Do Prokuratury Rejonowej w Radomsku trafiły trzy zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez zarządy Zakładów Mebli Giętych Fameg. Dwa z nich złożyły związki zawodowe, które za wszelką cenę chcą znaleźć winnych tego, że fabryka chyli się ku upadkowi, a trzecie — Urząd Kontroli Skarbowej.
Prokuratura w Radomsku ma pełne ręce roboty. Trafiły do niej aż trzy zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez zarządy Famegu, spółki meblarskiej z programu NFI, nad którą kontrolę niedawno przejęły związki zawodowe. To ewidentny znak, że w spółce nie dzieje się dobrze, a rozżaleni pracownicy gorączkowo szukają winnych. Ten jeden z dwóch największych pracodawców w mieście jest zadłużony na 52 mln zł i za wszelką cenę stara się uniknąć upadłości.
Pierwsze zawiadomienie i wniosek o ściganie wpłynęły do Prokuratury Rejonowej w Radomsku 25 maja. Dokumenty, złożone przez zakładową Solidarność, dotyczyły niegospodarności zarządu, kierowanego przez Janusza Śliwakowskiego, który notabene niedawno wrócił na fotel prezesa.
Prokuratura nie ujawnia szczegółów. Wiadomo jednak, że Janusz Śliwakowski podpisał w 1999 r. umowę na dostawę krzeseł dla sieci sklepów IKEA. Jeden z naszych informatorów twierdzi, że na jej podstawie Fameg sprzedawał swoje wyroby po cenie stanowiącej 60-70 proc. kosztów produkcji. W latach 1999-2000 IKEA była głównym kontrahentem spółki, odbierając aż 40 proc. produkcji — obecnie tylko 15 proc.
— Walczyliśmy o ten kontrakt z bardzo silną konkurencją z zagranicy. Stąd musieliśmy zaakceptować trudne warunki cenowe. Na pewno nie można powiedzieć, że na tym kontrakcie Fameg tracił — ripostuje Janusz Śliwakowski.
Również w 1999 r. Janusz Śliwakowski podpisał kontrakt na dostawę systemu wspomagającego zarządzanie Movex. Dostawcą była szwedzka firma Intentia. Zakup i wdrożenie systemu kosztowało Fameg około 4 mln zł. Do dzisiaj nie działa on tak jak powinien. Z raportu biegłego rewidenta — firmy Polinvest Audit — za 2001 rok wynika, że Fameg nie ma dokumentacji opisującej jego działanie. W raporcie zwrócono uwagę także na nieprawidłowe wdrożenie systemu. Audytor twierdzi, że w związku z niewłaściwym funkcjonowaniem Movexu można mieć wątpliwości co do rzetelności ksiąg rachunkowych, a przekłamania, które powstają w trakcie transmisji danych między Movexem a systemem księgowym, są niedopuszczalne. Generalna ocena systemu rachunkowości była zła — rewident uznał, że wyniki badania ksiąg rachunkowych „w obszarze majątku obrotowego” nie pozwalają uznać ich za spełniające warunek rzetelności, bezbłędności i sprawdzalności (dodatkowego smaczku dodaje fakt, że w podsumowaniu audytu Polinvest Audit pozytywnie ocenił sprawozdanie finansowe Famegu).
Janusz Śliwakowski, który podpisał umowę z Intentią, jest zadowolony ze swojego wyboru.
— Wszystkie wady zostały usunięte. System działa dobrze — mówi Janusz Śliwakowski.
Przedstawiciele Intentii przyznają jednak, że trwają rozmowy z zarządem Famegu na temat działania Movexu.
Zawiadomienie złożone przez Solidarność uruchomiło procedurę wyjaśniającą. Co ciekawe, 25 czerwca związek przysłał do prokuratury pismo zatytułowane „Cofnięcie zawiadomienia o przestępstwie i wniosku o ściganie”. Z jego treści wynika, że przy składaniu zawiadomienia o zarządzie Janusza Śliwakowskiego związek opierał się na informacjach i sugestiach ówczesnego zarządu (kierowanego przez Mirosława Sikorę), do którego organizacja związkowa utraciła zaufanie. Powód: 30 mln zł strat w 2001 r.
— W piśmie zwrócono uwagę, że sytuacja spółki w momencie odwoływania prezesa Śliwakowskiego nie była aż tak zła. Przeciwnie — zdaniem związkowców, została celowo zafałszowana, by wprowadzić do zarządu ludzi, którzy mieli doprowadzić firmę do złej sytuacji finansowej i sprzedaży spółki po zaniżonej cenie upatrzonemu wcześniej inwestorowi — mówi Dariusz Zakrzewski z Prokuratury Rejonowej w Radomsku.
W dniu wysłania wniosku o cofnięcie zawiadomienia NSZZ Solidarność była już właścicielem 20 proc. akcji Famegu, które kupiła od NFI Jupiter. 26 czerwca 37 proc. akcji Famegu kupiły od NFI Progress i Drugiego NFI NSZZ Pracowników ZMG Fameg i ZZ Inżynierów i Techników. Dwa dni później Janusz Śliwakowski był już prezesem Famegu. Powrócił na stanowisko dzięki poparciu nowej rady nadzorczej.
Teraz na celowniku związków znalazł się Mirosław Sikora, który w kwietniu 2001 r. zastąpił Janusza Śliwakowskiego. 12 czerwca do prokuratury trafiło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez kierowany przez niego zarząd. Złożyły je NSZZ Pracowników ZMG Fameg i ZZ Inżynierów i Techników. Związki zarzucają byłemu prezesowi m.in. niegospodarność, która doprowadziła do gigantycznych długów i działanie na szkodę spółki.
— Poinformowaliśmy prokuraturę o bezprawnym zagarnięciu mienia. Fameg od miesięcy nie odprowadzał pieniędzy do kasy zapomogowo-pożyczkowej. Zobowiązania z tego tytułu przekraczają 700 tys. zł. Razem z zaległościami wobec związków zawodowych dług Famegu sięga 850 tys. zł — mówi Jerzy Stasiewicz, przewodniczący NSZZ Pracowników Famegu i od 27 czerwca przewodniczący rady nadzorczej.
Zarzuty związkowców nie są na razie szczegółowe. Tłumaczą się brakiem dostępu do dokumentów, bo zawiadomienie wysłano przed przejęciem zakładu. Jednak wskazują na dużą stratę brutto Famegu po czterech miesiącach 2002 r.
— Zawiadamiający wyrazili podejrzenie, że generowanie strat w Famegu jest świadomym działaniem mającym na celu obniżenie jego wartości, a przez to przygotowanie do sprzedania po zaniżonej cenie — mówi Dariusz Zakrzewski.
Kolejne zawiadomienie trafiło do prokuratury 18 czerwca. Złożył je Urząd Kontroli Skarbowej w Łodzi. Zarzuca on władzom Famegu m.in. nierozliczenie kilku milionów złotych.
— Chodzi o działalność świadczącą o sprzedaży wyrobów poniżej kosztów produkcji i niepodejmowanie negocjacji cen, mimo że umowy z odbiorcami przewidują taką możliwość. Dalsze czynności procesowe oraz materiał dowodowy stworzą podstawy do sformułowania prawno-karnych zarzutów o niegospodarności zarządu Famegu — dodaje Dariusz Zakrzewski.
Przez kilka dni nie udało nam się skontaktować z Mirosławem Sikorą.