Pomimo zimna i padającego śniegu około 100 mieszkańców miasta razem z dziećmi obserwowało w sobotę ósme i ostatnie w tym roku wodowanie w Stoczni Szczecińskiej Nowa. Z pochylni zjechał do wody statek m/v "Saimaagracht" zbudowany dla największego holenderskiego armatora Spliethoff's Bevrachtingskantoor B.V. z Amsterdamu.
Wodowanie poprzedzono uroczystym chrztem jednostki, którego dokonała przedstawicielka armatora Eeva Artimo.
Zdaniem dyrektora do spraw marketingu Stoczni Szczecińskiej Nowa Andrzeja Żarnocha, budowa statków jest coraz trudniejsza. "W 2002 roku podpisaliśmy kontrakt na budowę "Saimaagracht" i wtedy tona stali kosztowała na rynku 350 dolarów, teraz sięgnęła 800 dolarów. Rocznie stocznia zużywa 100 tys. ton stali i wzrost ceny o prawie 400 dolarów oznacza dodatkowe wydatki w wysokości 40 mln dolarów. W tych warunkach sukcesem jest nieponiesienie strat przy budowie statków" - powiedział PAP Żarnoch.
"Saimaagracht" o nośności prawie 24 tys. ton to statek wielozadaniowy mogący przewozić jednocześnie pakiety drewna, bele papieru, kontenery i drobnicę. Konstrukcja jednostki o długości prawie 190 metrów umożliwia żeglugę pomiędzy portami w najtrudniejszych, lodowych warunkach. Holenderski armator zamówił w stoczni cztery takie statki z dostawą w latach 2004-2005. Przedostatni w serii "Saimaagracht" zostanie przekazany właścicielowi w ostatnim tygodniu marca.
Żarnoch twierdzi, że szansą dla stoczni jest rozwój gospodarczy w Chinach, który spowoduje zwiększone zapotrzebowanie na usługi żeglugowe. "Żegluga napędzana rozwojem gospodarczym w Chinach będzie miała przed sobą kilka złotych lat" - uważa Żarnoch.