Produkcja odbija, ale rynek pracy słabnie. Nowe dane z gospodarki

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2024-05-22 10:46

Najnowsze dane z polskiej gospodarki wskazują, że aktywność stopniowo rośnie, ale nie na tyle mocno, by wpłynąć na umocnienie popytu na pracę. Produkcja przemysłowa odbiła wyraźnie w kwietniu po słabym marcu, ale za to zatrudnienie zanotowało głębszy od oczekiwań spadek. Wszystko to jest spójne z obrazem bardzo powolnego ożywienia gospodarczego.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

GUS opublikował w środę o godz. 10.00 serię danych miesięcznych z polskiej gospodarki, które dają wgląd w to, jaka jest koniunktura w produkcji i na rynku pracy. Najciekawsze pytanie brzmiało: czy po dość słabym pierwszym kwartale zobaczymy mocniejsze odbicie. Odpowiedź jest przynajmniej częściowo pozytywna, ale nie w pełni zgodna z optymistycznymi scenariuszami dla gospodarki.

Produkcja przemysłowa w kwietniu wzrosła o 7,9 proc. rok do roku po spadku o 5,6 proc. w marcu. Wahania dynamiki są bardzo duże z powodów sezonowych (m.in. zmiana liczby dni roboczych), więc lepiej patrzeć na średnie 3-miesięczne. Po kwietniu średnia roczna dynamika wynosi 1,4 proc. rok do roku wobec -0,1 proc. po marcu. Jest to najlepszy wynik od stycznia zeszłego roku. Ożywienie jest zatem faktem, choć jest bardzo powolne i sądzę, że słabsze niż oczekiwano w zeszłym roku.

Znacznie słabsze od oczekiwań są natomiast dane z rynku pracy, również z sektora przemysłowego. W kwietniu zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw niefinansowych spadło o 0,4 proc. rok do roku po spadku o 0,2 proc. w marcu. W przetwórstwie przemysłowym zatrudnienie spadło o 1,1 proc. Widać zatem, że na razie firmy nie traktują odbicia produkcji jako sygnału trwałego i mocnego ożywienia. Wiele firm redukuje etaty. Oczywiście musimy pamiętać, że spadek zatrudnienia jest w pewnej mierze efektem zmian demograficznych oraz prawdopodobnie odpływu części imigrantów. Na rynku pacy na pewno nie dzieje się nic bardzo poważnie negatywnego. Mimo wszystko pogorszenie dynamiki zatrudnienia sugeruje jednak, że popyt na pracę w niektórych branżach słabnie.

Wciąż szybko rosną nominalne wynagrodzenia, m.in. z powodu podwyżek płacy minimalnej oraz konkurencji ze strony wyższych płac w budżetówce. W kwietniu przeciętna płaca brutto w sektorze przedsiębiorstw wzrosła o 11,3 proc. rok do roku po wzroście o 12 proc. w marcu. Kwietniowa dynamika jest nieco niższa od oczekiwań, ale wciąż znacząco odbiega od poziomów, które można by uznać za zrównoważone. Jeżeli realna wydajność pracy rośnie w tempie ok. 2-3 proc., to nominalny wzrost wynagrodzeń przekraczający 10 proc. nie może trwać długo i nie skończyć się wysoką inflacją. Koszt wynagrodzeń w przeliczeniu na realną jednostkę produktu rośnie bowiem w tempie ok. 8 proc. Dlatego albo w najbliższych kwartałach płace zwolnią, albo inflacja wzrośnie. Ta niepewność jest głównym powodem, dla którego Rada Polityki Pieniężnej nie chce obniżać stóp procentowych.