Od GoWork do go global

opublikowano: 29-01-2020, 22:00

Serwis opinii o pracodawcach powoli wyczerpuje potencjał krajowego rynku. Szykuje się więc do ekspansji i szuka inwestora

Przeczytaj tekst i dowiedz się:
- Jaką pozycję osiągnął GoWork na polskim rynku
- Jak spółka jest przygotowana do zagranicznej ekspansji
- Na jakie rynki zamierza wejść i jakie ma cele
- Ile firma potrzebuje pieniędzy na zdobycie zagranicznych rynków

Po 15 latach na polskim rynku GoWork rusza w świat, i to z przytupem — szacuje, że przedsięwzięte w tym celu inwestycje do 2023 r. pochłoną ok. 50 mln zł. Do tego czasu chce już działać na czterech zachodnioeuropejskich rynkach. Liczy, że finansowo i merytorycznie wesprą go fundusze.

WZOREM INNYCH:
WZOREM INNYCH:
Rozwijany dotychczas organicznie serwis GoWork spróbuje współpracy z zewnętrznymi inwestorami. Adam Kosieradzki, prezes GoWork.pl Serwis Pracy, zapowiada, że spółka chce pójść śladem DocPlannera lub amerykańskiego Glassdoora.
Fot. WM

Nowi użytkownicy

Zasięg poza krajem firma będzie budować, promując swój serwis opinii o pracodawcach. W Polsce po raz pierwszy pokonał on rodzimą konkurencję — w listopadzie 2019 r. pod względem liczby realnych użytkowników wybił się na prowadzenie, deklasując OLX.pl (w obszarze praca), Pracuj.pl i LinkedIn.com. Według badania przeprowadzonego przez Gemius/PBI dla Wirtualnemedia.pl GoWork odwiedziło wówczas 3,11 mln użytkowników, co przekłada się na ok. 11-procentowy udział w rynku.

Na większy ruch na platformie bez wątpienia wpłynęła prowadzona w tym czasie akcja społecznościowa „Hejt to nie opinia” z udziałem aktora Bogusława Lindy, zainicjowana w związku z dużą liczbą pejoratywnych, wręcz wulgarnych wpisów w internecie i w obrębie samego serwisu. Miesiąc wcześniej GoWork był na trzecim miejscu w zestawieniu Gemiusa z 2,5 mln użytkowników, co wówczas było jednym z najlepszych wyników serwisu.

— Kampania została dobrze przyjęta i miała wysoką oglądalność. Czy osiągnięty dzięki niej poziom się utrzyma, niedługo się przekonamy. Obserwujemy wzrost aktywności użytkowników w serwisie — chętniej dzielą się opiniami. Wzrósł także udział „employee advocacy”, czyli komunikacji, w której ambasadorami firm stają się ich pracownicy publikujący pozytywne spostrzeżenia. Nie spodziewam się spadku w tych obszarach — zaznacza Adam Kosieradzki, prezes GoWork.pl Serwis Pracy.

Impuls do rozwoju

Raport Gemiusa za grudzień 2019 r. nie został jeszcze opublikowany. Listopadowe wyniki ośmieliły jednak firmę do upublicznienia ambitnych planów ekspansji zagranicznej. Do wyjścia poza kraj GoWork przygotowuje się już długo.

— W kwietniu 2018 r. odkupiliśmy domenę gowork.com za 50 tys. USD. To był impuls do wyjścia z biznesem poza kraj — mówi Adam Kosieradzki.

Firma zarezerwowała dla siebie także domeny es.gowork.com dla rynku hiszpańskiego, gowork.fr — francuskiego, gowork.uk — brytyjskiego i de.gowork.com — niemieckiego. Właśnie na tych obszarach chce się uaktywnić. Pierwsze kroki już postawiła. Zaczęła od Hiszpanii, gdzie testuje strategię ekspansji.

— Rynek ten pod względem liczby i wielkości firm oraz struktury rozwoju przedsiębiorstw jest zbliżony do polskiego. To umożliwia nam przeniesienie rodzimego modelu działania GoWorka w skali niemal jeden do jednego. Dotychczas na es.gowork.com udało nam się wypracować ruch na poziomie 170 tys. sesji miesięcznie i ok. 200 opinii dziennie — podaje szef GoWorka.

Firma ma wyśrubowane cele — w 2023 r. chce mieć 2 mln unikatowych użytkowników w Hiszpanii i po 2,5 mln na pozostałych, nieco większych rynkach. Do tego czasu — jako grupa — chce także zwiększyć przychody do 130 mln zł. Ich poziomu za 2019 r. jeszcze nie ujawniła. W 2018 r. natomiast wypracowała 73 mln zł przychodów i 6 mln zł zysku netto. W tym czasie GoWork odpowiadał jednak tylko za ok 8 proc. przychodów.

