Rok 2026 będzie tym, w którym tempo przemian technologicznych, militarnych i geopolitycznych zacznie wyprzedzać zdolność adaptacji państw tak wyraźnie, że sam ten rozdźwięk stanie się jednym z najważniejszych czynników ryzyka. Transformacja świata przyspiesza wykładniczo, podczas gdy nasza umiejętność rozumienia, integrowania i wdrażania tych zmian wciąż rośnie liniowo, a w tej narastającej szczelinie — między prędkością rozwoju a prędkością interpretacji — tworzy się luka poznawcza, która potrafi osłabić nawet najbardziej ambitne strategie. To właśnie tam rodzą się napędzane emocją błędy decyzyjne, opóźnienia, fałszywe narracje i strategiczna retardacja. Tam też ujawnia się bezradność instytucji, które próbują zatrzymać świat, zamiast dostroić się do jego nowego rytmu. Można odnieść wrażenie, że rok 2026 stanie się tym, w którym technologia ostatecznie przestanie być dodatkiem do świata polityki, a zacznie tworzyć jej nowy szkielet — nie punktowo, lecz procesualnie, w rytmie, którego nie jesteśmy jeszcze w stanie w pełni uchwycić.
Pojawiają się pierwsze sygnały, że AI wychodzi z etapu innowacji i zaczyna wchodzić w etap infrastrukturalny, gdzie staje się nie tyle narzędziem, ile środowiskiem działania państw, rynków i instytucji. Nie potrafimy jeszcze ocenić, czy sztuczna inteligencja pozostanie domeną usług, rozrywki i osobistych interfejsów, czy też zacznie przebudowywać rynki pracy, zmieniając wymiar ekonomiczny i społeczny naszych demokracji. Jedno jednak jest pewne: jej rozwój zależy od energii, a energia — tania, stabilna i skalowalna — staje się warunkiem wejścia do cyfrowej ligi państw. Być może właśnie w 2026 r. zacznie się upowszechniać pojęcie AI gap coraz częściej zestawiane z dawną nuclear gap, bo luka w dostępie do modeli, mocy obliczeniowej i energetycznego zaplecza może stać się nowym wyznacznikiem potęgi. Równolegle pojawiają się symptomy militaryzacji AI: autonomiczne systemy kontroli granic, drony taktyczne i operacyjne, skrócone cykle decyzyjne, automatyzacja analizy rozpoznawczej. To wszystko nie jest już domeną eksperymentów, lecz sygnałem zmiany w doktrynach, które reagują wolniej niż technologia. I tu właśnie odsłania się kolejna warstwa luki poznawczej — przestrzeń między możliwościami świata algorytmów a zdolnością państw do ich integracji, regulacji i kontroli.
Rok 2026 przyniesie kumulację procesów, które dotychczas wydawały się od siebie odległe — wojny w Ukrainie i na Pacyfiku, kryzys energetyczny i rewolucję AI, fragmentację globalizacji i presję demograficzną, polityczne przesilenia Zachodu i wzrost znaczenia państw średnich. Wszystkie one zaczynają układać się w jedną geometrię strategiczną, w której podmiotowość nie zależy już od samego potencjału, lecz od zdolności skrócenia dystansu między tym, co się wie, a tym, co trzeba zrobić. W Polsce doświadczamy tego każdego dnia. Nasz brak pomysłu na odnalezienie się w nowym świecie wynika z opóźnienia rozumienia zmiany.
Państwa wchodzą w erę hardware’u strategicznego, w której o sile decydują infrastruktura, energia i zdolność skalowania. Rosnące zainteresowanie energetyką jądrową — SMR-ami, koreańskimi i amerykańskimi reaktorami — czy kolejne modernizacje infrastruktury gazowej wpisują się w szerszy proces poszukiwania przewag. Coraz wyraźniej rysuje się walka o kable podmorskie, światłowody, centra danych i korytarze energii, bo państwa zaczynają rozumieć, że suwerenność cyfrowa opiera się na bardzo materialnych fundamentach. Możliwe, że 2026 stanie się rokiem, w którym oficjalnie padnie zdanie, że „energia jest nową bronią obronną”. Ochrona tej infrastruktury, choć oczywista, nie wpisuje się w naturalne cykle decyzji o kontraktowaniu tych projektów.
