Polityka opóźnia EURO 2012

ML
opublikowano: 2007-08-13 00:00

Wybory i sejmowa wolnoamerykanka mogą pogrzebać mistrzostwa Europy w Polsce — ostrzega biznes.

Wybory i sejmowa wolnoamerykanka mogą pogrzebać mistrzostwa Europy w Polsce — ostrzega biznes.

Środowiska biznesowe wieszczą, że polityka i jesienne wybory podstawią nogę EURO 2012, uniemożliwiając budowę stadionów i organizację mistrzostw Europy (ME). Na alarm bije Warsaw Destination Alliance, założona m.in. przez grupę renomowanych hoteli fundacja promująca przyjazdy turystyczne do stolicy.

— Ludzie, którzy obecnie pracują przy organizacji tej imprezy, czują się niepewnie, boją się, że nie będą mogli kontynuować pracy. Gdyby nastąpiła kolejna wymiana ministra sportu i sztabu organizacyjnego, na pewno byśmy nie zdążyli do 2012 r. — twierdzi Alex Kloszewski, prezes Warsaw Destination Alliance.

Mija czwarty miesiąc od przyznania Polsce roli współorganizatora ME, a w żadnym mieście, gdzie miałyby odbywać się mecze, nie zamówiono nawet projektu stadionu. W najgorszej sytuacji jest stolica.

— W Warszawie nie wiadomo nawet, czy nowy obiekt powstanie na miejscu Stadionu Dziesięciolecia, czy obok — narzeka Alex Kloszewski.

A przecież na budowę stadionu potrzeba 2,5 roku, przy tym zrobienie projektu i zgromadzenie dokumentacji zabierze dodatkowe półtora. Już jesteśmy spóźnieni, bo Polska obiecała UEFA gotowe stadiony na lato 2010 r.

— Trzeba będzie renegocjować z UEFA terminy — mówi Michał Borowski, szef gabinetu politycznego w ministerstwie sportu.

Piłkarska federacja zapewne będzie się uważnie przyglądać sytuacji politycznej w Polsce. Los EURO 2012 zależy od tego, czy rządowi uda się przebrnąć przez specustawy, mające przyspieszyć biurokratyczną mitręgę związaną z budową obiektów.

— Przygotowujemy także projekty ustaw o powołaniu spółki-organizatora EURO 2012, powołania spółki do budowy Narodowego Centrum Sportu, w tym stadionu narodowego. Wszystkie projekty za dwa tygodnie wpłyną do Sejmu, potem będziemy tylko czekać na podpis premiera i zaczniemy działać. Jeśli ME nie staną się sprawą przetargów politycznych, powinniśmy dać radę — mówi Michał Borowski