— Wydarzenia ostatnich dni nie mają żadnego wpływu na działalność polskich firm na Białorusi. Nadal jesteśmy otwarci na zagranicznych inwestorów — zapewnia Aleksiej Zielenko z Ambasady Białorusi w Warszawie.
Czy rzeczywiście po wydaleniu polskiego ambasadora z Mińska nie ma się czego bać? Przedsiębiorcy handlujący z Białorusią są innego zdania.
— Polityka ma na Białorusi duży wpływ na działalność biznesową. Obecny konflikt może przełożyć się na naszą działalność — mówi Lech Gabrielczak, dyrektor ds. eksportu Grupy Atlas.
Polscy przedsiębiorcy, którzy prowadzą z Białorusią wymianę handlową, obawiają się przede wszystkim embarga na ich towary.
— To jest jedna z najbardziej prawdopodobnych sankcji, jakie białoruskie władze mogą próbować nakładać na polskie firmy. Oczywiście oficjalny powód blokowania dostaw będzie zupełnie niepolityczny, np. wybuchnie kolejna ptasia grypa — mówi Józef Łochowski, prezes Polsko-Białoruskiej Izby Handlowej.
Obawy te potwierdza Wiesław Pokładek, radca w Ambasadzie RP w Mińsku, kierownik Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji.
— Embargo jest możliwe. Pretekst, np. natury weterynaryjnej, zawsze się znajdzie — mówi Wiesław Pokładek.
To tym większy problem, że nawet bez ostatnich wydarzeń perspektywy dla polskiego eksportu na Białoruś byłyby nie najlepsze. Rząd wprowadza bowiem program antyimportowy, zgodnie z którym krajowa produkcja ma wypierać zagraniczną.
Przedsiębiorcy obawiają się też, że na Białorusi zaostrzy się biurokracja związana z funkcjonowaniem zagranicznych firm — trudniej będzie o licencje, koncesje czy pozwolenia na budowę. Nie wykluczają też problemów na granicy. Może być problem nie tylko z dostawą towarów na Białoruś, ale też dalej na wschód. Przez kraj Aleksandra Łukaszenki biegnie główny szlak transportowy do Rosji.
— Jesteśmy w jakimś sensie uzależnieni od Białorusi, bo otrzymujemy stamtąd szerokotorowe wagony. Jeśli okaże się, że nie będziemy mogli ich wynająć, będziemy musieli wysyłać nasze towary innymi, dłuższymi trasami, a to oznacza wyższe koszty — mówi Lech Gabrielczak.
Przedsiębiorcy boją się, że problemy mogą wystąpić również po polskiej stronie.Nasz rząd może próbować odpowiadać na białoruskie sankcje własnymi sankcjami, na czym cierpiałyby też polskie firmy.
— Źle by się stało, gdyby nasz rząd chciał się w ten sposób mścić, blokując na przykład gwarancje dla kredytów eksportowych na Białoruś. Już w ubiegłym roku Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE) na jakiś czas wstrzymała rządowe gwarancje do tego kraju — mówi Józef Łochowski.
— Na razie nie ma żadnych planów wstrzymania gwarancji dla Białorusi. Czy coś się w tej sprawie zmieni, będzie o tym decydował Komitet Polityki Ubezpieczeń Eksportowych, składających się z wiceministrów resortów gospodarczych rządu — mówi Anna Pawlak z KUKE.
Czytaj więcej w poniedziałkowym "Pulsie Biznesu".