Pomimo przewidywalnego wyniku posiedzenie FOMC zaowocowało najpierw optymizmem inwestorów, którzy kupili zakończenie okresu niepewności, co do działań Fed, by kolejnego dnia zbudować jednak presją spadkową i zaakcentować większe zaniepokojenie podwojeniem szybkości redukowania programów płynnościowych oraz prognozę trzech podwyżek ceny kredytu w 2022 roku. Większa zmienność na poszczególnych sesjach i sprzeczne wobec siebie odpowiedzi rynku zaowocowały skromnymi w sumie zmianami indeksów w perspektywach tygodniowych. W istocie o spadkowym wyniku tygodnia na Wall Street przesądziły sesje piątkowe, które same w sobie odbyły się w kontekście wygasania czterech grup pochodnych – kontraktów na indeksy, kontraktów na akcje, opcji na indeksy i opcji na akcje. Mechanizm znany jako dzień czterech wiedźm zaburzył obraz rynku, wynik tygodnia i stworzył presję spadkową na innych rynkach.
Z perspektywy końca tygodnia do zapamiętania jest głównie zmiana w polityce Fed. Nie ma wątpliwości, iż Rezerwa Federalna przesunęła właśnie akcent z walki o pełnie zatrudnienie na wygaszenie podwyższonej inflacji. W polityce monetarnej w USA ma dominować teraz model soft landinig, w którym bank centralny będzie chciał ograniczyć dynamikę wzrostu gospodarczego i zredukować inflację bez pchnięcia gospodarki w recesję. Po części, od sukcesu tej polityki w największym stopniu zależy, czy rynki akcji będą mogły kontynuować hossę i szukać kolejnych rekordów. W naszej opinii nic nie wskazuje dziś na to, by USA miała znaleźć się w recesji w przyszłym roku, co w praktyce oznacza konieczność pozycjonowania się pod kolejny rok hossy. Niewiadomą jest oczywiście dynamika pandemii, która właśnie weszła w nową fazę za sprawą pojawienia się wariantu omikron. Zdolność nowego wirusa do szerzenia się w populacjach jest czytelnie większa od wariantu delta i już wywołuje zaostrzenie reżimów sanitarnych w części państw, co musi ograniczyć dynamikę wzrostu gospodarczego i przełożyć się na napięcia inflacyjne.
W bliskim terminie rynki wchodzą jednak w fazę, która znana jest na giełdach jako rajd Świętego Mikołaja. Standardowo przyjmuje się, iż na Wall Street rajd pojawia się w tygodniu między świętami i sylwestrem i zostaje przedłużony na pierwsze sesje stycznia. W tym roku kalendarz układa się tak, iż między świętami Wall Street zagra pięć sesji i wejdzie w nowy rok pełnym tygodniem. W praktyce rynki amerykańskie stają przed perspektywą 7 dni handlowych, by podkreślić swój klasyczny optymizm z przełomu roku. Pytaniem otwartym jest, czy klasyczne mechanizmy kreujące anomalię kalendarzową mają szanse wystąpić w tym roku? W standardowym odczytaniu Rajd Świętego Mikołaja generuje mieszanka świątecznej atmosfery, świątecznych premii, oczekiwania na dobry początek nowego roku, efekt stycznia i wreszcie dominacja inwestorów indywidualnych, którzy tworzą presję popytową w kontekście świątecznej aktywności inwestorów instytucjonalnych. Pierwsze zmienne w kontekście pandemii jawią się jako dyskusyjne. Ostatnia mniej, ale trzeba też pamiętać, iż tegoroczna zwyżka w USA jest niestandardowa na tle historii i sama w sobie zachęca do realizacji zysków przed rokiem, który na starcie jawi się jako potencjalnie mniej udany.