Oskarżenia o korupcję samorządowców mają udokumentowane podstawy

Agnieszka Janas
opublikowano: 2002-05-23 00:00

Do ponad połowy przypadków korupcji, zarejestrowanych w Polsce przez Transparency International, dochodzi w urzędach administracji samorządowej. Nieuczciwości pracowników sprzyja upolitycznienie tych instytucji.

Transparency International Polska, organizacja pozarządowa zajmująca się monitorowaniem jawności życia publicznego oraz praworządności systemu sprawowania władzy, opracował Mapę Korupcji w Polsce. Sporządzono ją na podstawie analizy doniesień prasowych z okresu 1 września 2000 r. - 1 października 2001 r. oraz dokumentacji własnej. Celem opracowania było określenie skali zjawiska, jego nasilenia w poszczególnych regionach Polski oraz dziedzin życia społecznego, w których pojawia się ono najczęściej.

— W dokumencie zawarliśmy 600 opisanych przypadków korupcji. Dla jednostek samorządu terytorialnego raport ten wypadł fatalnie. Ponad połowa zarejestrowanych przypadków miała miejsce w gminach — podkreśla Julia Pitera, prezes oddziału Transparency International w Polsce.

Opracowanie to znajduje się obecnie w dyspozycji Banku Światowego, od decyzji którego zależeć będzie ewentualne przyznanie funduszy na stały monitoring zjawiska korupcji.

Kolejne polskie ekipy rządowe deklarują potrzebę walki z korupcją. Jednak, zdaniem prezes Transparency International Polska, zapowiedzi te są sloganami na potrzeby kampanii wyborczej, za którymi nie idą żadne konkretne działania.

— Aby rozpocząć skuteczną walkę z korupcją, należy w pierwszym rzędzie oszacować wielkość tego zjawiska, odkryć mechanizmy jego powstawania oraz stworzyć system przeciwdziałania i wewnętrznej kontroli. W odniesieniu do jednostek samorządu terytorialnego nie podjęto w Polsce żadnych z wymienionych działań. Nie wiemy, z jaką liczbą przypadków korupcji wśród urzędników mamy do czynienia i jakie wymierne szkody z niej wynikają — wyjaśnia Julia Pitera.

Jej zdaniem, znany jest tylko wierzchołek góry lodowej. Jeżeli już wybucha afera, to jest to przeważnie udokumentowana korupcja na najwyższym szczeblu, a w grę wchodzą ogromne kwoty.

— Codziennie zdarzają się przypadki łamania prawa w urzędach na najniższym szczeblu, których suma, gdyby ją ujawnić, byłaby prawdopodobnie zbliżona do kwot szczególnie nagłośnionych. Władze państwowe po prostu nie chcą widzieć skali korupcji, gdyż zjawisko to jest tak rozpowszechnione, że nie ma już w praktyce środowiska, które byłoby od niego wolne — twierdzi Julia Pitera.

Według Transparency International Polska, urzędy samorządów terytorialnych są szczególnie silnie narażone na występowanie zjawiska korupcji.

— W kraju o tak olbrzymim bezrobociu praca w urzędach samorządowych to zapewniona stabilizacja, przynajmniej na czas sprawowania władzy przez opcję, która właśnie wygrała wybory. Urzędnicy mają kontakty z przedsiębiorcami, gotowymi za wszelką cenę wykorzystać posiadane znajomości, aby dobrze zarobić. Pracownicy urzędów z kolei chcą zapewnić sobie środki do życia, na wypadek przegranych przez ich opcję następnych wyborów i zmiany ekipy urzędników. Urzędy w jednostkach samorządów terytorialnych często stanowią łup partyjny. Tak powstaje mechanizm wzajemnych powiązań finansowych — tłumaczy Julia Pitera.

Korupcja w urzędach samorządowych jest możliwa przede wszystkim dlatego, że nie ma systemu przeciwdziałającego jej powstawaniu.

