
Poczta Polska wygrała z PZU wyścig o ubezpieczenia rolników. Państwowe firmy rywalizowały o względy resortu rolnictwa, który chce powołać narodowego ubezpieczyciela. Jak ogłosił podczas konferencji w Ostródzie Krzysztof Jurgiel, minister rolnictwa, trwają prace nad powołaniem Towarzystwa Pocztowo-Rolniczego, które będzie kierowało ofertę do mieszkańców wsi.
— Mamy podpisane porozumienie z TUW Pocztowe. Sądzę, że w ciągu miesiąca, dwóch nowy podmiot zacznie funkcjonować jako jedna z konkurencyjnych firm — mówi Krzysztof Jurgiel. Powołanie ubezpieczyciela dla rolników to oczko w głowie ministra rolnictwa. Jak pisaliśmy w styczniu, kierowany przez niego resort nie chce robić tego sam — dlatego szukał rynkowego partnera. W szranki stanęło dwóch chętnych: Poczta Polska, która chce rozbudować swój biznes ubezpieczeniowy, i największy ubezpieczyciel na rynku, kontrolowane przez państwo PZU.
Głównym celem ministra jest wzrost liczby gospodarstw rolnych, które są ubezpieczone. Zachętą dla nich są dopłaty do polis z budżetu państwa. W tym roku na ten cel ma zostać przeznaczone ponad 900 mln zł. Krzysztof Jurgiel liczy, że dzięki Poczcie Polskiej, dysponującej największą na rynku siecią sprzedaży na terenach wiejskich, rolnikom będzie łatwiej się ubezpieczyć.
Decyzja resortu może być bolesna dla PZU, które — z 60 proc. udziałów — jest obecnie liderem rynku ubezpieczeń rolniczych nad Wisłą. W ubiegłym roku jego wartość była szacowana na 1,2 mld zł, co oznacza, że do PZU trafiaponad 700 mln zł składki. Resztę tortu dzielą między siebie poznańska Concordia i TUW TUW.
Od tego roku ofertę dla rolników z dopłatami z budżetu państwa mają też InterRisk i TUW Pocztowe. PZU chciało by resort rolnictwa postawił na zależne od niego TUW PZUW. Miałoby się to wpisywać w ideę repolonizacji ubezpieczeń, którą gigant forsuje od roku. W jego TUW ubezpieczany jest już majątek kilku państwowych firm energetycznych i kopalni.
Według Marcina Brody, analityka firmy OGMA, rolnictwo to bardzo dobry klient zakładów ubezpieczeniowych, a wydatki tej branży na zakup polis będą rosły. Nie chodzi tylko o specjalistyczne ubezpieczenia rolnicze, ale też inne rodzaje ochrony, np. polisy komunikacyjne czy na życie.
Jest jedno „ale”: — Produkty rolne to jeden z najbardziej wymagających segmentu rynku ubezpieczeniowego. Bez szczegółowej wiedzy bardzo łatwo na tej linii produktowej stracić dużo pieniędzy. W grę wchodzi ryzyko katastroficzne, z których najpoważniejszym w Polsce są skutki przezimowania upraw. Z tego powodu w innych europejskich państwach ubezpieczeniem rolnictwa zajmują się wyspecjalizowane zakłady — mówił w styczniu w rozmowie z „PB” Marcin Broda.