Morze jest dla silnych. Z takiego założenia wyszły portugalski EDP Renewables i francuski Engie. Firmy postanowiły połączyć siły i stworzyć joint venture, które ma za zadanie zawojować rynek morskiej energetyki wiatrowej.

— Sojusz EDPR i Engie obejmie również polski rynek, choć żadne szczegóły nie są jeszcze znane. Transakcja dopiero została domknięta — mówi Joaquim Barbosa, szef EDP Renewables Polska.
Duży może taniej
Spółka joint venture, w której obaj partnerzy mają po połowie udziałów, nie ogłosiła jeszcze nazwy. Wiadomo jednak, że to za jej pośrednictwem EDPR i Engie będą inwestować w morskie farmy wiatrowe, zarówno stałe, jak i pływające.
— Sojusz EDPR z Engie stworzy bardzo dużego gracza na rynku morskich farm wiatrowych. To dobre wieści, ponieważ dają nadzieję na efekty skali i spadek kosztów — komentuje Janusz Gajowiecki, szef Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).
W niedawnym komunikacie EDPR można było przeczytać, że firmy „wspólnie pracują, aby stać się światowym liderem w branży”. Dziś liderem jest duński Ørsted (dawny Dong), który w Polsce rozmawia o partnerstwie z grupą PGE.
Projekty czasem umierają
Rok temu EDPR przejęło dwa projekty wiatrowe na polskiej części Bałtyku. Każdy z nich przewiduje możliwość budowy farmy wiatrowej o mocy 200 MW.
— Ostatni rok poświęciliśmy na badania środowiskowe i pomiary wiatru, wkrótce rozpoczniemy badania geofizyczne. Zależy nam, by znaleźć się w pierwszej fali projektówmorskich w Polsce — mówi Joaquim Barbosa.
Fala się przybliża m.in. dzięki przygotowanej przez rząd specjalnej legislacji, czyli projektowi tzw. ustawy o offshore.
— Bardzo nas cieszy, że projekt został opublikowany. Naszym zdaniem mógłby być nieco bardziej ambitny i wziąć pod uwagę np. to, że wiele inwestycji offshore nie wchodzi w fazę realizacji. Dzieje się tak głównie ze względu na zbyt słabe wyniki badań — przekonuje Joaquim Barbosa.
Nie chce natomiast komentować pomysłu, z którym wyszedł ostatnio Ørsted. Duńczycy zaproponowali Polakom spółkę w budowaniu elektroenergetycznego połączenia transgranicznego, do którego w okolicach Bornholmu można byłoby podpiąć farmy wiatrowe. Joaquim Barbosa przypomina jedynie, że w Portugalii EDPR uruchomił budowę największej pływającej morskiej farmy wiatrowej.
— Ta technologia może się okazać przełomowa dla projektów na głębokich wodach w Europie kontynentalnej — uważa Joaquim Barbosa.
Wyprzedzić lidera
Współpraca EDPR z Engie nie obejmie wiatru na lądzie, ale tu portugalska firma też mierzy wysoko.
— Prognozujemy, że do 2022 r. będziemy w Polsce dysponować mocą bliską 800 MW w wietrze, co może nas uplasować na pozycji lidera tego sektora [dziś liderem jest PGE — red.] — uważa Joaquim Barbosa.
EDPR buduje właśnie dwie lądowe farmy wiatrowe o łącznej mocy 58 MW. Ich uruchomienie przewidziane jest na II i III kwartał.
— Ponadto w grudniowej aukcji wygraliśmy wsparcie dla projektów o łącznej mocy 307 MW. Nasze analizy wskazują, że w porównaniu z innymi uczestnikami odnieśliśmy w tej aukcji największy sukces. Teraz zaczynamy budowę, a komercyjne uruchomienie farm przewidziane jest na przełom 2021 i 2022 r. — twierdzi Joaquim Barbosa.
EDPR buduje, ale również rozgląda się po rynku.
— Chcemy przejmować projekty, szykujemy się też do kolejnych aukcji dla wiatru na lądzie — zaznacza Joaquim Barbosa.
Szef EDPR w Polsce nie chce ujawnić budżetu na inwestycje. O dane branżowe zapytaliśmy Janusza Gajowieckiego z PSEW. Szacuje, że koszt budowy 1 MW w wietrze na lądzie to dziś mniej niż 1 mln EUR.
Obietnice zachęcają
Portugalczycy obstawiają też, awansem, że tzw. zasada 10h (minimalna odległość od zabudowań), ograniczająca rozwój nowych wiatraków na lądzie, zostanie co najmniej zliberalizowana.
— Rząd zapowiedział złagodzenie tych przepisów i mamy nadzieję, że zrealizuje obietnicę. Na tym opieramy naszą wizję biznesową w Polsce. Już dziś, antycypując niejako te decyzje, pracujemy nad projektami wiatrowymi typu greenfield. Podchodzimy do nich jak do opcji długoterminowej, maksymalizującej nasze szanse w przyszłości — wyjaśnia Joaquim Barbosa.
Jego optymizm podziela Janusz Gajowiecki.
— Jesteśmy przekonani, że ustawa odległościowa zostanie w jakiejś formie złagodzona. Wszystko jest jednak w rękach rządu i rozmowy trwają. Warto podkreślić, że nasze postulaty popierają również organizacje reprezentujące gminy wiejskie — twierdzi szef PSEW.
EDPR nie zniechęcił się do interesów w Polsce, mimo że ostatnie lata były dla branży trudne. Po wygranej PiS w 2015 r. rząd zamroził zielone inwestycje, a kontrolowana przez państwo Energa postanowiła uznać część umów wiatrowych za nieważne. Uderzyło to w Portugalczyków, którzy ostatecznie zawarli z Energą ugodę.
— Na przyszłość w Polsce patrzymy bez obaw. Jesteśmy przekonani, że wiatr ma tu do odegrania fundamentalną rolę. Pamiętajmy też, że Polska będzie prawdopodobnie największym beneficjentem Just Transition Fund i pieniądze z tego funduszu odegrają ważną rolę w rozwoju energetyki odnawialnej w Polsce — mówi Joaquim Barbosa.
Skala musi być wielka
Polskie słońce też jest dla Portugalczyków kuszące. — W zasadzie każdy globalny gracz na rynku wiatru rozwija też fotowoltaikę. Nie jesteśmy wyjątkiem. W Polsce interesuje nas fotowoltaika wielkoskalowa i zamierzamy zarówno startować w aukcjach, jak i przejmować projekty — deklaruje szef EDPR.
Tłum na Bałtyku
Polskie morze przyciąga inwestorów. Poza EDPR w bałtycki wiatr zainwestowały już m.in. PGE, Polenergia w parze z norweskim Equinorem, PKN Orlen i niemieckie RWE, a zainteresowanie deklarują m.in. Tauron i Enea, a także Michał Sołowow, najbogatszy Polak. Z deklaracją dotyczącą poszukiwania inwestora wyszła zaś ostatnio trójmiejska firma Baltex. Twierdzi, że rozmawia ze spółką skarbu państwa i partnerem zagranicznym. W styczniu światło dzienne ujrzał długo oczekiwany projekt ustawy wspierającej rozwój morskich farm wiatrowych — opublikowało go Ministerstwo Aktywów Państwowych. Do 14 lutego potrwają konsultacje publiczne.
28 GW - na tyle WindEurope szacuje polski potencjał morskiej energetyki wiatrowej na Morzu Bałtyckim. To 1/3 możliwych do zainstalowania tam mocy.