Wgląd w proces kreacji pieniądza w Polsce pozwala dostrzec ciekawe zjawisko. Przyrost ilości pieniądza wrócił tu do trendu sprzed epidemii, mimo że w krajach rozwiniętych wciąż utrzymuje się ponadnaturalne tempo kreacji euro czy dolarów. Wynika to z faktu, że polski rząd przestał masowo zwiększać swoje zadłużenie, mimo drugiej fali kryzysu, podczas gdy w krajach rozwiniętych wzmożono pomoc fiskalną dla gospodarki.
Przypuszczam, że polski rząd coraz bardziej obawia się o stabilność makroekonomiczną. Ponadto nasza gospodarka w większości sektorów radziła sobie z drugą falą epidemii nieporównanie lepiej niż na wiosnę i nie potrzebowała już dużego wsparcia. Ale wstrzemięźliwość fiskalna generuje też pewne ryzyko – szczególnie dla tych firm, które duszą się z braku gotówki. Jest ich mało, ale na przełomie stycznia i lutego było widać ich bunt, gdy zaczęły masowo otwierać swoje usługi mimo zakazów rządowych i ryzyka kar finansowych.