Stwórzmy fundusz majątku narodowego – proponuje prof. Leszek Pawłowicz. Już pisze projekt
Akcje gigantów
i nieruchomości warte
200 mld zł zasilą wehikuł,
który m.in. da gwarancję
projektom PPP.
Jak efektywnie wykorzystać majątek? Z zadaniem, nad którym głowią się menedżerowie firm, jako kraj radzimy sobie słabo. Prof. dr hab. Leszek Pawłowicz, dyrektor Gdańskiej Akademii Bankowej, przekonuje, że nie wykorzystujemy gigantycznego potencjału ukrytego w państwowym majątku.
— Przez wysoki deficyt wkrótce nie będziemy mogli realizować projektów infrastrukturalnych, bo nie będziemy mogli zapewnić wkładu własnego do projektów realizowanych za unijne pieniądze. Tymczasem mamy ogromny majątek w postaci udziałów w spółkach i nieruchomościach, który nie pracuje i leży bezproduktywnie — mówi Leszek Pawłowicz.
Nawet pół miliarda
Receptą na to, by zaprząc majątek skarbu do pracy, ma być stworzenie Funduszu Majątku Narodowego. Trafiłyby do niego akcje największych spółek, z których skarb nie chce wychodzić, bo uznaje je za strategiczne, np. PKN Orlen czy GPW, oraz nieruchomości kontrolowanych m.in. przez PKP czy Pocztę Polską.
— Takich spółek jest kilkanaście, a wartość pakietów w rękach skarbu szacujemy na 100 mld zł. Do tego dochodzą też nieruchomości, które też można szacować na 100 mld zł. W sumie w takim funduszu mogłoby się znaleźć ponad 200 mld zł, które dziś trzymane jest pod poduszką. Ten niepracujący majątek trzeba wykorzystać — przekonuje profesor.
Kwota robi wrażenie, ale zdaniem ekspertów to konserwatywne szacunki. Po uwzględnieniu nieruchomości w rękach różnych rządowych agencji aktywa funduszu urosłyby nawet do 500 mld zł. Na jego bazie powstałby fundusz gwarancyjny.
— Zamiast wydawać pieniądze, państwo udzielałoby gwarancji i poręczeń prywatnym inwestorom na to, czego nie mogą oni przewidzieć, czyli skutków decyzji polityków czy urzędników. Gwarancje funduszu zdejmowałyby z projektów ryzyko, które związane jest z instytucjami państwa. Inwestor miałby regres do instytucji publicznych, gdyby w wyniku ich działań poniósł stratę — tłumaczy Leszek Pawłowicz.
Przykład — firmom trudno np. inwestować w energetykę, nie wiedząc, jakie będą koszty emisji CO2.
Porządek musi być
Teraz gwarancji udziela Bank Gospodarstwa Krajowego. Jeśli państwo udziela gwarancji, jest zaliczana do długu publicznego. Tworząc fundusz, który nie byłby zaliczany do sfery finansów publicznych, rząd upiekłby dwie, a nawet trzy pieczenie na jednym ogniu — uwolniłby zamrożony majątek, wsparł projekty infrastrukturalne, a przy tym nie powiększał zadłużenia.
— Byłby to fundusz non profit. Jego zadaniem byłoby wspieranie tanimi gwarancjami inwestycji infrastrukturalnych realizowanych w partnerstwie publiczno-prywatnym (PPP) — mówi Leszek Pawłowicz.
Wsparcie inwestycji gwarancjami to niejedyna korzyść.
— Spółki w funduszu byłyby zarządzane profesjonalnie. Stawiane byłyby przed nimi cele biznesowe, rozliczane byłyby z osiąganych wyników, wzrostu wartości i zwrotu na kapitale. Dobre zarządzanie na pewno zwiększałoby ich wartość. W jednym podmiocie znalazłby się majątek będący obecnie w rękach różnych ministerstw: infrastruktury, skarbu, gospodarki. To uporządkowałoby strukturę właścicielską — mówi Leszek Pawłowicz.
Dopinanie projektu
Tego typu fundusze funkcjonują w ponad 40 krajach na całym świecie. Fundusze narodowe (sovereign fund) tworzą m.in. kraje, które produkują ropę. Norweski fundusz inwestuje m.in. na polskiej giełdzie (zarządza dla niego BPH TFI). Rumunia zarządzanie powierzyła amerykańskiemu gigantowi Franklin Templeton i niedługo fundusz ma zadebiutować na GPW.
