Połączenie ma uratować historyczne szwalnie

Mariusz BartodziejMariusz Bartodziej
opublikowano: 2024-05-27 20:00

Działające od dekad Polanex i Teofilów mają dzięki wsparciu ARP wyjść na prostą po latach strat. Wykorzystają m.in. doświadczenie w szyciu koszul dla marek luksusowych i licencję na wyjątkową dzianinę.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

– jak poważne zmiany zaszły i nadal zachodzą w Polanexie

– ile Agencja Rozwoju Przemysłu wydała na ich przeprowadzenie, a jaką kwotę zapewnia na przejęcie Teofilowa

– dlaczego połączenie jest tak potrzebne obu firmom

– w którym kierunku zamierzają wspólnie rozwijać ofertę

– jakie powody upadania polskich szwalni wskazuje ekspert

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Setki osób stracą pracę po ogłoszonym w tym roku zamknięciu, po ponad trzech dekadach, płockiego zakładu Levi Straussa szyjącego dżinsy. Wśród powodów firma wskazała stale rosnące koszty i coraz trudniejszy dostęp do wykwalifikowanej kadry. Z podobnych powodów upadła w ubiegłym roku znana z koszul WSM Factory w Ostrowcu Świętokrzyskim (produkcyjna noga Wólczanki). Duża część z ponad 200 pracowników przeszła na emeryturę, a kilkudziesięciu znalazło zatrudnienie w lokalnych zakładach.

Podobny los czekał prawdopodobnie łódzki Teofilów, producenta dzianin z ponad 50-letnią historią. Uchronić przed tym ma go połączenie z firmą Polanex z Gniezna, szyjącą od 1945 r. głównie koszule. Jego inicjatorem jest państwowa Agencja Rozwoju Przemysłu (ARP), główny akcjonariusz obu spółek.

Transformacja Polaneksu

W szczycie Polanex zatrudniał ok. 2,5 tys. pracowników, a w 2020 r. już zaledwie ok. 150. Było to kolejny rok ze stratą: 1,1 mln zł netto i operacyjną przy 6 mln zł przychodów. Wówczas ARP wykupiła największego prywatnego udziałowca, zwiększając udział do ok. 89 proc. i przejmując kontrolę nad firmą. Rok później dokapitalizowała ją kwotą 8 mln zł, a w 2023 r. jeszcze 6 mln zł.

– Dzięki zaufaniu zarządu ARP mogliśmy wydobyć niewykorzystywany przez lata potencjał. W ubiegłym roku przejęliśmy lokalną szwalnię z 30-osobowym zespołem, poszerzając ofertę o kompleksowe szycie odzieży damskiej, korporacyjnej i reklamowej. Ponadto zmodernizowaliśmy własny zakład zgodnie ze współczesnymi standardami i wprowadziliśmy własne marki koszul – wcześniej Polanex słynął z szycia ich dla globalnych marek luksusowych jak Karl Lagerfeld, Yves Saint Laurent czy Hugo Boss – mówi Aleksander Kałwa, związany z Polaneksem od 2020 r., a od 2022 jego prezes.

Przyznaje, że nigdy nie pracował w spółkach z udziałem skarbu państwa, a w Polaneksie dostał możliwość rozwijania w pewnym sensie start-upu.

– Świadczy o tym innowacyjny na skalę Europy konfigurator tworzenia spersonalizowanych koszul Adalbertus, stworzony na nasze zlecenie od podstaw – tłumaczy Aleksander Kałwa.

600 tys.

Mniej więcej tyle koszul szyje rocznie Polanex.

