Stracił on w tym czasie około 15 groszy wobec euro, a kurs znalazł się na poziomie najwyższym od lutego 2016 r. (4,42 zł). Pozostałe waluty regionu też co prawda traciły, ale to jednak złoty przewodził spadkom. Zarówno moment, jak i dynamika ruchu mogły jednak być zaskakujące. Na rynku mówiło się, iż powodem do odwrotu od polskiej waluty jest zbliżająca się rewizja ratingu ze strony Moody’s.
Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada obniżenie perspektywy ratingu ze stabilnej do negatywnej, jednak część inwestorów obawia się, że agencję obetnie również rating Polski, podobnie jak przed paroma miesiącami uczyniła agencja Standard & Poor’s. Ponadto w dalszym ciągu nie poznaliśmy ostatecznego kształtu propozycji ustawowego rozwiązania sprawy przewalutowania kredytów we franku, co również skutecznie ciąży na nastrojach wokół polskich aktywów.
Wydaje się jednak, iż ostatni spadek wyceny PLN zdyskontował już część negatywnego scenariusza, a przedział 4,41-4,42 zł za euro powinien stanowić istotny opór przed dalszą zwyżką — przynajmniej do 13 maja, kiedy ujawniona zostanie decyzja Moody’s. Dodatkowo ewentualny łagodny ton wypowiedzi członków Fedu, z uwagi na ostatnie mieszane dane, może poprawić nastroje wokół rynków wschodzących, sprzyjając korekcyjnemu umocnieniu złotego.