Niezgoda służy firmie

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2022-04-19 20:00

Zamiast za wszelką cenę unikać kłótni, pielęgnuj w swoim zespole różnice zdań. Bez nich nie ma twórczego fermentu i rozwoju.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego w firmie potrzebny jest adwokat diabła
  • jak ulepszyć burzę mózgów
  • co ma wspólnego karaoke z owocną dyskusją

Na zachodnich kampusach uniwersyteckich od pewnego czasu powstają tzw. bezpieczne przestrzenie (ang. safe spaces). Na początku były to miejsca gwarantujące przedstawicielom mniejszości ochronę przed fizyczną lub słowną agresją, ostatnio jednak nie wolno w nich mówić o czymkolwiek, co mogłoby powodować u kogoś dyskomfort. Krytyka, kontrowersje i kłótnie są zakazane. W dobrym tonie jest łechtanie ego rozmówcy.

Zwycięstwo kultury schlebiania nad swobodą ekspresji to problem coraz większej liczby środowisk, także biznesowych i zawodowych. Jak w swojej firmie, zespole pracowniczym, na konferencji branżowej pielęgnować różnorodność przekonań i wolność wypowiedzi?

Tak to widzę:
Tak to widzę:
Bardziej ufamy ludziom, którzy są do nas podobni. W długiej perspektywie skuteczniejsze są jednak różnorodne zespoły — twierdzi Jacek Santorski, psycholog biznesu.

1. Unikaj bańki środowiskowej

Pojęcie bańki środowiskowej definiuje współczesną turystykę zorganizowaną — odwiedzając dalekie zakątki świata, izolujemy się od ich mieszkańców, ich kultury i zwyczajów. Patrzymy na miejscową ludność, krajobrazy, zabytki przez szyby klimatyzowanych autokarów. Ba, coraz częściej rezygnujemy z wycieczek fakultatywnych, których trasy wiodą do znanych z telewizji atrakcji. Pakiet all inclusive jest na tyle bogaty w rozrywki, że nie widzimy sensu wyściubiania nosa z pięciogwiazdkowych hoteli, zamkniętych dla nieproszonych gości bez identyfikatorów z elektronicznym chipem.

Swoistą bańką środowiskową jest także sposób, w jaki żyjemy na co dzień — otaczamy się ludźmi, którzy wyglądają identycznie, zarabiają na porównywalnym poziomie i mają zbliżone poglądy.

Jeżeli chcemy sprawdzić wartość swoich przekonań i wartości, warto postępować dokładnie na odwrót: spotykać się, rozmawiać i kłócić z osobami spoza naszego kręgu — uważa Stanisław Syty, menedżer zespołów IT z wieloletnim doświadczeniem.

Kto spędza większość biurowego czasu z białymi kołnierzykami, niech zagadnie w windzie członka ekipy remontowej czy przysłowiowego pana kanapkę, a nuż dowie się czegoś nowego i zobaczy swój problem z innej strony.

2. Zatrudnij adwokata diabła

Pomysł z adwokatem diabła podsunęli swoim czytelnikom bracia Chip i Dan Heathowie w bestsellerowej książce „Decyduj!”. Chodzi o kultywowaną w Kościele katolickim przez 400 lat tradycję, która sprawdzała się w procesach kanonizacyjnych i beatyfikacyjnych, czyli wynoszących na ołtarze szczególnie pobożne jednostki. O tym, czy ktoś zasługuje na taką promocję, decydował m.in. watykański urzędnik nazwany promotorem wiary (łac. promotor fidei), a potocznie właśnie adwokatem diabła. Jego zadaniem było doszukiwanie się powodów, dla których kandydat na błogosławionego lub świętego nie zasługuje na ten tytuł. W 1983 r. papież Jan Paweł II zlikwidował tę funkcję i od tego czasu procesy kanonizacyjne stały się o 20 razy szybsze niż na początku XX w. przez co wiele osób podważa ich jakość.

Niektóre zachodnie firmy wskrzesiły urząd adwokata diabła, oczywiście w świeckim wydaniu. To osoba wybrana lub zatrudniona po to, by rozbijać jednomyślność zarządu bądź innego gremium. Jej zadaniem jest kwestionowanie opinii, pomysłów i decyzji większości, a zwłaszcza szefów — im większa władza, tym trudniej o polemikę.

3. Ucz się od mistrzów karaoke

To metoda sprzeczna z poprzednią.

— Podczas gdy adwokat diabła wywiera presję, w tym przypadku nie ma żadnych nacisków, stresu. Jest natomiast szczera zachęta do nieposkromionej ekspresji, jak w trakcie występów karaoke — wskazuje Katarzyna Janczuk, trenerka biznesu.