Własne marki i sektor publiczny

Za większość przychodów firmy (ok. 60 proc.) wciąż odpowiada szycie kontraktowe dla marek zagranicznych, za ok. 15 proc. zamówienia publiczne, a za resztę własne marki: Adalbertus (koszule gotowe oraz szyte na miarę) i Laterano (koszule kapłańskie premium). Udział dwóch ostatnich segmentów ma rosnąć, bo zapewniają wyższą marżę – koszule szyte kontraktowo za jedynie kilka, kilkanaście euro są sprzedawane na Zachodzie nawet za setki euro. W 2022 r. Polanex zwiększył przychody z 8,6 do 25,5 mln zł, a strata netto i operacyjna skurczyła się mniej więcej z 5 do 0,5 mln zł.

– Skokowy wzrost sprzedaży wynikał z realizacji dużych zamówień publicznych. Na tym rynku trudno o powtarzalność, dlatego 2023 r. zakończyliśmy z ok. 13 mln zł sprzedaży i nieznaczną stratą, a w tym roku spodziewamy się poprawy na obu polach. Na tle rynku, który raczej się zwija niż rozwija, wypadamy dobrze. Chcemy podkreślać, że nie tylko projektujemy odzież w Polsce, ale też produkujemy, a z powodu kosztów nie robi już tego niemal żadna duża, rodzima marka modowa – mówi Aleksander Kałwa.

Podkreśla, że sektor publiczny zdominowały firmy, które sprowadzają gotowe produkty z Azji i tylko dodają polski logotyp.

– Mimo utrzymywania produkcji lokalnie udaje nam się z nimi konkurować, choć zależałoby nam na podobnych zasadach jak np. w Niemczech, gdzie dodatkowo punktuje się rodzimych producentów. Właśnie z tego powodu przegraliśmy z niemiecką firmą jeden z przetargów, chociaż w zakresie nowoczesności parku maszynowego i jakości wypadliśmy najlepiej – przekonuje menedżer.

Połączenie ratunkiem dla Teofilowa

Teofilów, którego prawie 100-procentowym udziałowcem jest od lat skarb państwa (bezpośrednio i poprzez ARP), ma kilkakrotnie większą skalę od Polaneksu (a w najlepszych latach zatrudniał ok. 3,5 tys. osób), nie tylko pod względem sprzedaży, ale też straty: w 2019 r. odpowiednio 27,8 mln zł i ok. 9 mln zł (netto i operacyjnej).

Kolejne lata przynosiły kolejne wielomilionowe straty, aż w 2022 r. pojawiło się ok. 20 mln zł zysku (przy 41,8 mln zł przychodów) wyłącznie dzięki sprzedaży nieruchomości za ok. 37,6 mln zł. Sytuację ma zmienić zainicjowane w ostatnich miesiącach przejęcie Teofilowa przez Polanex.

– Teofilów to jeden z niewielu w Polsce producentów dzianiny, której koszt wytworzenia w naszym kraju jest równy ściągnięciu gotowego produktu z Azji. Z powodu przestarzałej, drogiej w utrzymaniu infrastruktury firma im więcej produkowała, tym większą przynosiła stratę. W takich okolicznościach połączenie, przy kapitałowym wsparciu ARP, i przeprowadzenie restrukturyzacji jest konieczne. Do nowej, wynajmowanej lokalizacji w Łodzi przenosimy wyselekcjonowany sprzęt oraz część załogi – mniej więcej 65 ze 105 pracowników – a reszcie zapewniamy godne odprawy po konsultacjach ze związkami zawodowymi – mówi Aleksander Kałwa, od lutego 2024 r. kierujący także Teofilowem.

ARP będzie 98-procentowym udziałowcem połączonej grupy. Pozostałe akcje należą do tysięcy obecnych i byłych pracowników obu spółek.

– W związku z przejęciem Teofilowa ARP dokapitalizowała Polanex kwotą 24 mln zł uzależnioną od realizacji trzech kamieni milowych. Pierwszym jest sfinalizowanie transakcji planowane na czerwiec, drugim uruchomienie produkcji, a trzecim osiągnięcie określonego wolumenu zamówień. Zakładamy osiągnięcie wszystkich do końca roku, niemniej może się to przedłużyć – wyjaśnia Aleksander Kałwa.

