PGE wie, jak przekonać urząd antymonopolowy

Agnieszka Berger
opublikowano: 2010-08-17 00:00

Tomasz Zadroga, szef czempiona energetycznego, twierdzi, że ma moc argumentów w sporze o Energę.

Tomasz Zadroga, szef czempiona energetycznego, twierdzi, że ma moc argumentów w sporze o Energę.

Tylko czeski CEZ nie zdecydował się na złożenie wiążącej oferty zakupu od Ministerstwa Skarbu Państwa (MSP) większościowego pakietu akcji gdańskiej grupy energetycznej. To oznacza, że oprócz giełdowej Polskiej Grupy Energetycznej (PGE), faworyta tej prywatyzacji, w grze pozostało trzech potencjalnych inwestorów: Elektrownia Połaniec reprezentująca francusko-belgijski koncern GDF-Suez, konsorcjum utworzone wokół Kulczyk Holding i czeski Energeticky a Prymuslovy Holding.

Największą szansą dla konkurentów PGE wydaje się nie siła ich ostatecznych ofert, lecz szlaban, jaki przed narodowym czempionem może opuścić Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). Jego szefowa, Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, od kilku miesięcy zapowiada sprzeciw wobec tego przejęcia. Jej zdaniem, siła rynkowa połączonych PGE i Energi zagroziłaby i tak kulejącej konkurencji na krajowym rynku prądu. Rodzimy gigant nie zamierza jednak poddać się bez walki.

— Wiemy już jak będzie wyglądał nasz wniosek do UOKiK. Mamy mocne argumenty, żeby zabiegać o warunkową lub nadzwyczajną zgodę urzędu — twierdzi Tomasz Zadroga, prezes PGE.

Zgoda warunkowa oznaczałaby prawdopodobnie zobowiązanie PGE do sprzedaży części aktywów. Najbardziej prawdopodobne jest, że pod młotek trafiłby wówczas należący do Energi Zespół Elektrowni Ostrołęka. Zgodę nadzwyczajną UOKiK mógłby wydać ze względu na ważny interes publiczny — np. bezpieczeństwo energetyczne, którego warunkiem byłaby realizacja narodowego programu jądrowego.

PGE nie musi się raczej martwić o to, że odpadnie z gry o Energę z innych powodów. Grupa nie powinna mieć problemu z przebiciem ofert konkurentów, bo — jak przyznaje prezes — subiektywna wartość Energi jest dla PGE większa niż dla pozostałych chętnych.

— Tylko szybkie synergie związane m.in. z zakupem paliw i informatyką przyniosą nam około 100 mln zł oszczędności rocznie. Można je osiągnąć w ciągu 3-12 miesięcy od transakcji. Pracujemy też nad długoterminowym planem redukcji kosztów. W Europie średni wskaźnik oszczędności uzyskanych dzięki przejęciom z kilkunastu ostatnich lat sięgał 3 proc. — mówi Tomasz Zadroga.

Prezes PGE podkreśla również, że zakup Energi ułatwi grupie sfinansowanie narodowego programu jądrowego, bo zabezpieczy odbiór energii z planowanych elektrowni jądrowych.

Jednocześnie zapewnia, że oferta grupy nie jest nadmiernie hojna, lecz wręcz konserwatywna.

— Po wstępnym due diligence nadal postrzegamy Energę jako bardzo dobre i cenne dla nas aktywo. Jednak wycenę oparliśmy na bezpiecznych założeniach — twierdzi Tomasz Zadroga.

Wojciech Topolnicki, wiceprezes PGE odpowiedzialny za finanse, dodaje, że przeciętny wskaźnik cena/zysk EBITDA dla podobnych transakcji w Europie sięga 7-13.

— W naszej ofercie nie osiągnęliśmy takiego poziomu — podkreśla wiceprezes.

To nie jest niespodzianką, bo PGE odnosi swoje wyliczenia do zysku EBITDA oczekiwanego przez Energę w tym roku, który ma wynieść 1,5 mld zł. To aż o 50 proc. więcej niż rok wcześniej. Tymczasem z dotychczasowych rynkowych szacunków wynika, że wartość Energi sięga 6-7 mld zł.

Organizator

Puls Biznesu

Autor rankingu

Coface

Partner strategiczny

Alior

Partnerzy

GPW Orlen Targi Kielce