Polska, obok Czech i Węgier, należy do giełd emerging markets o najlepszych perspektywach, wynika z raportu banku Credit Suisse, opublikowanego w środę. Jak uzasadnia instytucja, kraje środkowoeuropejskie weszły w fazę przyspieszenia wzrostu. Zamówienia w przemyśle zaczęły rosnąć wraz z poprawą zanotowaną w zamówieniach na dobra inwestycyjne niemieckich przedsiębiorstw.
Wszystkie trzy kraje mogą pochwalić się największą nadwyżką w bilansie handlowym od utworzenia strefy euro. Jednocześnie płace zaczęły rosnąć powyżej inflacji, a to poprawiło nastroje konsumentów i pobudziło sprzedaż detaliczną. Bank zwraca uwagę na niskie wyceny akcji czeskich i węgierskich. Obliczane dla nich wskaźniki cena/zysk są bliskie 15 – letnim minimom w odniesieniu do średnich wskaźników dla giełd europejskich. Choć wyceny polskich spółek nie są już tak atrakcyjne, to jednak przedsiębiorstwa znad Wisły zanotują w 2014 r. 1,5 proc. wzrost zysków. Podniosą się w ten sposób po 28 proc. uszczupleniu zarobków w bieżącym roku.
Mimo to dobre zachowanie polskich akcji na tle tych z akcji z innych gospodarek wschodzących może być pyrrusowym zwycięstwem. Wszystko dlatego, że – jak wskazuje Credit Suisse – potencjał giełd z tej grupy krajów jest ograniczony. Mimo trwającego już trzy lata okresu pozostawania w tyle za rynkami dojrzałymi oraz atrakcyjnych wycen Credit Suisse spodziewa się zaledwie 6 proc. zysków z indeksu iShares MSCI EM Index w ciągu najbliższych 12 miesięcy.
Jak tłumaczy, napływy zagranicznego kapitału na giełdy tych krajów spowolnią z powodu ograniczenia skupu aktywów przez Fed. Różnica w dynamice PKB między gospodarkami wschodzącymi a dojrzałymi będzie najmniejsza od dekady, a tymczasem marże osiągane przez spółki z krajów emerging markets zmniejszą się za sprawą wzrostu płac. Oprócz akcji środkowoeuropejskich instytucja radzi przeważać papiery chińskie, indyjskie i południowoafrykańskie. Mniejszą wagę od tej wynikającej ze składu indeksów inwestorzy powinni przyznać spółkom z Grecji, Rosji, Chile, RPA, Malezji i Tajlandii.