60 ton

Nawet tyle surowej dzianiny – a co najmniej 40 ton – produkuje w ciągu miesiąca Teofilów.

Plany wobec oferty i przejęć

Polanex zamierza zachować markę Teofilów. Uzasadnia to kojarzenie jej z dobrą jakością, dzięki której może sprzedawać dzianiny za dodatkowe kilkanaście procent. Jej odbiorcami są rozdrobnieni producenci wyrobów dzianinowych.

– Naszym hitem sprzedażowym mają być natomiast projekty gotowe z dzianiny outlast. To prawdziwie termoaktywny materiał stworzony przez Amerykanów z myślą o kosmonautach z NASA. Zapewnia wyjątkowe chłodzenie w upale i ogrzewanie w chłodzie. Teofilów ma na niego licencję jako jedyny w Europie w zakresie produkcji dzianiny i certyfikowanych produktów odzieżowych, a dotychczas nie wykorzystywał tego potencjału. Myślimy m.in. o marce sportowej oraz wejściu w odzież dziecięcą – mówi Aleksander Kałwa.

Jest przekonany, że po obecnym dokapitalizowaniu grupa osiągnie trwałą rentowność. Potrzeba kolejnego mogłaby się wiązać np. z okazyjną akwizycją dużej skali.

– Na razie skupiamy się na zintegrowaniu z Teofilowem, a w dłuższej perspektywie rozważamy poszerzenie grupy. ARP nie jest udziałowcem żadnej innej firmy z branży, ale w obecnych warunkach rynkowych niektórzy przedsiębiorcy będą pewnie szukali inwestora. Równolegle zakładamy, że w ciągu kilku lat ARP zyska możliwość wyjścia z inwestycji na atrakcyjnych warunkach. W przeciwnym razie nie zdecydowałaby się na dokapitalizowanie – podsumowuje Aleksander Kałwa.

Okiem przedsiębiorcy
Niezaskakujący kryzys w branży
Tomasz Ciąpała
prezes i współwłaściciel G8 (właściciel marek Lancerto i Próchnik)
Niezaskakujący kryzys w branży

Jesteśmy w trakcie kolejnego roku, w którym polskie szwalnie się zamykają – jednym z przykładów jest szwalnia Levi’s w Płocku. O ile w latach 80., a nawet jeszcze 90. panowała w tej branży hossa, o tyle z roku na rok rynek się kurczy i sądzę, że z czasem podzielimy los Niemiec, Francji czy Szwajcarii, gdzie tego przemysłu już prawie nie ma. Jeszcze jakiś czas temu w branży pracowało ok. 100 tys. osób, a teraz ich liczbę szacuje się na ok. 20 tys. Wynika to ze wzrostu zamożności naszego kraju, a co za tym idzie wzrostu płac, który najmocniej uderza w gałęzie gospodarki z największym udziałem kosztu pracy w cenie produktu. O ile np. usługi kelnerskiej nie da się importować, o tyle odzież można sprowadzać z łatwością.

Polscy detaliści modowi, których wcale nie jest tak dużo, nie byliby już nawet w stanie zakontraktować całej produkcji w Polsce. Udział rodzimych marek szyjących w kraju jest niewielki. Szwalnie są nastawione na eksport i narażone na ryzyko przenoszenia produkcji przez kontrahentów do innych, tańszych krajów. Poza tym mają coraz mniejszy dostęp do wykwalifikowanej kadry – młodzi woleliby projektować odzież, niż ją produkować. W konsekwencji budowa rentownego biznesu opartego na produkcji i sprzedaży koszul w Polsce jest dużym wyzwaniem. Zawsze będą istniały jednak nisze, w których można próbować zdobyć silną pozycję. To np. szycie mundurów dla służb, spadochronów czy produktów na miarę.