— Winny jest system organizacji samorządowej, jego upolitycznienie i brak kadencyjności burmistrzów. Te czynniki sprawiają, że nie istnieje w praktyce poczucie „nieuchronności kary” — jedynego hamulca mogącego powstrzymać przed pokusą wykorzystywania władzy. Ponadto karygodny jest obserwowany powszechnie brak kontroli nad funkcjonowaniem jednostek samorządów terytorialnych — podkreśla Julia Pitera.

Największe kwoty łapówek, wręczanych urzędnikom wiążą się z przetargami, pozwoleniami na prowadzenie działalności gospodarczej, pozwoleniami na budowę, inwestycjami realizowanymi na terenie gminy oraz w trakcie sporządzania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Od zapisu w planie często zależy bowiem nagły wzrost lub spadek wartości posiadanej nieruchomości.

Korupcja w gminach ujawnia się przeważnie w momencie zmiany ekipy sprawującej władzę.

— Często jest tak, że doniesienie do prokuratury czy skargę do nas składa przedsiębiorca, który brał udział w przetargu i przegrał z ofertą ewidentnie dużo gorszą. Jednak najciekawsze są przypadki, gdy skargi pochodzą od osób, które kiedyś czynnie brały udział w tym procederze, a później same padły jego ofiarą, bo zmienił się układ rządzących — podkreśla Julia Pitera.

Jej zdaniem, taka sytuacja powtarza się regularnie po każdych wyborach, w których nastąpiła zmiana lokalnego układu władzy.

— Najstraszniejszym skutkiem korupcji jest zwiększające się bezrobocie. Uniemożliwia ona działanie i rozwój przedsiębiorstwom, jest przyczyną ich upadku. Upadek zaś jest wynikiem tego, że albo działały one tylko na zasadzie realizacji „kupionych” zleceń albo skorumpowani urzędnicy utrudniają działalność nie opłacającym haraczu firmom — podkreśla Julia Pitera.

Czynnikiem umożliwiającym rozwój korupcji jest także organizacja pracy, w tym rozplanowanie układu pomieszczeń w urzędach.

— Po co urzędnikom zaciszne dwu-, trzyosobowe pokoiki? Dlaczego wśród interesantów wciąż panuje przekonanie, że wchodząc do takiego pokoju należy zapukać? Czy osobie załatwiającej różne sprawy tak naprawdę potrzebny jest bezpośredni kontakt z urzędnikiem i znajomość jego imienia i nazwiska? Uważam, że praktykowane obecnie sposoby pracy bezpośrednio sprzyjają narastaniu fali korupcji — podkreśla Julia Pitera.

Najtańszym i najskuteczniejszym sposobem na powstrzymanie zjawiska jest szybkie przeorganizowanie urzędów samorządowych. Powinno nastąpić całkowite wykluczenie kontaktów obywateli z urzędnikami. Może to nastąpić poprzez wprowadzenie systemu rejestracji skorelowanej z informacją, jak załatwić poszczególne sprawy w dziale obsługi znajdującym się na parterze budynku. Wtedy podanie złożone do takiego działu otrzymywałoby numer ewidenycjny znany zainteresowanemu. Mógłby on śledzić jego losy, posługując się wyłącznie nadanym mu numerem. Nazwisko osoby zajmującej się daną sprawą znałby tylko jej bezpośredni przełożony. Skargi i wnioski dotyczące rozpatrzenia podania realizowane byłyby również w oparciu o właściwy numer.

— Urzędnicy powinni mieć bezwzględny zakaz kontaktowania się z petentami, pracować w tzw. open space, gdzie wszyscy się widzą i słyszą. Każdy kontakt najwyższego rangą urzędnika danego szczebla samorządu z obywatelami załatwiającymi swoje sprawy powinien być opisany przez niego w formie raportu — przekonuje Julia Pitera.