Powoli wyrasta kolejny rywal dla Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG). To spółka E.ON edis energia, pośrednio należąca do grupy E.ON Energie. Operuje ona już na rynku ciepłowniczym, ale teraz chce także zdobywać rynek dystrybucji gazu ziemnego, sprzedając LNG (gaz ziemny skroplony).
Coś za coś
E.ON edis energia przejęła spółkę gazową Anco, działającą w rejonie Jarocina, Ostrowa Wielkopolskiego i w wo- jewództwie opolskim. Ta sprzedaje rocznie blisko 6 mln m sześc. gazu około 700 klientom. To niewiele, ale w rozwoju ma jej pomóc CP Energia, która wkrótce wejdzie na parkiet. 28 sierpnia 2007 r. E.ON edis energia i PL Energia, akcjonariusz CP Energii (41,06 proc.), podpisały trójstronną umowę o współpracy, dotyczącą obrotu LNG i rozwoju tego rynku. To wynik kupna przez PL Energię od E.ON Energie instalacji do produkcji LNG o wydajności 11 mln m sześc. rocznie. Po rozruchu CP Energia zamierza ją przejąć od PL Energii.
— Jeżeli przejmiemy w pełni funkcjonującą instalację, CP Energia będzie zobowiązana dostarczyć E.ON edis energii powstające w niej LNG w ilości 4,7 mln m sześc. rocznie. Resztę sprzedamy własnym klientom — mówi Marcin Buczkowski, prezes CP Energii.
Instalacja umożliwi CP Energii rozpoczęcie produkcji LNG w Polsce już z początkiem 2008 r. Dostawy do E.ON edis energii zaczną się od lipca 2008 r. Co ciekawe, jeśli polska spółka będzie jej sprzedawać LNG wyprodukowane z gazu kupionego od PGNiG, wejdzie w rolę pośrednika. Taki wariant jest najbardziej prawdopodobny. Obecnie jedynym producentem LNG w Polsce jest PGNiG (10,7 mln m sześc. rocznie).
Pomoc CP Energii może być dla E.ON edis energii nieoceniona, bo PGNiG niechętnie toleruje na rynku konkurentów z tak dużym potencjałem.
Gigant nie odda pola
— Chcemy rozwijać pozycję rynkową spółki Anco. Szukamy gmin, które mogłyby z nami współpracować przy rozbudowie sieci gazowej, a także firm gazowych, których strategia byłaby zbieżna z naszą na tyle, że chciałyby przyłączyć się do naszej grupy — wyjaśnia Mariusz Majkut, dyrektor ds. rozwoju rynku w E.ON edis energii.
PGNiG łatwo pola nie odda.
— Konkurencja to naturalna konsekwencja otwarcia rynku gazu. PGNiG będzie tak działać, by dla klienta stać się firmą pierwszego wyboru — przekonuje Tomasz Fill, rzecznik PGNiG.
Furtka na rynek
Prywatne firmy, jeśli chcą operować na polskim rynku, i tak muszą kupować gaz od PGNiG, bo tańszy towar jest tylko za wschodnią granicą. Węgierski Emfesz współpracujący z rosyjskim Gazpromem stracił kontrakt z Puławami, bo nie miał gdzie w Polsce magazynować rezerw gazu. Tego wymaga polskie prawo w przypadku jego importu powyżej 50 mln m sześc. Jedynym właścicielem magazynów gazu w Polsce jest PGNiG.
Firmy znalazły sposób, by unikać konfrontacji z PGNiG. Instalacje LNG (zbiorniki, a nie część produkcyjna) traktowane są przez prawo jako magazyny gazu. Dzięki temu firma, chcąc sprowadzać do Polski błękitne paliwo, nie musi ich budować. Zmniejsza to koszty. Nowi gracze na rynku gazu rozpoczynają więc działalność, sprzedając go w skroplonej postaci. LNG dostarczane jest cysternami do odbiorcy do czasu, aż dystrybutor gazu wybuduje gazociąg i otrzyma zgodę od Gaz Systemu na przyłączenie do krajowej sieci.
— LNG jest interesującą niszą. Obecnie chcemy zaangażować się w rozwój tego rynku z CP Energią i PL Energią, ale jesteśmy otwarci na współpracę z innymi partnerami — w tym z PGNiG. Od tej firmy kupujemy całość zużywanego i dystrybuowanego przez nas gazu — mówi Mariusz Majkut.
Anna Bytniewska, [email protected]