Oto ile warte są polskie start-upy

Anna BełcikAnna Bełcik
opublikowano: 2021-02-01 20:00

Kto zostanie pierwszym polskim jednorożcem – lider czy czarny koń? Przedstawiamy szacunkowe wyceny spółek.

Przeczytaj i dowiedz się

Ile może być wart najcenniejszy polski start-up

W jaki sposób wartość rodzimych start-upów szacuje fundusz Inovo

Które z tych firm mają największe szanse na zostanie polskim jednorożcem?

Najcenniejszy polski start-up może być wart już ponad 2 mld zł – szacuje fundusz Inovo w analizie przygotowanej dla „Pulsu Biznesu”. Mowa o spółce DocPlanner, w Polsce kojarzonej z serwisem ZnanyLekarz, która daje obecnie największą nadzieję rodzimemu sektorowi venture capital (VC) na wyhodowanie pierwszego jednorożca. Wprawdzie do wymaganej wyceny na poziomie 1 mld USD DocPlannerowi jeszcze sporo brakuje, jednak główni konkurenci w tym wyścigu dopiero zamknęli rundy inwestycyjne, a na kolejne – jak wskazuje praktyka rynkowa – będą musieli poczekać. DocPlanner ostatni kapitał od inwestorów otrzymał w maju 2019 r. – 80 mln EUR (344 mln zł) w rundzie E, czyli najbardziej zaawansowanej wśród polskich spółek technologicznych. Można zatem oczekiwać, że kolejny zastrzyk dostanie w niedalekiej przyszłości i będzie on dość pokaźny.

Informacje o wycenie start-upów najczęściej nie są ujawniane. W szacunkach przyjmuje się więc, jak podkreśla Michał Rokosz, partner w Inovo, - ok 4-5-krotność ostatniej rundy w przypadku dużych inwestycji i ok 3-4-krotność dla mniejszych. W ocenie inwestora Inovo, DocPlanner obecnie radzi sobie dobrze i jego wartość po półtora roku od ostatniej rundy z pewnością wzrosła.

DocPlanner wydaje się więc najbardziej prawdopodobnym zwycięzcą wyścigu o miano „unicorna”. Nie jest jednak samotnym liderem, daleko przed peletonem - po piętach depczą mu konkurenci.

Przepaść między światem a Polską
Przepaść między światem a Polską
W USA wyceny na poziomie miliarda dolarów robią coraz mniejsze wrażenie, największe fundusze szukają już tzw. decacornów, czyli spółek wartych 10 mld USD i więcej. Dla naszego regionu to wciąż jednak bardzo wysoka poprzeczka - zaznacza Michał Rokosz, partner w funduszu Inovo.
materiały prasowe

Młode gwiazdy rynku

Szacunki Inovo wskazują, że najbliżej DocPlannera jest polsko-fiński start-up Iceye, specjalizujący się w produkcji satelitów. Estymacje dokonane na podstawie ostatniej rundy inwestycyjnej z września 2020 r., której wartość sięgnęła 87 mln USD (331 mln zł), wpisują wycenę spółki w przedział 1,2–1,5 mld zł. To dokładnie tyle samo, ile może być warte Brainly, właściciel edukacyjnej platformy społecznościowej, działającej na międzynarodową skalę. Brainly w grudniu 2020 r. otrzymało od inwestorów 80 mln EUR (302 mln zł).

Wśród liderów jest również Booksy z aplikację do rezerwacji usług. W ostatnich dniach spółka upubliczniła informację o przeprowadzonej jeszcze w listopadzie ubiegłego roku transakcji VC. Na podstawie rundy, w której zebrała 70 mln USD (266 mln zł), można wnioskować, że jej wycena mieści się w przedziale 1–1,4 mld zł.

„Trzy transakcje w przedziale od 250 do 350 mln zł [przeprowadzone w 2020 r. – red.] wyznaczyły głównych kandydatów do tytułu polskiego jednorożca. Nie oznacza to jednak, że w 2021 r. nie pojawi się jeszcze jakiś „czarny koń” – podkreślił Aleksander Mokrzycki, wiceprezes PFR Ventures, w komentarzu do raportu „Transakcje na polskim rynku VC w 2020”, autorstwa PFR Ventures i Inovo.

– Możliwe, że na ostatniej prostej ktoś z trójki: Booksy, Brainly, Iceye wyprzedzi DocPlannera w wyścigu o miano pierwszego „unicorna” z Polski, ale musiałoby się to wiązać z mocno przyspieszoną rundą finansowania dla tych start-upów. Typowa przerwa między rundami to 18-24 miesiące. Oczywiście może się zdarzyć, że runda zostanie przyspieszona, np. ze względu na fuzje czy przejęcia - zaznacza Michał Rokosz.