To wszystko tworzy się na tle fragmentacji globalizacji. Świat odchodzi od logiki efektywności i wchodzi w logikę odporności — duplikowania łańcuchów dostaw, rewizji relacji handlowych, powrotu przemysłu do państw macierzystych, budowy bloków finansowych i walutowych. Dedolaryzacja być może nie będzie rewolucją, ale może przyspieszyć w wymiarze praktycznym — przez większe użycie juana w Azji, alternatywne systemy rozliczeń i surowcowe porozumienia poza dolarem. Każdy z tych elementów jest cegiełką w przebudowie architektury świata. Narracja ostatniej amerykańskiej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego jest tego najlepszym przykładem.
Społeczeństwa odczują tę zmianę głębiej niż elity, bo technologia zaczyna działać szybciej niż kultura, a decyzje polityczne nie nadążają za jej rytmem. Może rozpocząć się dyskusja o zdolności poznawczej społeczeństw — o tym, że tempo zmian odbiera ludziom poczucie kontroli, że infosfera staje się zbyt gęsta, by ją filtrować, a instytucje zbyt wolne, by nią zarządzać. Paradoks współczesności stanie się widoczny gołym okiem — instytucje są za wolne, obywatele za szybcy, technologia zbyt dynamiczna, a polityka operuje kategoriami sprzed dekady. W 2026 r. ta sprzeczność może przestać być abstrakcją i zamienić się w realne napięcie polityczne.
Na horyzoncie widzimy również objawy militarnej emergencji. Wojny Ukrainy i Izraela pokazały, że dronizacja niszczy przewagi ciężkich platform, sensoryzacja pola walki ogranicza manewr, AI skraca cykle decyzyjne, a logistyka staje się ważniejsza od taktyki. Jeśli w 2026 r. rozpoczną się pierwsze próby głębszej reformy sił zbrojnych Zachodu, będzie to reakcja na proces, który już trwa, choć nie wszyscy go rozpoznali.
Coraz wyraźniej widać też, że 2026 r. może zapoczątkować nową fazę rewolucji w sprawach wojskowych, w której o przewadze nie będą decydować wyłącznie ciężkie platformy i klasyczne formacje, lecz zdolność państw do wykorzystania technologii podwójnego zastosowania — tanich, dostępnych, skalowalnych i możliwych do szybkiej integracji z systemem operacyjnym armii. Demokratyzacja uzbrojenia, którą obserwujemy w Ukrainie i Izraelu, nie jest chwilową anomalią, lecz symptomem głębszej zmiany — każdy podmiot, który potrafi połączyć drony, sensory, oprogramowanie i energię w jeden ekosystem, może przełamać przewagi tych, którzy wciąż myślą w logice sprzętu ciężkiego i hierarchicznych struktur. To właśnie tutaj luka poznawcza może okazać się najbardziej bolesna, bo wojna, która demokratyzuje środki walki, wymaga równie demokratycznej zdolności adaptacji państwa, przemysłu i społeczeństwa.
Niewykluczone pozostają powstające nowe formaty bezpieczeństwa, gdy stare przestaną być efektywne i wiarygodne. W tym samym czasie rośnie rola państw średnich — ich autonomia technologiczna, własna produkcja obronna, węzły energii i danych oraz alianse ad hoc mogą stać się podstawą nowej podmiotowości geopolitycznej. Państwo średnie nie musi być państwem słabym — staje się państwem, które musi mieć własny projekt. Tutaj rodzą się pytania do nas — dokąd zmierzamy i jaki mamy na siebie plan.
A ponad tym wszystkim rodzi się nowa metafizyka bezpieczeństwa, która dopiero zaczyna przybierać kształt. Świat analogowy zanika, świat cyfrowy przyspiesza, a między nimi tworzy się trzeci świat — hybrydowy, w którym decyzje podejmują wspólnie człowiek i maszyna, ale odpowiedzialność spada wyłącznie na człowieka. W 2026 r. to napięcie może po raz pierwszy wyjść z debat eksperckich i stać się realnym dylematem politycznym, moralnym i strategicznym.
Dlatego 2026 będzie rokiem testu: kto zrozumie rytm nadchodzącego świata, a kto da się unieść jego prędkości.
Generał Wojska Polskiego, w latach 2018-23 szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Pancernych w Poznaniu oraz Akademii Obrony Narodowej z dodatkowymi studiami w Królewskiej Akademii Studiów Obronnych w Londynie. Ma bogate doświadczenie bojowe zdobyte m.in. podczas misji w Iraku i Afganistanie.
