Polską telekomunikację tworzą firmy globalne

Andrzej Sobczak
opublikowano: 2002-10-28 00:00

Dla rynku telekomunikacyjnego globalizacja jest zjawiskiem pozytywnym, wręcz nieuniknionym. Przyczyna jest oczywista — olbrzymie projekty wymagają olbrzymich nakładów. Całemu środowisku operatorów telekomunikacyjnych towarzyszy świadomość, że niewielki operator może zdziałać niewiele. Nasz kraj jest wyjątkowo dobrą ilustracją tego zjawiska. Tam, gdzie zaangażowała się wielka firma globalna (France Telecom, Vodafone), operator krajowy dynamicznie się rozwija, dysponując zarówno nowoczesnym know-how, jak i funduszami na rozwój, na który w tej branży trzeba przeznaczać jedną czwartą zysków. Z przyczyn historycznych tak mocną pozycję ma w Polsce TP SA, a oprócz niej również operatorzy telefonii komórkowej. Nowi operatorzy stacjonarni są w znacznie trudniejszej sytuacji.

Nikogo nie powinny zwieść przejściowe kłopoty firm globalnych, takich jak Deutsche Telekom czy France Telecom. Płacą one cenę za poważnie przeszacowany koszt licencji na UMTS, ale już wiadomo, że rządy Niemiec i Francji zwrócą swoim narodowym operatorom poniesione nakłady w inny sposób.

Wejście firmy globalnej do mniejszej firmy (lub raczej odwrotnie) przynosi efekty, które łatwo prześledzić na przykładzie takiego providera usług internetowych, jakim jest AOL. Skupując mniejsze firmy, w błyskawicznym tempie doszedł od trzech do trzydziestu milionów abonentów, nie ponosząc kosztów budowy sieci. W alternatywie „build or buy” firmy globalne zdecydowanie wybierają to drugie wyjście — kupowanie. Tylko wówczas stać je na szerokie upowszechnianie drogiego technologicznie produktu. Jego cena dla końcowego użytkownika może maleć, ponieważ jest coraz więcej końcowych użytkowników.

W tym kontekście starania ministra gospodarki o stworzenie TP SA bis należy ocenić jako krok we właściwym kierunku. Połączenie kilku mniejszych operatorów w jeden podmiot będzie sprzyjać koncentracji kapitału i planowaniu rozwoju. Trzeba dodać, że wysiłki te wymuszane są na nas przez regulacje Unii Europejskiej, nakazujące w najbliższym czasie definitywne uwolnienie rynku.

Zatem problem funkcjonowania firm globalnych tkwi poza tymi firmami. Nie mają sensu zastrzeżenia do ekonomii czy technologii. One są takie, jakie są. Można mieć zastrzeżenia do dystrybucji dóbr wyprodukowanych przez globalną gospodarkę. Ale to już rzecz polityków i organizacji ogólnoświatowych.