Następni w kolejce

Czwórka liderów wyścigu: DocPlanner, Iceye, Brainly i Booksy mocno odbiła od reszty stawki. Wyceny pozostałych bardzo perspektywicznych biznesów nie przekraczają już 500 mln zł. W przedziale 100-500 mln zł mieścić się mogą: Cosmose, Codility, Uncapped, Tidio, Infermedica, Packhelp, Tylko (estymacja jeszcze na podstawie rundy ze stycznia 2019 r., z założeniem wzrostu, ale bez uwzględnienia najnowszych działań spółki). Szczegółowe szacunki dotyc\zace wyceny tych spółek publikujemy w tabeli.

- Wyceny start-upów sięgające setek milionów stają się czymś normalnym w Polsce. Zdalne przeprowadzanie transakcji [wymuszone przez COVID-19 - red.] umożliwia inwestorom wyjście poza granice kraju. To wszystko daje wiele korzyści polskiemu ekosystemowi – zauważa Yoram Wijngaarde, założyciel i prezes Dealroomu, platformy, która również udostępnia szacunkowe dane dotyczące wyceny spółek technologicznych (estymacje Dealroomu uwzględnione w zestawieniu poniżej).

“Unicorn” to siła rynku

Marcin Hejka, partner w funduszu OTB, patrząc na skalę wycen polskich start-upów, podkreśla, że spółki te są relatywnie tanie. Jego zdaniem brak jednorożca to demonstracja słabości polskiego rynku i dowód, że wciąż bardziej opłaca się inwestować w firmy ze Stanów Zjednoczonych czy Izraela, które - choć znacznie droższe - dają inwestorom większe szanse na sukces i spektakularny „exit”.

– Nie mamy jeszcze żadnego jednorożca, podczas gdy ich liczba na świecie przekroczyła już 500 i przybywa mniej więcej jeden dziennie. Firmy takie jak Iceye, DocPlanner, Brainly, Cosmose czy Booksy to niestety wciąż wyjątki. Ich sukces może zachęcić naśladowców i zmienić postrzeganie Polski – uważa Marcin Hejka.

Podkreśla, że dystans między top 10 a resztą start-upów jest w Polsce zdecydowanie za duży.

- Na przykład Izrael i Polska mają porównywalną liczbę start-upów - po kilka tysięcy. Tyle tylko, że polskie start-upy mają o wiele mniejszą szansę na kolejne rundy finansowania, a z każdą rundą przepaść się powiększa. Wierzę jednak, że doczekamy się polskiego jednorożca jeszcze w tym roku – mówi Marcin Hejka.

– Jeśli spojrzeć na niedawne debiuty giełdowe polskich hegemonów e-commerce: Allegro i Inpost, to mamy już dwie spółki warte odpowiednio kilka i kilkanaście miliardów dolarów. Booksy, Brainly i docplanner docelowo mogą być warte znacznie więcej ze względu na globalną skalę działania - podkreśla Michał Rokosz.

Okiem inwestora
Sukces gamingu zmienił nastawienie inwestorów do start-upów
Kuba Dudek
partner zarządzający SpeedUp Group

Nadal wiele spółek z Polski wycenianych jest niżej niż spółki z zachodu Europy czy Stanów Zjednoczonych. Sytuacja się zmienia i wraz z powstawaniem większej liczby funduszy wyceny na polskim rynku idą mocno w górę. Moim zdaniem zbyt szybko. Spora część tego wzrostu nie jest odzwierciedleniem rosnącej jakości biznesów, doświadczenia założycieli, zwiększonej dynamiki wzrostu przychodów czy potencjału rynków, na których działają. To wynik nierównowagi popytu i podaży pieniądza na rynku venture capital. Na Ukrainie na przykład średni poziom wycen na etapie seed wydaje się niższy niż w Polsce, a mimo to Ukraińcy mają na koncie kilka bardzo dużych „exitów”.

W Europie Środkowo-Wschodniej jest już kilka krajów, które mogą pochwalić się jednorożcami, jednak wyceny w USA mogą być wyższe ze względu na to, że firmy mają dostęp do dużego, homogenicznego rynku. Europejskie start-upy działają na rynku unijnym o zbliżonej wielkości, ale podzielonym na kraje i kultury.

W Polsce wyceny spółek rosną szybko, szczególnie na wstępnym etapie rozwoju biznesu. Przez lata inwestorzy branżowi oceniali jednak spółki technologiczne inaczej niż giełdowi, którzy - w mojej opinii - przekreślali szanse spółek, gdy w ich kontekście padały słowa takie jak start-up, globalna ekspansja czy sprzedaż w modelu SaaS. Na szczęście na GPW to podejście się zmienia. Zdaje się, że zmiany zapoczątkowała hossa w segmencie gamingu. Miejmy nadzieję, że przeniesie się to również na szerszy rynek spółek technologicznych.