruchomieniem miliardów złotych z KPO.
Po drugie, odblokowanie inwestycji wydawało się głównym priorytetem gospodarczym rządu, któremu miały być podporządkowane konkretne działania, np. deregulacja gospodarki. „Inwestycje, inwestycje, inwestycje” — mówił premier Donald Tusk podczas wystąpienia w lutym, na którym rok 2025 ogłosił rokiem przełomu w gospodarce. Polska miała zatrzymać negatywny trend spadku stopy inwestycji (czyli relacji inwestycji do wielkości PKB) — w 2024 r. wyniosła 17,4 proc., co było gorszym wynikiem niż rok wcześniej.
Z drugiej strony mimo problemów z inwestycjami polska gospodarka nadal się rozwija. Ekonomiści nie tracą nadziei, podtrzymują swoje prognozy, według których tegoroczny wzrost PKB będzie wyższy niż ubiegłoroczny. W ubiegłym roku było to 2,9 proc., w tym może sięgnąć 3,5-3,6 proc. Eksperci przebąkują jednak o nieco innej strukturze tego wzrostu niż ta, której spodziewali się na początku roku.
KPO? Może jeszcze się rozkręci
„Nadal uważamy, że polska gospodarka powinna utrzymać się w najbliższych kwartałach na trajektorii stopniowego ożywienia, a średni wzrost PKB w tym roku może wynieść około 3,5 proc. Jednak znaczenie inwestycji w tym roku będzie prawdopodobnie mniejsze, niż zakładaliśmy wcześniej, ponieważ większa część absorpcji środków z KPO zostanie przeniesiona na przyszły rok” — oceniają ekonomiści Santander Banku Polska.
Równym rytmem pracuje silnik konsumpcji i to zwiększenie jego obrotów wyprowadziło PKB na 3,4 proc. wzrostu w drugim kwartale. Konsumpcja wzrosła o 4,4 proc., dużo więcej niż w pierwszym (2,5 proc.). A pierwsze dane za trzeci kwartał wskazują, że nie zwalnia tempa. Sprzedaż detaliczna towarów w lipcu była większa aż o 4,8 proc., dużo powyżej prognoz rynkowych i — co ważniejsze — z silnym odbiciem w handlu tzw. dobrami trwałego użytku. Dla ekspertów to znak, że na konsumpcyjny silnik nadal można liczyć.
„Jednocześnie dane o wyższej częstotliwości publikacji wskazują na relatywną siłę sektora usługowego przy dalszych zmianach preferencji gospodarstw domowych na jego korzyść. Naszym zdaniem w najbliższych kwartałach wydatki konsumpcyjne pozostaną motorem wzrostu PKB — hamowaniu płac nominalnych towarzyszy spadek inflacji, dodatkowym impulsem dla konsumpcji są spadające stopy procentowe NBP” — skomentowali dane GUS eksperci PKO BP.
Inną składową, która może częściowo zastąpić inwestycje, jest eksport. Mimo wojen handlowych, które w ostatnich miesiącach targały światowym handlem, wypadł on nieźle. To z kolei było pozytywną niespodzianką w poniedziałkowych danych. Co prawda handel zagraniczny nadal jest jednym z hamulcowych polskiej gospodarki, ale w drugim kwartale z dynamiki wzrostu PKB ujął jedynie 0,4 pkt proc. Na początku roku eksport netto odejmował aż 1,1 pkt.