— Polska dużo traci na tym, że nie ma takiego funduszu — przekonuje profesor.
Koncepcja była omawiana podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w maju. Od tego czasu pracuje nad nią Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową.
— W ciągu kilku tygodni zakończymy prace nad projektem i przedstawimy go politykom. Wcześniej przesłaliśmy zarys koncepcji do ministrów i szefów sejmowych komisji — mówi Leszek Pawłowicz.
Według naszych informacji, koncepcja jest analizowana w kręgach resortu skarbu, odbyło się już kilka spotkań w ramach luźnych konsultacji. Ale obserwatorzy nie mają złudzeń — ewentualne prace nad projektem będą mogły ruszyć dopiero po wyborach.
okiem eksperta
To sensowny pomysł
Krzysztof Opawski, partner Saski Partners, były minister infrastruktury
Pomysł powołania funduszu,
do którego byłyby wniesione aktywa, i na jego bazie stworzenia
funduszu gwarancyjnego, jest
sensowny. To próba wyjęcia
spółek państwowych spod władzy polityków. Zarządzać nimi
powinna profesjonalna, wynajęta firma. Skupienie majątku
w jednym miejscu umożliwiłoby
efektywne zarządzanie nimi —
dziś każde ministerstwo czy instytucja realizuje swoje cele, nie
ma żadnej koordynacji. Wartość
aktywów takiego funduszu mogłaby być nawet znacznie wyższa niż 200 mld zł. Łatwiej będzie
wnieść nieruchomości, bo wniesienie spółek napotka opór polityków, którzy nie będą chcieli
się rozstać z wpływami. Wymyślą tysiąc powodów, by storpedować projekt. Fundusz gwarancyjny odpowiedziałby na podstawowy problem z realizacją
inwestycji w PPP. Instytucje
finansujące projekt oczekują
gwarancji, które obciążają
budżet i z tego powodu wiele
projektów nie może ruszyć.
Fundusz gwarancyjny zastąpiłby stronę publiczną w PPP.
okiem eksperta
Aktywa wnieść do BGK
Krzysztof Kalicki, prezes Deutsche Banku
Nie widzę potrzeby tworzenia takiego funduszu. Lepiej byłoby wnieść te aktywa do Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK), ewentualnie Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, które przecież zajmują się udzielaniem gwarancji i poręczeń. Po co tworzyć kolejne byty? BGK wcale nie jest mocny kapitałowo, jego możliwości szczególnie przy dużych projektach są ograniczone. Dlatego te aktywa powinny być wniesione do niego, zwiększyć jego bazę kapitałową, co pozwoliłoby mu działać na większą skalę. Jeśli już ma to być fundusz, to powinien być stworzony w ramach BGK.
Inne państwa, które mają fundusze typu sovereign [państwowe fundusze majątkowe — red.], są w innej sytuacji. Tworzą je kraje, które mają nadwyżki budżetowe i wynajmują zarządzających do skutecznego pomnażania. Polska ma deficyt.
okiem eksperta
Można spróbować
Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu
Stworzenie takiego funduszu to wykorzystanie lewara, a ten — jak wiadomo — sprawdza się na całym świecie. Choć trzeba pamiętać, że przesadzony jest niebezpieczny. Skarb, nie tracąc korzyści wynikających z posiadania spółek, m.in. dywidendy, uruchomiłby strumień pieniędzy. Pytanie, czy rzeczywiście barierą w realizacji projektów w systemie PPP jest brak kapitału. Mam wątpliwości, bo bardziej chyba przeszkadzają przepisy i procedury.
To, czy udałoby się uzyskać mechanizm gwarancji, które nie byłyby zaliczane do deficytu, zależy od interpretacji Eurostatu.
To, że przez wniesienie spółek do funduszu odetnie się od nich polityków, to chciejstwo. Samo stworzenie struktury nic nie zmieni. Niemniej spróbować z takim funduszem można.
okiem eksperta
Po co nam nowy byt?
Jerzy Osiatyński
doradca prezydenta ds. ekonomicznych
Stworzenie funduszu mogłoby doprowadzić do wprowadzenia w spółkach zasad kultury korporacyjnej. Przed władzami stawiane byłyby konkretne cele biznesowe. Politycy nie ingerowaliby w działalność. Ale dlaczego nie można tego zrealizować w ramach ministerstwa? Czy rzeczywiście potrzeba nowej struktury? Nie do końca rozumiem ideę oddania spółek strategicznych w zarządzanie jakiejś firmie. Przecież z jakichś powodów skarb uznał je za strategiczne.