Największa spółka PHF wkrótce przetestuje apetyty inwestorów
Warszawska firma liczy, że prywatyzacja się powiedzie. Na zachętę obiecuje generyczny hit.
Warszawska Polfa, największa spółka Polskiego Holdingu Farmaceutycznego (PHF), która jeszcze w tym roku — jako druga po Pabianicach — ma trafić pod młotek, liczy na zainteresowanie inwestorów.
— Spodziewam się ofert polskich firm uczestniczących w przetargu na Pabianice — Polpharmy i Adamedu. Mogą się pojawić również inwestorzy hinduscy i chińscy. Niewykluczone, że zainteresuje się nami także włoskie Recordati — mówi Krzysztof Berndt, nowy prezes Polfy Warszawa.
Nie tylko dla dużych
Zdaniem analityków, w prywatyzacji warszawskiego producenta leków mogą przeszkodzić jego rozmiary. Dla niektórych inwestorów spółka może się okazać zbyt dużym kąskiem. Ale Krzysztof Berndt jest dobrej myśli.
— Ta prywatyzacja będzie w zasięgu mniejszych firm posiłkujących się dużym kredytem — uważa prezes.
Jego zdaniem, wartość Polfy — w zależności od sposobu wyceny — może wynieść od 400 mln zł aż do 1 mld zł.
Krzysztof Berndt zachęca też inwestorów wynikami. Jak twierdzi, kondycja Polfy jest bardzo dobra.
— W tym roku spodziewamy się około 334 mln zł przychodów i zysku netto na poziomie 20-30 mln zł — deklaruje prezes.
W jego opinii, przynętą dla inwestorów będzie również ciekawy projekt badawczy, w który zaangażowana jest Polfa.
— Na tym etapie nie mogę ujawnić nazwy leku. To generyk, ale bardzo atrakcyjny, bo na razie w sprzedaży jest tylko oryginalny lek, co oznacza, że w 2013 r. mamy szansę być drudzy na światowym rynku wartym ponad 3 mld USD rocznie. To może być prawdziwy hit. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nie tylko my nad tym pracujemy, ale wytworzenie substancji czynnej jest bardzo skomplikowane, co znacząco ogranicza konkurencję — mówi Krzysztof Berndt.
Polfa dopiero szykuje się do rozpoczęcia badań klinicznych, ale — jak twierdzi prezes — wyniki dotychczasowych prac są bardzo obiecujące.
Chińskie interesy
Spółka stara się na ten cel o 30 mln zł dotacji z unijnej kasy.
— Jeśli jej nie dostaniemy, mamy alternatywę w postaci współfinansowania projektu przez firmę z Chin, która ma dla nas produkować substancję czynną. Ten partner będzie uczestniczył w projekcie niezależnie od uzyskania dotacji przez Polfę, jednak skala jego zaangażowania może być różna — dodaje prezes.
Na przełomie października i listopada szef warszawskiej Polfy wybiera się do Chin.
— To będzie dłuższy wyjazd, bo jedziemy na rozmowy nie tylko w sprawie nowego projektu. Chińczycy chcą od nas również kupić technologię i know-how do produkcji paclitaxelu, preparatu onkologicznego. To wprawdzie malejący rynek, wart około 350 mln USD, ale ciągle można na nim zarobić. Sami też mamy w planach zakup licencji na nowe produkty. Interesują nas preparaty szpitalne. Zamierzamy postawić na okulistykę, kardiologię i diabetologię — zapowiada Krzysztof Berndt.
Agnieszka
Berger