Poprzeczka była ustawiona wysoko, ale w takim otoczeniu Orlen przeskoczył ją z zapasem. Poprzedni rekord z II kwartału 2020 r. został pobity o 2 mld zł, a konsens prognoz analityków o 10 proc. Wynik to głównej mierze zasługa dwóch segmentów: rafineryjnego i petrochemicznego. Ten pierwszy wypracował EBITDA LIFO na poziomie 1,8 mld zł, co było możliwe głównie dzięki wzrostowi popytu na paliwa – konsumpcja oleju napędowego w Polsce wzrosła o 8 proc., a benzyny o 14,5 proc. – oraz ograniczonej podaży z powodu wojny w Europie. Do tego przerób ropy wzrósł w Płocku o 30 proc. względem zeszłego roku do 4,3 mln ton.
W tym samym czasie segment petrochemiczny uzyskał EBITDA LIFO na poziomie 1,6 mld zł, czyli wyższy o ponad 60 proc. niż rok wcześniej. To konsekwencja wzrostu wolumenów sprzedaży o 31 proc., w tym: wykorzystywanych do produkcji tworzyw sztucznych olefin (o 254 proc.) i poliolefin (o 26 proc.), PCW o (54 proc.) i PTA (o 10 proc.).

Energetyka wypracowała podobny wynik jak przed rokiem - 1,2 mld zł EBITDA, a segment detaliczny zaliczył spadek o 16 proc. poniżej 700 mln zł. Wysokie ceny ropy naftowej pomogły pociągnąć w górę wynik segmentu wydobycia, który wzrósł pięciokrotnie do 304 mln zł.
– Wyniki są moim zdaniem bardzo mocne. Perspektywy na kolejne kwartały również wyglądają bardzo obiecująco. Owszem, widzimy spadki marż rafineryjnych z ekstremalnych poziomów, ale umówmy się, że marża 20 USD, a nie 40 to nie jest powód do zmartwień dla akcjonariusza spółki rafineryjnej – mówi Kamil Kliszcz, analityk DM mBanku.
Modelowa marża rafineryjna przed wojną w Ukrainie raczej nie przekraczała 9 USD, podczas gdy w II kwartale tego roku wyniosła 26,5 USD.
Nierekordowy zysk
Analitycy oczekiwali, że PKN Orlen pokaże rekordowy zysk netto na poziomie 5 mld zł. Ten jednak wyniósł 3,7 mld zł, czyli poniżej rekordu w okolicach 4 mld zł. To zasługa odpisów, o których PKN Orlen poinformował kilka dni temu. Kamil Kliszcz twierdzi jednak, że nie mają one większego znaczenia dla oceny działalności koncernu, ale są niespodzianką pod innym względem.
– Ten odpis był o tyle zaskakujący, że zazwyczaj tego typu odpisy robi się ex post, jak aktywa generują słabsze wyniki od oczekiwań i makro się strukturalnie pogorszyło, co uzasadniałoby obniżenie założeń na obniżenie wartości. Tutaj wygląda to tak, że jest robione trochę na siłę. Rewizja założeń długoterminowych stoi w sprzeczności z rekordowymi wynikami. Jest oczywiście jakieś ryzyko w dostępności ropy rosyjskiej i dostępności innych gatunków ropy, ale mamy rekordowe marże rafineryjne, które są odzwierciedleniem tej napiętej sytuacji na rynku paliw. Założenie, że w długim terminie wszystko wróci do normy w marżach rafineryjnych, a z drugiej strony będziemy mieć jakieś niestandardowe relacje cenowe na rynku ropy, jest bardzo konserwatywne – mówi Kamil Kliszcz.
Należy jednak pamiętać, że w rządzie trwają prace nad tzw. windfall tax, czyli podatkiem od nadmiarowych zysków. Być może płocki koncern postanowił nie kłuć w oczy rekordowym zyskiem. Mimo odpisów analityk mBanku pozostaje pozytywnie nastawiony do spółki.
– To jest pod każdym względem rekordowy rok dla sektora. Wyniki są na bardzo wysokich poziomach, a konsens rynkowy co do rocznych wyników nie nadąża za tym, co spółki raportują. Poza tym wstępne dane, które pokazał Lotos, dają też bardzo dobrą prognozę na III kwartał dla obu połączonych spółek, gdyż kolejne będą konsolidowane już od połowy sierpnia. Myślę, że rynek, patrząc na wycenę Orlenu, nie uwzględnia jeszcze tego, co spółka prezentuje w wynikach. Nawet jeśli miałby to być krótkoterminowy fenomen, dotyczący jednego roku – uważa Kamil Kliszcz.
Tymczasem inwestorzy giełdowi po porannej euforii, która wywindowała akcje Orlenu do 74 zł, szybko oddali pole i w ciągu dnia akcje traciły już ponad 4 proc., schodząc poniżej 70 zł.