Polityka i rynek mają razem służyć interesom społeczeństwa

Karin Tomala
opublikowano: 2000-06-28 00:00

Karin Tomala: Polityka i rynek mają razem służyć interesom społeczeństwa

PONADCZASOWA PRAWDA: Niezadowolone grupy i niszczące ruchy społeczne najbardziej szkodzą właśnie rynkowi — zwraca uwagę Karin Tomala. fot. Małgorzata Pstrągowska

Po zakończeniu konfliktu Wschód — Zachód proklamowano koniec historii. Ostatnio słyszymy o nieodwracalności globalizacji, końcu ery polityki i prymacie gospodarki. Jednakże właśnie z historii wiemy, iż nie poddane żadnym ograniczeniom siły rynku nie są w stanie rządzić społeczeństwem. Także i polityka nie jest w stanie stworzyć praw regulujących rynkiem. Rezultatem braku równowagi będzie chaos, jak to pokazał w niedawnej przeszłości dorobek realnego socjalizmu. Demokratyczna polityka winna stawiać moralny postulat stworzenia mechanizmu regulującego rynkiem, ponieważ oprócz rynku i polityki istnieje także społeczeństwo.

NIE MOŻE także dojść do kapitulacji państwa przed globalizacją, gdzie społeczeństwo i kultura zdominowane są interesami gospodarczymi. Bieg czasu udowodnił, iż historia się nie skończyła. Pochopnie ogłoszonemu jej końcowi ostatnio słusznie zaprzecza się wszędzie na świecie. Natomiast ponownie zaczyna się dyskusja o roli polityki. Jak długo funkcjonować będą społeczeństwa, tak długo istnieć będzie polityka i historia.

NA POCZĄTKU czerwca w Berlinie spotkali się znakomici naukowcy i politycy z całego świata, aby rozważać właśnie o historii, polityce, gospodarce i globalizacji. Raz jeszcze potwierdzili, że nic nie rozwija się w izolacji, nawet jeśli tak prognozują pewne opcje ideowe albo pryncypialny fundamentalizm. Na przykład na Światowym Forum Gospodarczym w Davos mówiono ostatnio wiele o potrzebie globalizacji. I nie mogło być inaczej, skoro proces ten w ostatnich latach bardzo się rozprzestrzenił, nabrał tempa i jest nie do powstrzymania.

ALE JEDNOCZEŚNIE w dyskusji stale silnie podkreślano, iż wolny rynek nie może się rozwijać bez hamulców, kosztem dużej części społeczeństwa — szczególnie jego najsłabszej grupy. Muszą mu towarzyszyć zabezpieczenia socjalne, aby służył jak największej części społeczeństwa. Jest to zasada społecznej gospodarki rynkowej, nie mająca nic wspólnego z egalitaryzmem i postawą roszczeniową. Także i według polskiej Konstytucji podstawą ustroju gospodarczego RP jest społeczna gospodarka rynkowa. Nie wolno zapominać, iż niezadowolone grupy i niszczące ruchy społeczne najbardziej szkodzą właśnie rynkowi. Od stuleci trwają rozważania o znaczeniu zysku i zachłanności człowieka. Te właściwości są częścią ludzkiego bytu. Zasada, iż przeżyć mogą silniejsi, zawsze dzieliła społeczeństwa.

W CZASIE berlińskiego szczytu podkreślano, iż jakikolwiek fundamentalizm rynkowy nie odpowiada nowoczesnym formom rządzenia w XXI wieku. Prymat wartości ekonomicznych nie może i nie powinien górować nad wartościami politycznymi, etycznymi i społecznymi, muszą tworzyć spójną całość. Ponownie podjęto dyskusję o roli polityki, gdy wydawało się, iż winna się ona podporządkować potrzebom ekonomii. Z dużym zainteresowaniem odnotowano słowa prezesa koncernu Daimler-Chrysler, Jźrgena Schremppa, otwarcie oświadczającego, iż gospodarka potrzebuje politycznych ram. Instytucje gospodarcze nie są wybierane przez naród, ale także one — oprócz zasady rentowności — muszą przestrzegać zasady społecznej odpowiedzialności.

Karin Tomala jest profesorem Zakładu Krajów Pozaeuropejskich PAN