Dotychczasowe postępowanie wskazuje, że bilety na mecze piłkarskich mistrzostw świata, które znalazły się nielegalnym obrocie, pochodziły z puli Polskiego Związku Piłki Nożnej - poinformował w poniedziałek Prokurator Krajowy Janusz Kaczmarek. Tego dnia w prokuratura i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przeszukały siedzibę PZPN.
Kaczmarek podczas konferencji prasowej potwierdził, że przeszukanie odbyło się na polecenie częstochowskiej prokuratury. W PZPN i IT Sport - firmie, która zajmowała się dystrybucją biletów - zabezpieczono dokumenty, które mają umożliwić zbadanie nieprawidłowości w dystrybucji biletów na piłkarskie mistrzostwa świata w Niemczech.
W wyniku śledztwa zatrzymane zostały dwie osoby; Kaczmarek nie wykluczył, że może dojść do kolejnych zatrzymań. Zaznaczył, że prokuratura ustali "czy mamy do czynienia z przestępczym procederem sięgającym PZPN, czy polegającym na powoływaniu się na PZPN".
Jak poinformował PAP naczelnik Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Stefan Rozmuszcz obaj zatrzymani częściowo przyznali się do stawianych im zarzutów. Zostali aresztowani.
"Są to osoby spoza Polskiego Związku Piłki Nożnej, nawet nie związane ze sportem. Zostały zatrzymane pod zarzutem płatnej protekcji. Ten czyn jest zagrożony karą do ośmiu lat pozbawienia wolności" - poinformował w poniedziałek minister koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann.
Sprawa nieprawidłowości przy sprzedaży biletów na mundial pojawiła się jeszcze przed mistrzostwami. W mediach wypowiadali się kibice, którzy czuli się oszukani przez PZPN. Twierdzili, że zapłacili za wejściówki, ale ich nie otrzymali bądź dostali je bez wpisanych danych.
Prokuratorskie śledztwo rozpoczęło się od materiału opublikowanego w telewizji TVN na temat sprzedaży biletów. Kilka tygodni temu w programie TVN "Uwaga" pokazany został reportaż o nielegalnym handlu biletami na mundial. Reporter "Uwagi" dotarł do człowieka (obecnie jest on jednym z podejrzanych w śledztwie), który zaoferował mu bilet, oficjalnie kosztujący ok. 140 zł, za blisko 1,4 tys. zł.
Pośrednik powiedział, że bilety ma od osoby, która ma układy w PZPN i stamtąd dostaje wejściówki. Poprosił o dane osoby, która ma wejść na stadion. Miały one trafić do PZPN i zostać zakodowane w bilecie.
Dziennikarz "Uwagi" sprawdził bilet w punkcie informacyjnym przed stadionem. Jego imię i nazwisko były w komputerze, a zatem zostały wprowadzone bezpośrednio do systemu informatycznego PZPN. Prokuratura jest niemal pewna, że bilety pochodziły z legalnego źródła, a dane nabywcy zostały wprowadzone do systemu.
Z ustaleń TVN wynika, że polskie bilety pojawiły się też w rękach niemieckich "koników" przed meczem Polski z Niemcami. W przeznaczonych dla Polaków sektorach znalazło się wielu niemieckich kibiców. Na stadion mogli wejść, bo dokumenty kibiców były przez kontrolerów sprawdzane wyrywkowo.
Niezależnie od czynności prowadzonych przez prokuraturę, w siedzibie PZPN trwa kontrola rozpoczęta 3 lipca przez stołeczny Urząd Kontroli Skarbowej oraz kontrola z Ministerstwa Sportu