Grupa zarabia na pośrednictwie pracy tymczasowej (głównie kooperacja z przedsiębiorstwami z Niemiec), aktywności szkoleniowej i szkole policealnej z oddziałami w kilku miastach w kraju. Sam GoWork zarabia głównie na oficjalnych profilach firm wzmacniających pozycję ich marek oraz ogłoszeniach o pracę. Spółka liczy, że serwis w Polsce do końca 2020 r. zdoła zbliżyć się do poziomu 4 mln unikatowych użytkowników. Zdaniem Adama Kosieradzkiego jest to maksymalny dla GoWorka poziom, wyczerpujący potencjał rodzimego rynku. To kolejny argument za ekspansją zagraniczną.

Czas przyspieszyć

GoWork jest firmą rodzinną, przez lata rosnącą organicznie. Rozpoczęte obecnie przedsięwzięcie będzie największą inwestycją w jej historii.

— Do szybkiego międzynarodowego rozwoju potrzebujemy wsparcia inwestora, który poza finasowaniem podzieli się z nami również doświadczeniem i wiedzą. Szukamy funduszu współpracującego już wcześniej ze spółkami wychodzącymi na zagraniczne rynki — mówi Adam Kosieradzki.

Ocenia, że GoWork jest obecnie na podobnym poziomie rozwoju, na jakim był DocPlanner (ZnanyLekarz) w momencie rozpoczęcia ekspansji zagranicznej. Serwis rekomendacji lekarzy, który dziś ma na koncie największe rundy inwestycyjne wśród krajowych start-upów, stanowi dla GoWorka inspirację. Jeszcze większą jest amerykański Glassdoor, kupiony przez Recruit Holdings za 1,2 mld USD.

— W Polsce nie widzimy już dla siebie pola do intensywnego wzrostu. Osiągamy tu wprawdzie stabilne przychody, ale mamy większe ambicje. To dla nas odpowiedni czas, by zmierzyć się z nowym wyzwaniem — podkreśla Adam Kosieradzki.

Zdaniem Michała Rokosza partnera w Inovo Venture Partners, tego typu projekt może mieć wzięcie wśród krajowych inwestorów.

— Stabilny biznes, który ma zweryfikowany model biznesowy i zarysowany plan wyjścia na zagraniczne rynki, będzie przyciągał fundusze. Rozwój w formule venture capital wymaga jednak gotowości na szaleńcze tempo. Trzeba umieć funkcjonować w chaosie, który wywołuje np. dwukrotny wzrost biznesu w ciągu roku. Wpisane w DNA mają to takie spółki, jak Booksy czy DocPlanner. Firmy budowane w modelu organicznego wzrostu trafiają częściej na ścieżkę private equity lub korzystają z finasowania dłużnego — wyjaśnia Michał Rokosz.

OKIEM EKSPERTA

HR przenosi się do internetu

AGNIESZKA KOLENDA, executive director w firmie Hays Poland

Rynek serwisów z ofertami pracy od kilku lat jest w fazie rozwoju, co wiąże się m.in. z sytuacją w kraju — rynek pracownika oraz duża otwartość zatrudnionych na zmianę pracy i uzyskanie lepszej oferty zwiększają zainteresowanie tego rodzaju portalami. Innym trendem jest przenoszenie działań komunikacyjnych firm — w tym rekrutacyjnych — do sieci.
Pracodawcy coraz częściej zamieszczają oferty wyłącznie w internecie, a kandydaci głównie tu poszukują informacji o wakatach. Dla serwisów jest to dobry czas na rozwój, ale też wyzwanie — trzeba dopasować oferty do preferencji użytkowników. Polski rynek internetowych serwisów pracy jest dość silny na tle innych państw Europy Środkowo-Wschodniej, choć w porównaniu z rynkiem niemieckim czy brytyjskim potencjał rozwoju i dywersyfikacji portali jest duży.
W wielu krajach Europy Zachodniej większą popularnością cieszą się obecnie agregatory ofert pracy, a więc strony wyświetlające ogłoszenia opublikowane na wielu portalach. Ponadto elementem, który odróżnia polskie praktyki od przyjętych na Zachodzie, jest nieuwzględnianie informacji o oferowanym wynagrodzeniu.
Rosnąca presja kandydatów i zainteresowanie ustawodawców mogą nas zbliżyć do zachodnich standardów, choć w obliczu silnego rozwoju mediów społecznościowych i gigantów internetowych, nieustannie poszerzających zakres usług, trudno precyzyjnie określić przyszłość i kierunek dalszego rozwoju portali pracy.

Sprawdź program konferencji "Recruitment Days 2020", 19-20 marca 2020, Warszawa >>

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Anna Bełcik

Polecane