Praca zdalna wpłynie na rynek mieszkań

Kamil ZatońskiKamil Zatoński
opublikowano: 2020-05-06 22:00

A może by tak rzucić wszystko i wyprowadzić się do Kielc? Jeśli praca pozostanie zdalna, na zawsze zmieni rynek nieruchomości

Przeczytaj i dowiedz się:
  • czy i jak trend pracy zdalnej wpłynie na rynek mieszkaniowy 
  • jakie inne zjawiska wpływają w tej chwili na rynek
  • czy obecna sytuacja to tylko chwilowa zmiana

Według działającej na rynku pracy firmy Antal 2,5 mln pracowników firm (czyli 15 proc. zatrudnionych) może bez problemu wykonywać pracę zdalnie. Jeśli to, do czego pracodawców zmusiła pandemia, stanie się nową normalnością, to zyskają na tym obie strony. Firmy zaoszczędzą, zmniejszając powierzchnię biur (lub negocjując lepsze stawki najmu przy mniejszej konkurencji) i zatrudniając tańszych pracowników z mniejszych miejscowości, a pracownicy będą mogli poszukać lokum poza aglomeracjami. Zdaniem analityka Expandera będzie to mieć znaczący wpływ na rynek nieruchomości. Automatycznie poprawi bowiem dostępność mieszkań.

— Jeśli ktoś może pracować zdalnie, to po co ma kupować mieszkanie za 457 tys. zł w Warszawie, jeśli w Kielcach takie samo kosztuje 210 tys. zł? Jednym z efektów rozpoczynających się zmian może być zmniejszenie zapotrzebowania na mieszkania w największych miastach i wzrost w tych, gdzie ceny są niższe — uważa Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera.

Oznaczałoby to odwrócenie tendencji obserwowanej od wielu lat: ceny mieszkań w największych miastach z atrakcyjnym rynkiem pracy rosły najszybciej. W tych, które się wyludniały, ceny stały relatywnie nisko i rosły wolniej. Przez ostatnie pięć lat najszybciej przybywało mieszkańców w Warszawie, Zielonej Górze, Krakowie, Rzeszowie, Gdańsku, Opolu i Wrocławiu, ubywało natomiast np. w Łodzi, Częstochowie, Bydgoszczy, Sosnowcu i Katowicach.

— Kryzys związany z epidemią będzie zachęcał do poszukiwaniamożliwości obniżenia kosztów. Praca zdalna będzie coraz popularniejsza, gdyż pozwala zmniejszyć powierzchnię biura, obniżyć koszty prądu itp. Poza tym daje dostęp do tańszych pracowników z innych części kraju. Skoro praca odbywa się w większości zdalnie, to pracodawca nie musi się ograniczać do poszukiwania kandydatów tylko w swoim mieście czy jego okolicach — uważa Jarosław Sadowski.

Jego zdaniem to zjawisko może więc zmniejszyć skalę migracji do największych miast, gdyż żeby zdobyć ciekawą i dobrze płatną pracę, nie trzeba będzie już przenosić się do Warszawy, Krakowa, Wrocławia czy Gdańska.

— Część osób może wręcz zdecydować się na przenosiny w druga stronę, czyli z dużego miasta do mniejszego. Z finansowego punktu widzenia najbardziej opłaca się mieszkać tam, gdzie koszty życia są niskie, a pracować dla firmy z dużego miasta, gdzie wynagrodzenia są wysokie — dodaje analityk. Jak zaznacza, skala tego zjawiska będzie znacząca dopiero za kilka lat, ale może to być zmiana o charakterze strukturalnym. W krótkim terminie większy wpływ na rynek mieszkań może mieć obserwowany już spadek popytu na kredyt. W marcu Polacy wnioskowali w bankach o 3 proc. mniej pieniędzy na własne M niż rok wcześniej, w kwietniu spadek sięgnął 27,6 proc.

— Jest to w sumie niezły wynik, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że Polacy starali się w ubiegłym miesiącu siedzieć w domach, deweloperzy zamknęli tradycyjne biura sprzedaży, a w bankach czekała na klientów mniejsza niż zwykle liczba pracowników. Do tego banki zaczęły podnosić wymagania co do wkładu własnego, a sam optymizm Polaków spadł — komentuje Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.

W ostatnich tygodniach na podniesienie wymagań dotyczących minimalnego wkładu własnego zdecydowały się m.in. Bank Pekao, PKO BP, BOŚ i ING Bank Śląski. To tylko część obostrzeń — z badania NBP wynika, że banki zamierzają podwyższyć kryteria przy udzielaniu kredytów. Bartosz Turek zaznacza jednak, że dopiero w kolejnych miesiącach przekonamy się, jak trwała jest to zmiana dla rynku mieszkań.

— Czas pokaże czy po pierwszym szoku kredytobiorcy, wraz z postępującym rozluźnianiem gospodarki, wrócą do banków, czy też gorsza sytuacja na rynku pracy i wyższe wymagania co do wkładów własnych na dłuższy czas ograniczą możliwość zadłużania się na cele mieszkaniowe. Problem ten bez wątpienia najmocniej dotknie osoby młode i słabiej zarabiające, wypychając część z nich — na jakiś czas przynajmniej — na rynek najmu — dodaje analityk.