Tom Kelley, partner w firmie IDEO i popularyzator kreatywności, pierwszy raz z karaoke spotkał się w zadymionych barach w Tokio. Pijani biznesmeni katowali przeboje Sinatry, a on myślał, że odwagę czerpią tylko z butelki. Potem doszedł do wniosku, że jest wiele lokali obfitujących w mocne trunki, ale tylko w niektórych kompletne beztalencia wokalne mają śmiałość wydzierać się przez mikrofon wniebogłosy. Stwierdził, że w miejscach tych panuje atmosfera uwalniająca amatorów śpiewania od obaw przed niepowodzeniem i krytyczną oceną. Publiczność równie gorącymi oklaskami nagradza tam utalentowanego weterana karaoke, jak też hałaśliwego nowicjusza, który swoje zawodzenie rekompensuje entuzjazmem. Szczery doping sprawia, że śpiewa dalej i... coraz czyściej.

Zdaniem Toma Kelley’ego „odwagę karaoke” powinniśmy wprowadzać do naszych przedsiębiorstw, zespołów projektowych i fundacji. Dzięki temu ludzie wyjdą ze swoich skorup i zaczną dzielić się swoją wiedzą, umiejętnościami, choćby na amatorskim poziomie, a z każdym „występem przed publicznością” będą stawali się coraz lepsi. Jak osiągnąć ten ideał? Przedstawiciel IDEO wymienia pięć warunków. Są to: chęć wykorzystania energii innych, docenienie koleżeństwa i zaufania, spłaszczenie hierarchii, powstrzymanie się z oceną i… duża dawka humoru.

Weź udział w cyklu webinarów “Akademia Lidera”, 19 maja - 14 czerwca >>

4. Wprowadź ulepszoną burzę mózgów

Możliwość spojrzenia na problem z różnych perspektyw, swobodna dyskusja, życzliwa krytyka — to wszystko przemawia za jak najczęstszym przeprowadzaniem burzy mózgów. Szkopuł w tym, że wspólne rozwiązywanie problemów jest mniej efektywne niż robienie tego w pojedynkę.

— Decydują o tym dwa mechanizmy psychologiczne. Pierwszy to próżniactwo społeczne — gdy działamy w grupie, następuje rozmycie odpowiedzialności: oczekujemy, że inni wykażą się inicjatywą, więc my się wyłączamy lub dajemy z siebie mniej. Drugie zjawisko to myślenie grupowe — dążenie do konsensu i jedności przeważa nad chęcią podjęcia trafnej decyzji. Nie dość tego — obawiamy się, że ktoś storpeduje nasze pomysły, więc mówimy to, co inni chcieliby usłyszeć — tłumaczy Katarzyna Janczuk.

Burza mózgów jest skuteczna tylko wtedy, gdy uczestnikom zapewni się poczucie bezpieczeństwa, np. przez zastąpienie prezentacji ustnych wypowiedziami na piśmie. Może to wyglądać tak: przed spotkaniem każdy dostarcza moderatorowi kartkę ze swoimi pomysłami i uwagami. Trudniej będzie nam wówczas zmienić zdanie pod wpływem grupy.

5. Twórz zróżnicowane zespoły

O przezwyciężaniu deficytu niezgody należy myśleć już na etapie rekrutacji. Im bardziej różnorodne kadry, tym większe bogactwo poglądów, mogące przynieść biznesowi twórczy ferment. Doskonale rozumiał to przedwcześnie zmarły Mariusz Łukasiewicz, legendarny założyciel Lukas Banku i Eurobanku, który lubił zatrudniać odmieńców, np. żywiołową ichtiolożkę, która prywatnie spełniała się jako modelka, i dyrektorkę IT przyjeżdżającą do pracy na motocyklu. Dziś menedżerowie o odjechanych pasjach są standardem, ale 20-30 lat temu wydawali się obelgą dla poważnej branży bankowej.

— Niepewni swoich kompetencji menedżerowie traktują indywidualne cechy podwładnych jako zagrożenie dla jedności zespołu i odchylenie od normy, które jak najszybciej trzeba zniwelować. Liderzy pokroju Mariusza w odmienności widzą zaletę — komentuje Jacek Santorski, psycholog biznesu, którego Łukasiewicz zaprosił do współpracy przy kompletowaniu i integracji zespołu.

Wielu z nas czuje opór wobec pracy z ludźmi, którzy mentalnie pochodzą z odległych galaktyk? Razem możemy jednak robić fantastyczne rzeczy — nie mimo naszej inności, ale dzięki niej.