Prowokator dzwoni do spółek skarbu

Agnieszka Berger
opublikowano: 2010-02-25 00:00

Ktoś podszywa się pod Aleksandra Grada i kieruje do państwowych firm prośby nie od odrzucenia.

Ktoś podszywa się pod Aleksandra Grada i kieruje do państwowych firm prośby nie od odrzucenia.

"W związku z pojawiającymi się w ostatnim czasie prowokacjami, polegającymi na telefonowaniu do spółek Skarbu Państwa i innych instytucji, minister skarbu państwa zwrócił się do odpowiednich organów, w tym do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, o ich wyjaśnienie. Osoby dzwoniące, podając się za ministra skarbu państwa lub powołując się na niego, żądały interwencji, wsparcia lub pomocy np. przy zawarciu umowy." — takim komunikatem zaskoczyło wczoraj świat Ministerstwo Skarbu Państwa (MSP).

Zdaniem resortu, sprawa jest poważna.

— To nie jest pojedynczy przypadek. Zwróciły się do nas w tej sprawie liczne spółki, których nazw nie ujawnię, bo nie chcemy ich w to mieszać. Skala zjawiska była na tyle niepokojąca, że postanowiliśmy zawiadomić o sprawie odpowiednie służby — wyjaśnia Maciej Wewiór, rzecznik MSP.

Coś takiego nie zdarzyło się nigdy Jackowi Sosze, byłemu ministrowi skarbu.

— Nigdy nie słyszałem o przypadku podszywania się pode mnie. Jakie cele przyświecają autorowi tych telefonów? Nie wykluczam, że "biznesowe". W końcu chodzi o spółki skarbu państwa, które funkcjonują nieco inaczej niż firmy prywatne. W świecie decyzji urzędniczych ktoś może liczyć na zysk z takiej prowokacji — uważa Jacek Socha, obecnie wiceprezes firmy doradczej PricewaterhouseCoopers.

Jego zdaniem, jeśli to nie biznes, to prawdopodobnie głupi polityczny żart.

W opinii Tadeusza Aziewicza, szefa sejmowej komisji skarbu i polityka PO, prowokacja dziennikarska to zdecydowanie najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie.

— To coś niesłychanego! Sprawa jest tak zdumiewająca, że aż trudno ją komentować. Albo jest to koszmarny dowcip, albo badanie odporności władz spółek skarbu państwa na naciski polityczne. Nie sądzę, żeby stał za tym ktoś inny niż dziennikarz. Jeśli tak, jest to z pewnością czyn karalny i powinny się tym zająć właściwe instytucje — mówi Tadeusz Aziewicz.

Robert Gwiazdowski, szef Centrum im. Adama Smitha, nie ma wątpliwości.

— Albo ktoś żartuje, albo jest to prowokacja dziennikarska, albo stoi za tym jakaś służba, która chce się pozbyć ministra. Nie wierzę, żeby ktoś rzeczywiście liczył na uzyskanie tą drogą korzyści materialnych. Nawet głupi uczy się na błędach, więc wiadomo, że takich spraw nie załatwia się przez podsłuchiwane telefony — komentuje Robert Gwiazdowski.

Jak dowiedział się nieoficjalnie "Puls Biznesu", prowokacja robiła wrażenie przygotowanej profesjonalnie. Z doniesień niektórych spółek wynikało podobno, że prowokator wykorzystywał w rozmowach urządzenia do moderowania głosu. MSP liczy, że komunikat ostrzeże spółki. Czyżby obawiało się, że ktoś może ulec naciskom "ministra"?

Agnieszka Berger

Organizator

Puls Biznesu

Autor rankingu

Coface

Partner strategiczny

Alior

Partnerzy

GPW Orlen Targi Kielce