Przedłużająca się realizacja kontraktu może słono kosztować. Jeden z generalnych wykonawców dostanie aż 40 mln zł od inwestora, którego działania przyczyniły się do wydłużenia robót i spowodowały spadek rentowności przedsięwzięcia. Sprawę, która zakończyła się ugodą, prowadziła kancelaria JDP. Roszczenie dotyczyło naprawienia szkody powstałej w wyniku wydłużenia czasu realizacji projektu powodującego wzrost kosztów bezpośrednich oraz spadek produktywności. Generalny wykonawca wykazał wysokość szkody i udowodnił, że za jej powstanie odpowiedzialny jest inwestor.
Znak czasów
– To precedensowa sprawa. Do tej pory wyliczenie i wykazanie szkody z tytułu zwiększenia kosztów bezpośrednich, wynikającego wyłącznie ze wzrostu cen oraz spadku produktywności, nie prowadziło do satysfakcjonujących rezultatów i było bardzo trudne. W konsekwencji przedsiębiorcy rzadko decydowali się na dochodzenie takich roszczeń. W dzisiejszych realiach gospodarczych oraz z wykorzystaniem dostępnych narzędzi ewidencjowania i analizowania danych to się opłaca – mówi Mariusz Nowakowski, adwokat w kancelarii JDP.
Jeśli realizacja inwestycji się przedłuża, zwykle roszczenia dotyczą kosztów pośrednich. Obejmują one utrzymanie budowy i przedsiębiorstwa, np. amortyzację sprzętu czy wynagrodzenia pracowników. Natomiast wykonawcy rzadko domagają się zwrotu kosztów bezpośrednich, które ponieśli, gdy np. nie mogą chociażby otrzymać w odpowiednim czasie produktów, usług czy materiałów niezbędnych do realizacji inwestycji. Ich zakup nawet kilka miesięcy później w realiach szybko rosnących cen oznacza spore straty.
Podobnie ze spadkiem produktywności, który w przypadku robót budowlanych - a tych dotyczy wspomniana ugoda – zdarza się, jeśli wykonawca nie może pracować tak, jak sobie założył, ponieważ na przykład dostał od inwestora jedną działkę zamiast dwóch i przez to część pracowników nie wykonywała swoich zadań, choć cały czas trzeba było wypłacać im pełne wynagrodzenie. Dotyczy to także maszyn, które nie pracują z odpowiednią wydajnością.
Poznaj program konferencji "Windykacja i zarządzanie wierzytelnościami 2024" >>
– Dzisiaj u wielu przedsiębiorców każda aktywność pracownika i sprzętu jest ewidencjonowana oraz zapisywana. Przy wykorzystaniu nowoczesnych narzędzi, w tym sztucznej inteligencji, można precyzyjnie wykazać, jaka byłaby ich modelowa wydajność, a jak wyglądała w rzeczywistości – tłumaczy Mariusz Nowakowski.
Dodaje, że warto zwrócić uwagę również na inny aspekt opóźnień.
– Jeśli przedsiębiorca wystawia fakturę VAT później niż powinien, to płatność, którą otrzyma, nie przedstawia tej samej wartości, co ta sama kwota, która wpłynęłaby w pierwotnie zakładanym momencie. Do tego dochodzą dodatkowe koszty finansowania, przede wszystkim kredytowania, które firma musi ponieść, jeśli nie dostanie pieniędzy na czas – mówi Mariusz Nowakowski.
Liczy się każda złotówka
Innowacyjne roszczenia będą pojawiać się coraz częściej.
– W dobie zawirowań gospodarczych i wysokiej inflacji firmy liczą każdą złotówkę i szukają sposobów na zwiększenie rentowności swoich projektów. Dlatego chętnie angażują się w mniej popularne wcześniej sprawy – mówi Mariusz Nowakowski.
Krzysztof Granat, radca prawny KL Legal, przyznaje, że roszczeń przybywa.
– Najpierw pandemia, a potem wojna w Ukrainie spowodowały poważne zawirowania na rynku. Ich efektem były trudności w realizacji zamówień i należytym współdziałaniu wykonawców oraz zamawiających – mówi Krzysztof Granat.
Jakub Majewski, prawnik w kancelarii Kopeć Zaborowski, zauważa, że przedsiębiorcy zaczynają dzisiaj dochodzić od swoich kontrahentów roszczeń, które prawdopodobnie w innych realiach gospodarczych zostałyby pominięte i wliczone w koszty działalności.
– Ich sytuacja się pogorszyła i egzekwują każdą należność, która nadaje się do obrony przed sądem. Na pewno będą dążyli do dochodzenia wszystkich należnych im roszczeń, nawet tych, które odbiegają od klasycznego modelu naprawienia szkody. W obecnych realiach po prostu nie mogą pozwolić sobie na dodatkowe straty. Z czasem zostanie wypracowana praktyka, zarówno ze strony prawników jak i sądów, co do takich innowacyjnych roszczeń. Wtedy te, które dziś uznajemy za nietypowe, będą mieściły się w definicji roszczenia o naprawienie szkody – uważa Jakub Majewski.
Dodaje, że innowacyjność roszczeń przejawia się przede wszystkim w ich źródle, ponieważ nie dotyczą podwyższenia wynagrodzenia umownego, tylko właśnie naprawienia szkody.
– Charakter precedensowy mają szczególnie roszczenia związane z kosztami zarządu i spadkiem produktywności. W klasycznej koncepcji naprawienia szkody zostałyby uznane za ryzyko gospodarcze wykonawcy, które nie ma związku z przedłużającym się czasem realizacji kontraktu – tłumaczy Jakub Majewski.
Podobne sprawy pojawiają się nie tylko w branży budowlanej, ale i handlowej oraz sektorze IT, w którym szczególnie powszechne stają się postępowania o spadek produktywności czy koszty postoju. Roszczenia płyną głównie od wykonawców właśnie rozliczanych projektów.
– Często ich wynik jest gorszy od oczekiwanego i nie do końca wiadomo, z czego to wynika. A gdy zaczyna się badanie, wtedy się okazuje, że powstały właśnie wskutek zakłóceń powodujących zwiększone koszty bezpośrednie, w tym związane ze spadkiem produktywności – mówi Mariusz Nowakowski.
Największe szanse na powodzenie mają sprawy, które dotyczą umów długoterminowych, realizowanych w czasie największych zmian gospodarczych, zawieranych jeszcze przed pandemią lub wojną w Ukrainie. Jednak również w ich przypadku dochodzenie roszczeń nie jest proste.
– Brakuje biegłych, choć oczywiście są takie podmioty, którzy potrafią połączyć wiedzę z wielu dziedzin tak, żeby uchwycić specyfikę działalności firmy i wybjaśnić, dlaczego nie mogła uniknąć szkody. To wymaga analizy wielu danych – tłumaczy Mariusz Nowakowski.
Przedsiębiorcom, którzy nie chcieliby zostać adresatami podobnych roszczeń, radzi on, żeby nie dopuszczali do opóźnień i dbali o formalizowanie wszelkich uzgodnień.
– Trzeba mieć świadomość, że kontrahenci będą coraz bardziej skłonni do wykorzystywania swoich szans. A wiele firm podchodzi do realizowanych kontraktów bezrefleksyjnie, nie zdając sobie sprawy, że nawet niewielkie naruszenia z ich strony mogą generować istotne wartościowo roszczenia. Pamiętajmy, że kilka lat temu opóźnienia nie stanowiły problemu, a dzisiaj nawet kilkunastodniowy poślizg może słono kosztować – przestrzega Mariusz Nowakowski.
