Mimo problemów ze znalezieniem operatora dawnego Bałtyckiego Terminala Zbożowego w Gdyni, do którego będą mogły zawijać największe statki świata, krajowe porty znacząco zwiększają przeładunek produktów agro. W początkowej fazie wybuchu wojny w Ukrainie przeładowywały nie więcej niż 6 mln ton produktów rolnych, a eksperci maksymalny limit określali wówczas na 8 mln ton. Od tego czasu sporo się zmieniło. Operatorzy terminali portowych przeładowują coraz więcej zbóż i realizują inwestycje, by rozbudować potencjał.
- W ubiegłym roku przeładunek produktów zbożowych i paszowych w portach wyniósł około 12,5 mln ton, w tym 2 mln ton zostało przewiezione w kontenerach – mówi Kamil Jedynak, prezes OT Logistics.
Nie boimy się niemieckiej konkurencji
Giełdowa grupa realizuje inwestycje w rozbudowę swoich terminali w Gdyni oraz w Świnoujściu.
- Inwestujemy w urządzenia przeładunkowe, place składowe i magazyny. Tylko w Świnoujściu będziemy w stanie już w przyszłym roku zwiększyć potencjał przeładunkowy produktów agro do 2 mln ton – wylicza Kamil Jedynak.
Ma nadzieję, że do korzystania z terminala w Świnoujściu grupie OTL uda się zachęcić część klientów przeładowujących obecnie towary agro w niemieckich portach. Byłoby to sensacyjne wydarzenie, bo dotychczas na polskim rynku nie brakowało prognoz, według których to niemieckie podmioty przejmą nasze ładunki.
- Nie obawiamy się, że niemieckie porty odbiorą nam czy innym działającym w Polsce operatorom część rynku. Docierają do nas opinie, że część przeładunków zboża z polskich portów może odebrać port Mukran, ale nie widzę takiego zagrożenia. W Mukran znajdują się terminale uniwersalne, przystosowane do obsługi różnego rodzaju towarów. Głębokość akwenu przy tym porcie wynosi 9,5 m. Nie mogą więc zawijać do niego największe statki zbożowe świata – podkreśla Kamil Jedynak.
Transport takimi jednostkami, ze względu na efekt skali, jest najbardziej opłacalny.
Zboże, którego nie ma
Kamil Jedynak, ma też nadzieję, że krajowi operatorzy logistyczni będą mieć wystarczającą ilość ładunków do obsługi w portach po zakończeniu inwestycji w rozbudowę potencjału.
- Obecnie nie narzekamy na brak towarów w terminalach, ale spodziewaliśmy się, że będzie ich znacznie więcej. Jeszcze kilka miesięcy temu nasi klienci pytali, czy jesteśmy w stanie szybko zwiększyć przeładunki. Polskie podmioty rolnicze przed rozpoczęciem żniw miały opróżnić silosy, więc na rynku miało pojawić się dodatkowo nawet 8 mln ton produktów. Przygotowywaliśmy się do ich przeładunku, ale okazało się, że tego towaru jednak nie ma – twierdzi Kamil Jedynak.
Apeluje do krajowych dostawców, by partnersko traktowali operatorów portowych.
- Inwestujemy w rozbudowę potencjału, ale musi on być efektywnie wykorzystany. W tym celu musimy otrzymywać z rynku wiarygodne informacje i prognozy. Nie może być tak, że otrzymujemy zapowiedzi znacznego zwiększenia wolumenu zbóż z opróżnionych silosów, a w praktyce okazuje się, że ten towar wcale do portów nie przyjeżdża – mówi prezes OTL.
Według Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej krajowe zapasy zbóż miały wynieść do końca czerwca 2024 r. 8,5 mln ton. Stanowi to aż 24 proc. ubiegłorocznych zbiorów. Przedsiębiorcy przed tegorocznymi zbiorami spodziewali się więc dużej nadwyżki produktów agro na eksport. Tak się jednak nie stało. Przyczyny próbuje ustalić Mirosław Marciniak, analityk rynku zbóż i roślin oleistych, prowadzący portal InfoGrain. Jego zdaniem krajowe zapasy zbóż są obecnie na znacznie niższym poziomie, niż prognozowano. Przypomina, że już w poprzednim sezonie były o 10 mln ton mniejsze, niż się spodziewano.
„Krajowe zapasy zbóż na koniec bieżącego sezonu, a więc na koniec czerwca 2024, wyniosą zaledwie 3,35 mln ton” – szacuje Mirosław Marciniak, podkreślając, że to tyle, ile zaspokaja zapotrzebowanie krajowe przez 1,5 miesiąca.
To nie tylko efekt niskich zapasów na początku bieżącego sezonu, ale także niewielkiego importu, szacowanego na 850 tys. ton (w poprzednim sezonie wyniósł 3 mln ton). „Uwzględniając ubiegłoroczne zbiory, zapasy oraz import, łączna podaż zbóż w bieżącym sezonie wyniesie 39,25 mln ton” – spodziewa się Mirosław Marciniak. Popyt ocenia natomiast na 35,9 mln ton.
Twierdzi także, że część towaru może być niedostępna dla rynku, ponieważ silne finansowo gospodarstwa są przygotowane do składowania go nawet do przyszłego sezonu. Mogą to zrobić, obawiając się spadku produkcji i pogorszenia jakości podczas tegorocznych żniw z powodu trudnych warunków pogodowych.
Mirosław Marciniak informuje, że już rośnie import pszenicy z Czech, a przy silnym złotym nie wyklucza jej przywozu z Niemiec.
Nie prognozuje, ile będzie zboża do przeładunku po tegorocznych zbiorach w Polsce. Zakłada natomiast, że na całym europejskim rynku produktów agro będzie mniej z powodu przewidywanych niskich zbiorów w Rosji.
- Z prognoz branży rolniczej wynika, że tegoroczne zbiory w Rosji będą niższe o 20-25 mln ton niż w roku ubiegłym – szacuje Kamil Jedynak
Podkreśla, że w Polsce nie przeładowujemy zboża rosyjskiego, ale trafia ono do innych państw Unii Europejskiej. Jego ubytek trzeba będzie wypełnić dostawami z innych rynków, więc popyt na przeładunki powinien być na wysokim poziomie.
Kamil Jedynak uważa też, że Komisja Europejska powinna chronić rynek państw Wspólnoty przed bardzo tanim zbożem rosyjskim. Jego dostawy negatywnie wpływają na ceny na europejskim rynku.
Prezes OTL ma także nadzieję, że w przyszłości w polskich portach będzie przeładowywane zboże z Ukrainy. Obecnie, po awanturach i niszczeniu ładunków na polskiej granicy, nie dociera ono nad Bałtyk.
- Na konflikcie i protestach przeciwko dostawom na polski rynek zboża z Ukrainy zyskała przede wszystkim Rumunia. Jej porty przejęły znaczną część ładunków, które trafiały do naszego kraju. Ponadto udrożnienie przewozów przez Morze Czarne spowodowało przekierowanie przez Ukraińców towarów na tamten szlak – mówi Kamil Jedynak.