W środę GUS podał dane o przeciętnym wynagrodzeniu i zatrudnieniu w lipcu. Przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw w wyniosło 8 tys. 278,63 zł, co oznacza wzrost o 10,6 proc. w ujęciu rocznym.
„Dynamika płac stopniowo hamuje, choć odbywa się to przede wszystkim z uwagi na mniejsze wypłaty premii w górnictwie i energetyce (2023 był rokiem wyborczym). Generalnie wysokiej dynamice płac w samym lipcu, szczególnie w przetwórstwie i budownictwie, sprzyjał natomiast układ dni roboczych (tj. o 2 więcej niż w 2023) oraz kolejna podwyżka płacy minimalnej” – zwrócił uwagę Popławski.
Urząd podał także dane o zatrudnieniu w sektorze przedsiębiorstw w lipcu. Spadło ono w stosunku do analogicznego miesiąca roku ubiegłego o 0,4 proc.
W opinii Popławskiego dane o zatrudnieniu pokazują "pogarszanie się kondycji rynku pracy". Jak dodał, "relatywnie słabo radzą sobie szczególnie branże produkcyjne, borykające się ze słabą koniunkturą w strefie euro (szczególnie w Niemczech) i silną konkurencją z Azji". "Skala pogorszenia jest jednak ciągle niewielka (Polska ma np. drugą najniższą stopę bezrobocia w UE, po Czechach) z uwagi na sytuację demograficzną oraz odpływ migrantów z Ukrainy" – ocenił ekonomista.
Jego zdaniem w takiej sytuacji firmy nadal bardzo niechętnie decydują się na redukcję etatów z obawy, że mogą mieć problemy ze znalezieniem pracowników, kiedy koniunktura się poprawi.
„Stopniowe odbicie koniunktury, demografia i istotny wzrost płacy minimalnej w 2025 sugerują utrzymanie silnej dynamiki płac także w przyszłym roku, chociaż nie będzie ona już dwucyfrowa. Wzrost wydatków konsumpcyjnych powinien pozostać kluczowym motorem wzrostu gospodarczego. Wysoki wzrost kosztów pracy oznacza jednak ryzyko dalszej kompresji marż przedsiębiorstw, szczególnie w przemyśle i budownictwie” – stwierdził Piotr Popławski.
